Logo Przewdonik Katolicki

COVID-19: najważniejszy test dopiero przed nami

Tomasz Królak
fot. Magdalena Bartkiewicz

To, co dzieje się w naszych kościołach, stanowi nie tylko ważny problem sanitarny, ale i jak najbardziej duchowy

I znów pandemia zagląda nam w oczy. Już myśleliśmy, że może COVID jakoś wyhamuje, a życie będzie wracać do normy. A jednak nie – padają kolejne rekordy zakażeń. Parotysięczne pozytywne wyniki testów przestają już nas dziwić. Przyzwyczailiśmy się już do tego gwałtownego wzrostu, choć, przypomnę, wiosenny lockdown zarządzono w sytuacji, gdy mieliśmy kilkuset zarażonych.  
Za przyzwyczajeniem poszło zaś, co widać gołym okiem: zdecydowane rozluźnienie samodyscypliny co do stosowania norm sanitarnych, co prawdopodobnie jest głównym powodem obecnego wzrostu. Trudno dziś nawet przewidzieć, jaki ostatecznie osiągniemy pułap. Wiadomo jednak, że za ten wzrost w znacznej mierze jesteśmy odpowiedzialni my sami, my, w większości zdeklarowani katolicy, którzy – kierując się miłością bliźniego – winniśmy przecież dokładać wszelkich starań, by nie zarażać innych. A jednak wielu spośród nas wciąż zupełnie nie dostrzega związku pomiędzy deklarowaną wiarą a zachowaniem podczas pandemii. Widać to nawet w kościołach, sam wspominałem o tym parę miesięcy temu. Od tego czasu coś niby się zmieniło, zadbano o płyny dezynfekujące, a przed wejściem do kościołów wiszą stosowne zalecenia. Ale co z tego, kiedy nie wszędzie te zasady są respektowane: na każdej liturgii w swoim kościele widzę, jak zarówno przyjmujący sakrament, jak i szafarze lekceważą przyjęte, wydawałoby się, normy. 
To są niby drobiazgi, ale, właśnie – niby. Bo po pierwsze, nieprzestrzeganie zasad może skutkować dalszym wzrostem zakażeń. Po drugie, nie jest drobiazgiem fakt, że księża nie egzekwują zaleceń, które zobowiązani są wdrażać i praktykować. Cały czas nie wiem, dlaczego tak się dzieje: wskutek lenistwa czy ze strachu przed tymi, którzy nie myślą o bliźnich? Ale jeśli obawa czy strach, to jakiej argumentacji się obawiają? A może zwycięża jakiś lęk, że nie będą w stanie zmierzyć się z ich argumentacją? A może sami należą do tych, którzy w koronawirusa „nie wierzą”? Swoją drogą, czy ktokolwiek mógł się spodziewać, że COVID-19 tak mocno podzieli nasze społeczeństwo i, nie ukrywajmy, Kościół?
To, co dzieje się w naszych kościołach, stanowi nie tylko ważny problem sanitarny, ale i jak najbardziej duchowy. Ostatecznie bowiem kościół nie powinien być miejscem, w którym część naszej uwagi poświęcamy na dociekanie, jak by tu, tym razem, bezpiecznie przyjąć Komunię!
Cieszę się, że są duszpasterze, którzy potrafią sprawę bezpieczeństwa sanitarnego w kościołach rozwiązywać jak należy. Wiem, że zadanie mają niełatwe, skoro – jak donosi „Rzeczpospolita” – blisko 40 proc. Polaków jest przeciwko noszeniu maseczek. Warto przywołać tu słowa Franciszka (tak, wiem, nie jest on autorytetem dla wszystkich katolików), który w najnowszej encyklice nazywając pandemię COVID-19 „globalną tragedią”, „katastrofą” oraz „ciężkim i nieoczekiwanym ciosem”, zachęca: „Pamiętajmy, że nikt nie ocala się sam, że można ocalić się tylko razem”. Dla polskich katolików nadchodzi czas próby – zdecydowanie poważniejszy niż w czasie wybuchu pandemii.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki