Logo Przewdonik Katolicki

Drugie życie żywności

Hubert Ossowski
Aplikacja Too Good To Go może być pierwszym krokiem, by z  niemarnowania jedzenia uczynić atrakcyjną akcję fot. Artur Widak/NurPhoto/Getty Images

Marnujemy coraz więcej jedzenia. Wyrzucamy je z lodówek, plecaków szkolnych. Do kosza trafia też żywność, która zostaje na koniec dnia w kawiarniach czy restauracjach. Aby przeciwdziałać temu zjawisku, powstała aplikacja mobilna, dzięki której niesprzedane produkty zyskują drugie życie.

Zbliża się 17.00. Patryk co chwilę przesuwa palcem po ekranie smarftona. Niedługo jego ulubiona restauracja ma umieścić w aplikacji paczkę do odebrania. Zasada jest prosta: kto pierwszy, ten lepszy. Po minucie wiadomo już, że umieszczono trzy paczki naraz. Chłopak może odetchnąć. Kupił jedzenie, które będzie mógł odebrać najwcześniej za kilkanaście godzin. – Uzależniłem się trochę od tego – mówi. – Na początku podchodziłem do tego sceptycznie, ale teraz nie ma godziny, bym nie sprawdzał, czy coś dobrego jest do odebrania. Robię coś dobrego, bo ratuję jedzenie przed zmarnowaniem. Kupuję kota w worku, bo nigdy nie wiem, co dostanę na miejscu. Na razie jeszcze się nie zawiodłem.

Zero waste
Pod koniec dnia w restauracjach, kawiarniach i sklepach zostają niesprzedane produkty. Jeszcze niedawno w podobnej sytuacji lądowałyby one na śmietniku. Obecnie, w dobie coraz większej świadomości ekologicznej i silnie obecnej idei zero waste, niechciane jedzenie otrzymuje drugie życie. Wszystko dzięki prostej aplikacji, wymyślonej kilka lat temu w Danii.
Przełomowym momentem w życiu Thomasa Bjorna Momsena była wizyta w jednym z barów w Kopenhadze. Duńczyk siedział i rozmyślał, jak wiele jedzenia pracownicy restauracji muszą wyrzucać pod koniec dnia. Skontaktował się z jednym z szefów kuchni, by ustalić rzeczywistą skalę marnotrawstwa. Ta okazała się przerażająca. Postanowił działać. W 2016 r. stworzył Too Good To Go, aplikację walczącą z marnowaniem jedzenia. Od lipca ubiegłego roku aplikacja dostępna jest też w Polsce.
Dzięki niej żywność, która prawdopodobnie trafiłaby do kosza, staje się prawdziwą niespodzianką dla użytkownika. Zamawiając jedzenie przez aplikację, tak naprawdę nie wiadomo, co znajdzie się w ofercie danego lokalu. Kupuje się niewiadomą, która może być strzałem w dziesiątkę lub rozczarowaniem.
Użytkownicy Too Good To Go dzielą się swoimi doświadczeniami, opisując paczki, które udało im się uratować przed wyrzuceniem.
„Cena standardowa: 40 zł. Cena Too Good To Go: 12,99 zł. Czy warto? Tak! Paczka ogromna. Wielka, wypchana po uszy plus duże pudełko z ciastkami. Wszystko wygląda apetycznie”; „Cena standardowa: 40 zł. Cena Too Good To Go: 9,99 zł. Czy warto? Tak. Sałatka, wytrawne tartaletki, kanapka, owsianka, kawałek tortu, naleśniki z czekoladowym serkiem, ciasto drożdżowe. Super śniadaniowa paczka! Wszystko świeże, czeka zapakowane”; „Cena standardowa: 40 zł. Cena Too Good To Go: 12,99 zł. Czy warto? O tak, toż to 5 kg żywej wagi! Różnorodność niezwykła. Dla każdego coś dobrego. Przesympatyczna obsługa. Zakupiłam paczkę i się nie zawiodłam. Polecam”.

Tony jedzenia
Marnotrawstwo jedzenia jest problemem Polaków. Według statystyk Polskiego Instytutu Ekonomicznego z 2019 r. statystyczny Polak marnuje rocznie 247 kg żywności, co przekłada się na łączną sumę około 9 mln ton w skali kraju. Do wyrzucania żywności przyznało się 42 proc. mieszkańców Polski. Wśród najczęściej wyrzucanych produktów były: pieczywo (49 proc.), owoce (46 proc.), wędliny (45 proc.) i warzywa (37 proc.).
Warto wspomnieć, że według Banków Żywności w Polsce w skrajnym ubóstwie może żyć nawet 1,6 mln osób. Ta statystyka najlepiej pokazuje brak systemowego rozwiązania, które zadbałoby o interesy najuboższych – tych, których nie stać na marnowanie jedzenia. Na razie powstała aplikacja mobilna, która wpisuje się w ideę zero waste i dzięki której możliwe jest zwrócenie uwagi na skalę i paradoks zjawiska (marnowanie jedzenia, choć inne osoby żyją w ubóstwie).
Oprócz konsekwencji społecznych marnowanie jedzenia przynosi też szkody ekologiczne i ekonomiczne. Już teraz szacuje się, że w 2050 r. liczba ludności na świecie wzrośnie do prawie 10 mld, co wpłynie na wzrost popytu na żywność – o około 60 proc.

Skandynawskie doświadczenie
Daria pierwszy raz uratowała jedzenie jeszcze w Danii. Była tam na Erasmusie. Poznała skandynawskie podejście do ekologii, w którym się zakochała. – Nic nie może się zmarnować – opowiada. – Zanim przyjechałam do Danii, sama marnowałam jedzenie. Kupowałam na zapas, mimo że nie było możliwości, bym wszystko zjadła. Ostatecznie jedzenie nie nadawało się do zjedzenia i lądowało w koszu.
Przełomem okazało się zetknięcie ze skandynawską mentalnością. – Koleżanka z Finlandii pokazała mi tę aplikację – dodaje Daria. – Zaczęłam z niej korzystać z dwóch zasadniczych powodów. Chciałam zaoszczędzić, a po drugie stwierdziłam, że muszę coś zrobić ze swoim marnotrawstwem. Ograniczyłam zużycie plastiku, prądu i w końcu zabrałam się za robienie zakupów w mądrzejszy sposób. Od tej pory kupowałam tylko to, co naprawdę zjem. Najczęściej za pośrednictwem Too Good To Go.
Po powrocie do Polski Daria nie zrezygnowała z wypracowanych nawyków. Stale zachęca znajomych, by włączyli się w ratowanie żywności. – Z każdym miesiącem coraz więcej miejsc w Polsce oferuje swoje usługi w aplikacji – mówi. – Dużą frajdę sprawia mi to, że nigdy nie wiem, co kupiłam. Dowiaduję się dopiero na miejscu. Dotychczas jeszcze się nie rozczarowałam. Za jedną trzecią ceny udaje mi się upolować naprawdę dużo jedzenia w dobrej jakości.

Korygowanie nawyków
– Największym zaskoczeniem była paczka z wegańskim sushi za 9,99 zł – opowiada Kuba. – Polowałem na nią dwa tygodnie. W końcu udało się. Ratowanie jedzenia z Too Good To Go ma faktycznie coś z polowania. Kiedy czekasz na idealną ofertę, można poczuć delikatny stres. Gdy już się udaje, czujesz się spełniony. Następnego dnia znowu upolowałem tę samą paczkę.
Kuba od tego czasu ratuje jedzenie kilka razy w tygodniu. Uratował już pieczywo, ciastka, sernik, falafele, wegańskie sushi i pizzę. – Wciągnąłem w to swoich znajomych – dodaje. – Chciałbym, żeby zdali sobie sprawę z tego, jak wiele jedzenia ląduje w koszu. Pamiętam, że w podstawówce miałem kilka osób w klasie, którym się nie przelewało. Dzisiaj, gdy zdarza mi się marnować jedzenie, mam ich twarze przed oczami.
Aplikacja według Kuby nie ma słabych stron. – Mam autentyczne poczucie, że mam na coś wpływ – opowiada. – W małej skali mogę walczyć z marnotrawstwem żywności. Nie zmienię nawyków innych osób, ale koryguję swoje nawyki każdego dnia. Pomaga mi w tym Too Good To Go. Zobaczyłem, że nie trzeba kupować wszystkiego, że można poczekać na okazję i kupić coś, co dzięki mnie otrzyma drugie życie.

Pożyteczna atrakcja
Na świecie produkuje się tony jedzenia, których ludzkość nie jest w stanie zjeść. Paradoksem jest fakt, że pomimo takich ilości żywności wciąż znajdują się osoby żyjące w ubóstwie, które nie mają co włożyć do garnka. Niezjedzone jedzenie ląduje na śmietniku zamiast na ich stołach.
Too Good To Go wpisuje się w ideę zero waste, walczącą z marnowaniem produkowanych dóbr. Prosta aplikacja mobilna nie jest w stanie zmienić negatywnego trendu, jednak może to być pierwszy krok, by z niemarnowania jedzenia uczynić atrakcyjną akcję. Rosnąca popularność aplikacji pokazuje, że rozwiązanie trafiło na podatne pole użytkowników, którym zależy na tym, by niechciana żywność trafiła do żołądków, a nie na śmieci.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki