Logo Przewdonik Katolicki

Zmowa

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Nie mam nic przeciw temu, żeby ministrowie i wiceministrowie zarabiali lepiej. Ale podnoszenie subwencji budżetowej dla partii?

Jacek Kuroń powiedział kiedyś, że polityka to sztuka racji podzielonych. I co prawda sam często nie stosował się do tej zasady. Swojemu środowisku, Unii Demokratycznej, przyznawał nie tylko 100 procent racji, ale i 200. Ale sama uwaga była celna. 
Rzadko kiedy daje się w politycznych wyborach uchwycić sytuację zero-jedynkową, gdy jeden pogląd czy co ważniejsze postulat jest całkiem słuszny, a stanowisko odmienne do natychmiastowego wyrzucenia. Oczywiście wyborów dokonywać trzeba. Ale uwzględniając ile się da tamtą maksymę. To prowadzi do kompromisów. 
Przypomniałem to sobie, dyskutując w jednej z telewizji o decyzji Sejmu. Przegłosował on znaczącą podwyżkę płac posłów, wysokich urzędników rządowych, także prezydenta i premiera. Mój pierwszy odruch: to trafna decyzja. Oni zarabiają jak na stopień odpowiedzialności za swą pracę rażąco mało. Tacy sekretarze i podsekretarze stanu w ministerstwach dźwigają na swoich barkach państwo. Konsekwencje ich posunięć idą w miliony złotych, nie mniej niż konsekwencje decyzji szefów korporacji prywatnych. Tymczasem nie tylko szefowie korporacji biją ich na głowę zarobkami, ale prezesi firm państwowych, a wreszcie i właśni podwładni, dyrektorzy w ich resortach. To nie jest zdrowe. Trzeba ich ściągać z rozmaitych środowisk bez mała w łapankach.
Lata całe płacono politykom i urzędnikom zbyt mało. W strachu przed populistycznymi kampaniami, których symbolem były krzyczące, wymierzone w polityków tytuły w tabloidach. Więc może i nadszedł czas na zmianę. Partii rządzącej byłoby trudno przeforsować coś takiego w pojedynkę. Ale skoro zgodziła się znaczna część opozycji….
I zaraz przypomniał mi się nieśmiertelny przykład Lyndona Johnsona, amerykańskiego prezydenta, który podczas wojny w Wietnamie nakazał wygasić rzęsiste oświetlenie Białego Domu. To był tylko symbol, ale ważny. Skoro wszyscy ponosimy większe ofiary niż zwykle, nie czas na zbytki.
Czy te większe zarobki to zbytek? A może sygnał, że rządzenie będzie lepsze, skuteczniejsze, kompetentniejsze? Może te rządy, które – jak czeski czy nowozelandzki – obniżają własne zarobki, ulegają pokusie czczego gestu? Ale przecież demokracja polega również na tym, żeby reprezentanci narodu byli z narodem. Skoro tak wiele grup nie doczeka się większych zarobków z powodu pandemii, a czasem doczeka się obniżek, czy należy im pokazywać, że jest jedna grupa wyłączona spod tej zasady. Może to posłowie tak różnych grup jak prawicowa Konfederacja i lewicowa Partia Razem wybrały najlepiej?
Z pewnością dla polityków opozycji jest to jeszcze większy problem. Do ogólnego niezadowolenia ich elektoratów alienacją ich przedstawicieli, dochodzi temperatura politycznej wojny. „Podwyższyliście im zarobki” – pobrzmiewa w internecie. Im, czyli obecnej władzy. Donald Tusk zmienił się w internetowego trolla, ale to akurat wyczuł bezbłędnie, karcąc dawnych kolegów na Twitterze.
Możliwe, że spróbują zmienić to w Senacie. Ja jeszcze zwrócę uwagę, co jest do zmiany w pierwszej kolejności. Nie mam nic przeciw temu, żeby ministrowie i wiceministrowie (których ma być mniej niż obecnie) zarabiali lepiej. Ale podnoszenie subwencji budżetowej dla partii? Nigdy mnie polskie partie nie przekonały, że dobrze wydają te pieniądze. Że stawiają na think tanki, na ekspertów. 
Polska polityka jest intelektualnie pusta. Także ta regulacja szła zwykłym trybem, wrzucona w ostatniej chwili – bez analiz, kalkulacji, merytorycznej dyskusji. PiS robi tak zawsze. Tym razem w „zmowie” wzięli udział politycy drugiej strony. Gdyby jeszcze umieli choć zamarkować, że się nad czymś naprawdę zastanawiają. Ale i to nie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki