Logo Przewdonik Katolicki

Uczciwość i jej wrogowie

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Książek

Skandal, który wybuchł w związku z zabieraniem przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego członków rodziny na pokład rządowego samolotu, sam w sobie nie jest dla mnie szczególnie oburzający.

Skandal, który wybuchł w związku z zabieraniem przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego członków rodziny na pokład rządowego samolotu, sam w sobie nie jest dla mnie szczególnie oburzający. Tak, kancelaria Sejmu ma rację, że skarb państwa nie poniósł z tego powodu żadnych dodatkowych kosztów. W tym sensie marszałek nie popełnił wielkiego nadużycia. Ale z drugiej strony członkowie jego rodziny otrzymali dodatkowe i niezwykle wymierne korzyści, na które nie mogą liczyć inni obywatele. A otrzymali te korzyści tylko dlatego, że należą do rodziny wysoko postawionego polityka obozu rządzącego. I tu właśnie dochodzimy do istoty problemu.
Część tych kłopotów wygenerował sam PiS. To ta partia przekonywała, że nie idzie się do polityki, by uzyskiwać osobiste korzyści. Po skandalu związanym z przyznawaniem przez Beatę Szydło nagród ministrom – i sobie samej – PiS zdecydował się obniżyć uposażenia posłów, ministrów i samorządowców. To była zła decyzja. To znaczy dla PiS może i na krótką metę dobra, ponieważ wyborcy tej partii wybaczyli jej skandal z nagrodami, ale na dłuższą szkodliwa, bo jeśli chcemy, by polskie państwo było dobre i sprawne, powinniśmy dobrze wynagradzać jego najważniejszych przedstawicieli. Oczywiście, w porównaniu ze średnią pensją, zarobki posła przedstawiają się nieźle. Ale pamiętajmy, że posłowie piszą i uchwalają prawo, które ma potem wpływ na życie każdego z nas. Dlatego też, jak zauważył mój kolega z „Rzeczpospolitej” Artur Bartkiewicz, PiS sam na siebie zastawił pułapkę. Marszałek Sejmu, którego pensja też została obniżona, ma prawo do przemieszczania się samolotem, którego godzina lotu przekracza niemal dwukrotnie jego miesięczne zarobki. Stąd w oczywisty sposób rodzi się pokusa, by szukać tylną furtką oszczędności, wykorzystując przywileje władzy.
W ostatnich dniach okazało się, że z kasy Sejmu pobierają ryczałt na przejazdy taksówkami czy na paliwo prywatnym samochodem ministrowie, którzy mają cały dzień do dyspozycji ministerialne samochody z kierowcami. Tu już nie byłbym ani trochę wyrozumiały – jeśli jeździsz cały czas samochodem z kierowcą, a pobierasz jeszcze z Sejmu ryczałt na samochód prywatny, to znaczy, że po prostu oszukujesz, wyłudzasz nienależne ci pieniądze.
Sęk w tym, że jeśli posłowie – a nawet ministrowie – zarabiają tak mało, rodzi się mnóstwo pokus. Dobre wynagradzanie urzędników to nie fanaberia. Idea jest prosta: jeśli masz dobrze płatną pracę, nie będziesz się rozglądał za nielegalnymi sposobami dorobienia. W ten sposób walczy się np. z korupcją – nie połasisz się na łapówkę, jak sporo zarabiasz, a więc sporo ryzykujesz. Ale jeśli wiesz, że za jedną łapówkę możesz się ustawić do końca życia, pokusa podjęcia przestępczego ryzyka będzie znacznie większa.
I tak dochodzimy do smutnej konstatacji. Historia z podniebnymi podróżami Marka Kuchcińskiego i pobieraniem ryczałtów na przejazdy przez posłów będących ministrami pokazuje, że nawet jeśli obecna władza przekonuje, że stoi moralnie wyżej od swoich poprzedników, to jednak ludzie, którzy się składają na obecną ekipę, są wyłącznie ludźmi. Może więc częściej politycy zamiast o moralności powinni mówić właśnie o polityce – o mechanizmach władzy i życia politycznego, a nie o moralności. Tak będzie uczciwiej.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki