Logo Przewdonik Katolicki

Tak się psuje państwo

Michał Szułdrzyński
FOT. MAGDALENA BARTKIEWICZ . Michał Szułdrzyński zastępca redaktora naczelnego „Rzeczypospolitej”.

Na ogół trudno mieć pretensje do polityków, że podejmują działania, które mają na celu utrudnienie życia swoim oponentom.

Tym wszak różni się działalność polityczna od charytatywnej, że sposobem na zdobycie władzy, jest pokonanie przeciwników. By ją zdobyć, prowadzi się twardą walkę. Tyle tylko, że najczęściej działania polityczne mają przynieść jakieś dobro, a przy okazji niejako zaszkodzić oponentom.
Obawiam się, że jednak pewna granica została przekroczona. Mam tu na myśli decyzję Jarosława Kaczyńskiego, który ogłosił, że w odpowiedzi na oskarżenia opozycji, że ministrowie otrzymywali dziesiątki tysięcy złotych, członkowie rządu nie tylko przekażą te pieniądze na szczytny cel, lecz w dodatku obniżone zostaną o 20 proc. zarobki posłów i senatorów, a także obniżone zarobki prezydentów, burmistrzów, wójtów, pracowników samorządowych i państwowych firm. Dlaczego posłowie i senatorowie mają finansowo stracić, choć to nie oni decydowali o nagrodach w rządzie Beaty Szydło? No właśnie, tutaj jest ukryta pułapka na opozycję. Bo teraz to ona znajdzie się w kłopocie, i zamiast mówić o premiach dla rządu, posłowie opozycji będą musieli się opowiedzieć, czy są za tym, by sami zarabiali mniej. Wiadomo, że ktoś, kto będzie zwolennikiem wyższych zarobków polityków, postawi się przed wyborcami w trudnej pozycji, jako ten, który chce się na polityce dorobić. Decyzja prezesa PiS to więc sprytne posunięcie polityczne, ale zła decyzja dla państwa. Bo problemem jest nie tylko to, że ta decyzja to pułapka na opozycję, ale to, że to bardzo zła decyzja z punktu widzenia naszego państwa.
Nie jest bowiem żadną tajemnicą, że zarobki polskich polityków nie są bardzo wysokie. Owszem, zarabiają znacznie więcej niż średnia krajowa, ale też podejmują decyzje wpływające na życie milionów obywateli. Jeszcze gorszy jest pomysł ograniczenia zarobków samorządowców rządzących miastami. Dla przykładu wpływy do budżetu Warszawy wyniosą w tym roku 16 mld złotych. Zarządzanie tak gigantycznym mechanizmem wymaga kompetencji porównywalnych z prezesowaniem największych w Polsce przedsiębiorstw. To prawda, która może się wielu wyborcom nie podobać, ale jeśli nie chcemy selekcji negatywnej, nie powinniśmy obniżać zarobków parlamentarzystów czy samorządowców. Osoby, które będą dobrymi prawnikami, menedżerami itp. będą omijały sektor publiczny z daleka, jeśli będziemy stosowali w polityce wyłącznie populizm.
Wiem, że populizm – czyli odwoływanie się do najniższych instynktów u wyborców, a przede wszystkim do poczucia zawiści (dlaczego oni mają mieć lepiej niż ja) – stał się pałką często nadużywaną w naszej politycy. Bardzo często populizmem nazywamy działania tych, z którymi się nie zgadzamy. Ale akurat w tym przypadku mamy do czynienia z czystym populizmem – nie liczymy się z tym, że decyzja o obniżkach zarobków w parlamencie czy samorządzie będzie dla państwa szkodliwa w dłuższej perspektywie, a wyłącznie liczymy na krótkotrwałe polityczne zyski: zrobimy na złość opozycji i zrobimy gest, który spodoba się wyborcom, że odbierzemy politykom kasę. Tak właśnie wygląda proces psucia państwa.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    jarock
    13.04.2018 r., godz. 22:44

    Brawo Panie Szułdrzyński ! Wreszcie Ktoś napisał prawdę , że do władzy idzie się po pieniądze ! Inaczej mamy psucie Państwa... Państwo to taka większa firma. Słowo minister to czysty populizm.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki