Logo Przewdonik Katolicki

Pielgrzymki przemienienia?

Tomasz Królak
fot. Magdalena Bartkiewicz

Uporczywie myślę o tym, czym było dla księży to tegoroczne pielgrzymowanie…

Pielgrzymka Rodzin, wyruszająca z warszawskiej Pragi, składała się w tym roku z... biskupa i trzech księży. Podobnie wyglądały dziesiątki innych tegorocznych wędrówek na Jasną Górę. Oczywiście tym, którzy wyszli na trasę, towarzyszyły setki i tysiące pątników „duchowych”, część wędrowała sztafetowo itd. Różnymi sposobami usiłowano uratować ciągłość pielgrzymkowej tradycji, niemniej to wędrowanie AD 2020, dostosowane do rygorów epidemicznych, przyniosło niesamowite, poruszające obrazy. No bo pomyślmy, w pielgrzymkach liczących zwykle parę tysięcy osób – tym razem szły grupki duchownych.
Fakt, że były to „czarne pielgrzymki”, odmieniło ich postrzeganie przez ludzi na szlaku. Pewien biskup relacjonował mi mi na gorąco: „jedni nas pozdrawiają, a inni – tu wymownie zawiesił głos – nie pozdrawiają”. Mogę się tylko domyślać, co oznaczały te nie-pozdrowienia, słowem lub gestem wyrażone.
Tak, na pewno inne było dla polskich duchownych to tegoroczne pielgrzymowanie. Już nie w otoczeniu przyjaznego środowiska, wesołych, modlących się, myślących podobnie ludzi. I już bez tej bezpiecznej, tworzonej przez świeckich, pobożnej otulinki, bez tego bufora złożonego z sympatycznych katolików, z którymi się modliło, gawędziło i żartowało.
Myślę, że w tym roku duchowni, którzy wyruszyli na szlak, przeszli przyspieszony, czasami brutalny kurs obcowania z tym światem. Bo takiego świata nie spotykają na co dzień w Kościele. Owszem, być może mają z nim do czynienia w kancelarii, gdy osoby także od Kościoła dalekie zmuszone są „załatwić” sprawę chrztu, ślubu czy pogrzebu. No ale w kancelarii księża są u siebie, grają na własnym boisku. Idąc zaś ulicami miast w grupce innych duchownych, są nieco bardziej bezbronni, bo to nikt, kto do Kościoła stosunek ma niechętny lub wręcz wrogi, nie musi powściągać się w okazywaniu im także takich uczuć.
Nie chcę więc wyolbrzymiać skali owych nieprzyjaznych reakcji ani tym bardziej utrzymywać, że księża poddani zostali jakiejś szczególnej próbie. To byłoby równie śmieszne jak pojawiające się czasem sugestie o tym, jakoby wierzący w Polsce byli prześladowani. Uporczywie jednak myślę o tym, czym było dla księży to tegoroczne pielgrzymowanie: czy odczuli różnicę co do duchowego pożytku, jaki wynieśli z wędrowania w tak niezwykłym czasie, i na czym by ta różnica polegała. A może, myślę sobie, to doświadczenie dało im coś więcej i było czymś głębszym niż zazwyczaj? Może uświadomili sobie jeszcze intensywniej, że spotkanie z tym światem, wyjście do niego, dialog z nim, takim, jakim jest – czasami wobec Kościoła obojętnym, a nieraz mu wrogim – pozostaje odwiecznym wyzwaniem Kościoła i trzeba je podejmować w każdym czasie, a więc także tu i teraz? Może jeszcze mocniej doświadczyli, że ten świat – tak często odmienny od bezpiecznego świata ich parafialnej codzienności – naprawdę istnieje i że tak jak podczas pielgrzymki z niecierpliwością wypatrywali zarysu Jasnej Góry, tak teraz każdego dnia powinni niecierpliwie poszukiwać również tych obojętnych czy wrogich?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki