Marysia, młoda blogerka z Pruszkowa pod Warszawą, która na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę chodziła od sześciu lat, już w czasie narodowej kwarantanny założyła, że w tym roku na pielgrzymkę nie pójdzie. Spodziewała się jednak, że zamiast tego może dojedzie na jakiś etap w weekend lub w inny dzień i przejdzie z pielgrzymami choć kawałek trasy. Gdy więc organizatorzy Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymki Metropolitalnej, z którą co roku chodziła, ogłosili, że w tym roku żadna z licznych grup nie wyruszy na szlak pątniczy, a pielgrzymka odbędzie się jedynie w formie duchowej, była zaskoczona, ale nie przeżyła wielkiego rozczarowania. – Na pewno inaczej przyjęli to ci, którzy chodzą od bardzo wielu lat, ale i oni, z tego co słyszę, okazali zrozumienie i szacunek dla decyzji organizatorów. Bardzo wielu z nas jednak wierzy, że z tego też może wypłynąć jakieś dobro – mówi Marysia Górczyńska, autorka bloga „Chrześcijanka z sąsiedztwa”.
Rzeczywiście, w tym roku z Warszawy nie wyruszy na szlak żadna z kilku tutejszych pielgrzymek, nawet organizowana przez paulinów WPP, zaliczana do najstarszych w Polsce. Wędrówkę fizyczną ma zastąpić pielgrzymowanie duchowe, polegające na łączeniu się z transmisjami na żywo różnych modlitw, przychodzeniu na Mszę św. czy słuchaniu konferencji online. I choć wszystkie pielgrzymki w tym roku zachęcają pątników do tej formy, to nie wszystkie całkowicie odwołują piesze przejście do jasnogórskiego sanktuarium.
Z pełnym zrozumieniem
Dominującą formą pielgrzymowania w tym roku zdecydowanie będzie sztafeta, czyli przejście kolejnych grup przez kolejne etapy i powrót do własnych domów. Tak robią m.in. dwie najstarsze historycznie pielgrzymki w Polsce, czyli Gliwicka i Kaliska; tak robią pielgrzymki o najdłuższej trasie, czyli te idące ze Szczecina i z Helu; tak robią również organizatorzy najliczniejszej co roku Pielgrzymki Tarnowskiej oraz pielgrzymek idących z Łodzi, Gniezna czy Bydgoszczy. Różnice polegają właściwie tylko na liczbie pielgrzymów dopuszczonych do sztafety.
– Podjęliśmy decyzję o przejściu w formie sztafety głównie z myślą o gospodarzach przyjmujących pielgrzymów, nie chcieliśmy narażać ich na niebezpieczeństwo. Nasi pielgrzymi byli oczywiście zaskoczeni, ale przyjęli tę decyzję ze zrozumieniem – przyznaje ks. Łukasz Tarnawski, koordynator i opiekun Pieszej Pielgrzymki Łódzkiej na Jasną Górę, która do tego sanktuarium zawsze zmierza w drugiej połowie sierpnia, tak by dojść na uroczystość Matki Bożej Jasnogórskiej. W sztafecie będzie tam szło po 100 osób dziennie, plus 50 osób z obsługi technicznej, dbających o bezpieczeństwo pątników. Na kolejne etapy pielgrzymi będą dowożeni autokarami ze swoich miejsc zamieszkania, ale w taki sposób, aby w tych samych grupach pozostawać przez cały czas przejścia.
Podobną decyzję, choć z mniejszą liczbą osób w sztafecie danego dnia, podjęli organizatorzy Pielgrzymki Bydgoskiej. Tu będzie szło w kolejne dni 10 grup, każda po 50 osób. W ciągu dwóch tygodni zapisów wszystkie miejsca zostały już zarezerwowane. Pierwsi pątnicy ruszą tu na szlak 21 lipca, by do celu dojść 31 lipca. – Przyznam, że nasi pielgrzymi zaskoczyli nas dojrzałością reakcji na decyzję o tej formie wędrowania – mówi ks. Krzysztof Klóska, przewodnik Pielgrzymki Bydgoskiej. Na zakończenie wspólnej trasy wszyscy są zaproszeni do indywidualnego przyjazdu na Jasną Górę, tak by choć Eucharystię na jasnogórskich błoniach przeżyć wspólnie.
Sztafetową formę, ale w znacznie mniej licznych grupach przyjęła też Pielgrzymka Gnieźnieńska. Grupy kolejnych dni sztafety będą liczyły jedynie po trzy osoby, wybierane przez poszczególnych przewodników. Na trasę będą dojeżdżały, a potem wracały jednym samochodem. – Gdy musieliśmy podejmować decyzję o kształcie tegorocznej pielgrzymki, ciągle jeszcze trwały epidemiczne ograniczenia, limity miejsc w kościołach itd. – mówi przewodnik pielgrzymki ks. Wojciech Orzechowski. – Po drugie, gdy poznaliśmy wymogi Głównego Inspektora Sanitarnego dotyczące organizacji pielgrzymek w czasie pandemii, zdaliśmy sobie sprawę, że niemożliwe jest ich spełnienie w naszych konkretnych warunkach. My nie śpimy pod namiotami, nasza trasa jest taka, że śpimy u ludzi w domach. Wiedzieliśmy, że pójście zwykłym trybem to narażanie zarówno gospodarzy, jak i pielgrzymów na niebezpieczeństwo. A w tak krótkim czasie nie było możliwości opracowania całej logistyki od nowa – wyjaśnia ks. Orzechowski.
Sztafeta księży
Nieco inną formę sztafety wybrali natomiast organizatorzy Pieszej Pielgrzymki Poznańskiej, która doszła na Jasną Górę w środę 15 lipca. Tutaj przedstawicielami idących w niej pątników byli księża archidiecezji, idący po trzech danego dnia. W sobotę 11 lipca pielgrzymim szlakiem szli także dwaj biskupi pomocniczy z Poznania bp Damian Bryl i bp Szymon Stułkowski. Wszyscy pozostali pątnicy, co roku idący z Poznania na Jasną Górę, towarzyszyli kapłanom duchowo.
Kierownik poznańskiej pielgrzymki przyznaje, że dla wielu duchowych pątników konieczność pozostania w domu była bardzo trudnym doświadczeniem. – Z różnymi grupami Pielgrzymki Poznańskiej szło co roku 1700–2000 osób. Teraz oni wszyscy musieli zostać w domu – mówi ks. Jan Markowski. Ciężko znoszą tę sytuację zarówno sami pielgrzymi, jak i księża, ale też osoby goszczące co roku pątników w swoich domach. Widziałem wśród nich dwie reakcje: jedni przyjęli tę konieczność ze zrozumieniem, drudzy wprost nie kryli dużego żalu. Nie dziwię im się, w końcu chodzili w pielgrzymce od wielu lat, nie wyobrażali sobie bez niej wakacji, a teraz muszą zostać w domu. Trudno się im z tym pogodzić – mówi ks. Markowski. Dodaje, że to także trudne doświadczenie dla mieszkańców miejscowości, przez które co roku szła pielgrzymka i którzy gościli w swoich domach pielgrzymów lub karmili ich na trasie. – Nieraz to jest nawet kilkupokoleniowa tradycja, że gości się pątników zmierzających na Jasną Górę. Wielu z gospodarzy również nie wyobrażało sobie lipca bez goszczenia pątników, teraz tego nie ma – przyznaje ks. Jan Markowski.
Prawie bez zmian
Wyjątkiem na skalę ogólnopolską jest jednak Pielgrzymka Archidiecezji Krakowskiej, która odbędzie się w sierpniu w niemal tej samej formie co zwykle. Organizatorzy wprost mówią, że właśnie czas epidemii jest najwłaściwszym momentem na przebłagalną pielgrzymkę do Matki Bożej, ponieważ wiele razy w historii zarazy i epidemie były momentem, gdy rodził się ruch pielgrzymkowy. „Trudne okoliczności aktualnej sytuacji epidemii w kraju i na świecie jeszcze bardziej powinny wzmocnić naszą modlitwę do Pana Boga. Historia Polski i świata wskazuje, że wiele razy w najbardziej trudnych chwilach ludzie zwracali się w modlitwie do Pana Boga i została ona wysłuchana” – argumentują.
Organizatorzy postarali się jednak, aby wcielić tu w życie wymogi GIS obowiązujące pielgrzymów. I tak: grupy będą liczyły maksymalnie 150 osób, każda z nich pójdzie zupełnie inną trasą, pielgrzymów obowiązuje samodzielne wyżywienie, codzienny pomiar temperatury ciała, nocleg w jednoosobowych lub jednorodzinnych namiotach, choć już wiadomo, że wielu gospodarzy zgłasza chęć przyjmowania ich u siebie. Ponadto wszystkich obowiązuje marsz w maseczkach zakrywających nos i usta – chyba że uda im się zachować dwumetrowy dystans między sobą. Każdej grupie towarzyszyć będzie także karetka z lekarzem lub pielęgniarką, monitorującymi cały czas stan zdrowia pielgrzymów. Nie mogą wziąć udziału w wyprawie osoby chore, choć ograniczeń wiekowych nie ma.
– Pielgrzymka Archidiecezji Krakowskiej narodziła się w 1981 r., niedługo po zamachu na życie św. Jana Pawła II, i co roku idzie pod jego patronatem. Tak będzie i w tym roku, do czego gorąco zachęcał nas arcybiskup metropolita, aby nie robić przerwy w pielgrzymowaniu. Dodatkowym ważnym elementem tej modlitwy będą uciążliwości i niewygody związane z czasem epidemii – mówi inż. Andrzej Bac, jeden z koordynatorów Pielgrzymki Krakowskiej.
Zapomniany wymiar pielgrzymowania
Na ten aspekt poświęcenia, wynikającego z pielgrzymowania, zwraca też uwagę kierownik Pielgrzymki Gnieźnieńskiej. Jego zdaniem tegoroczne przejście w niewielkich grupach pątników pomoże przypomnieć o wymiarze pokutnym tej wędrówki, o którym wielu pątników zwykle zapominało.
– Już jesienią ubiegłego roku na wstępnych spotkaniach przewodników, przygotowujących pielgrzymkę 2020, wszyscy mieliśmy takie przeświadczenie, że trzeba powrócić do pierwotnego znaczenia pielgrzymowania, jakim jest pokuta. Zauważyliśmy, że dla wielu pątników ten wymiar właściwie nie istnieje. Intencje, z którymi idą, są najczęściej błagalne albo dziękczynne. Rzadko się zdarza, by ktoś szedł w przebłaganiu za grzechy swoje lub kogoś bliskiego. Tymczasem teraz w zasadzie ten nowy charakter narzuca się sam – zauważa ks. Wojciech Orzechowski.