Logo Przewdonik Katolicki

Obawiam się, że to będzie kicz

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Woś nazwał Gierka „polskim keynesistą”, co jest absurdem

Nie należy recenzować filmu, który jeszcze nie powstał. I nie zamierzam tego robić. Ale wieść, że Wojciech i Michał Węgrzynowie (firma „Bracia Węgrzyn”) zaczęli robić film o Edwardzie Gierku, budzi we mnie tak wiele emocji i obaw, że nie mogę sobie odmówić napisania czegoś.
To ta sama spółka, która stworzyła dopiero co Proceder, film o autentycznym raperze Chadzie, który był przestępcą i sprawnym artystą, a w końcu zmarł w tajemniczych okolicznościach. Poza braćmi Węgrzyn rękę do tamtego filmu przyłożył znany lewicowy komentator Rafał Woś jako współautor scenariusza. Bawiły mnie deklaracje Wosia, że tekstów Chady powinno się uczyć w szkołach, bo są ważniejsze od poezji Herberta czy Miłosza. I raziło konsekwentne usprawiedliwianie przestępstw Chady logiką transformacji. Tak jakby każdy człowiek urodzony w biedniejszej rodzinie był skazany na kradzież samochodów. To nieprawda.
Tu Woś jest jedynym autorem scenariusza. Jego pierwsze wypowiedzi były zaskakujące. To komplementy dla Gierka, I sekretarza KC PZPR w latach 1970–1980, obalonego przez strajk Stoczni Gdańskiej – jako rzecznika rozwoju Polski. Woś nazwał go „polskim keynesistą”, co jest absurdem. Koncepcje Keynesa, zwolennika ożywiania gospodarki poprzez ożywianie popytu, dają się zastosować w gospodarce rynkowej. Gierek próbował tworzyć dobrobyt za zagraniczne kredyty w warunkach gospodarki księżycowej, co nie mogło się powieść. Strajki roku 1980 były odpowiedzią na kolejki po cukier i kartki na cukier. Trzeba było żyć w tamtych czasach, żeby to dziś pamiętać.
Mamy właśnie 40. rocznicę powstania „Solidarności”, która zmiotła ekipę Gierka. Jej wystąpienie było odpowiedzią na ekonomiczne niepowodzenia tej ekipy, ale i na poczucie demoralizacji tamtej władzy, którą pewien satyryk wyraził najtrafniejszym określeniem „Skurwienie narodu”. Prawda, Gierek jawił się jako bardziej dobrotliwy od swego poprzednika Władysława Gomułki, prawda, rozumiał, że trzeba dać Polakom więcej konsumpcji. Ale w ostateczności prześladował opozycję (choć umiarkowanie), a historycy uważają go wprost za człowieka nie Zachodu, a Moskwy. Czy to wszystko zobaczymy w filmie?
Na razie bombardują nas ekscentryczne pomysły obsadowe (Michał Koterski, znany zgrywus, jako Gierek). Możliwe, że dostaniemy czarną komedię. Pytanie, czy oddającą naturę tamtych czasów. Możemy oczywiście przyjąć, że historia to tylko tworzywo dla różnych igraszek. Ale nie zrozumiemy tego, co zdarzyło się w Sierpniu ’80 bez rozpoznania wcześniejszej epoki.
Zauważyłem w tym roku po raz kolejny, że tym, co łączy Polaków najlepiej, jest powstanie warszawskie. Może bardziej w stolicy niż w całej Polsce, ale jednak tak. Widok bywalców hipsterskich knajp na placu Zbawiciela wstających jak jeden mąż na odgłos syreny był krzepiący.
Pamięć o Gierku narodu nie łączy, ale są środowiska, które przechowują jego pamięć jako wspaniałego męża stanu, któremu „nie pozwolili”. Dlatego SLD wystawiało jego syna do europarlamentu. Dobrze by te klimaty odczarować. Prawda była inna.
Na pewnych chrzcinach przekonałem się ostatnio, że film budzi zainteresowanie swoim tematem. Możliwe, że stosownie do podziałów pokoleniowych, ale osoby, które o tym mówiły, mogły mieć na końcu epoki Gierka kilka lat, a może nawet urodziły się wręcz po nim. Czuję, że będzie to sukces komercyjny, ale czy coś więcej? Jest okazja, żeby powiedzieć coś ciekawego i niebanalnego o polskiej historii. Albo żeby powstał kicz – nieprawdziwy, rozmywający prawdę historyczną w mieszaninie zabawy i fałszywych teorii. Bardzo jestem ciekaw, czego będzie tam więcej.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki