Logo Przewdonik Katolicki

Jak nie obraża, skoro obraża?

Natalia Budzyńska
fot. Unsplash

Mam argument prosty: jeśli osoby czarnoskóre czują się słowem „Murzyn” obrażone, to dlaczego go używać? Żeby ich obrazić? Co jest ważniejsze: Wasze poczucie wolności w doborze słownictwa czy wrażliwość i uczucia bliźniego?

Od czego by tu zacząć? Od „Murzynka Bambo”, co  „w Afryce mieszka, czarną ma buzię ten nasz koleżka”? Czy od mojej znajomej, której ojciec pochodzi z głębokiej Afryki, a ona zawsze – zawsze, nie w ciągu ostatniego miesiąca – twierdziła, że obraża ją, gdy ktoś o niej mówił „Murzynka”. Być może temat jest już zapomniany, bo od czasu zdjęcia czarnoskórej nastolatki trzymającej transparent z napisem „Stop calling me Murzyn” minął czas medialnie spory. Co nie oznacza, że problem zniknął. A więc kiedy moja znajoma dawno temu obrażała się na słowo określające ją jako Murzynkę (nawet w kontekście „piękna Murzynka”), ja nie za bardzo ją rozumiałam. Przecież nie chciałam jej obrażać. To nie jest dla mnie nic negatywnego – przekonywałam, to tylko polskie określenie koloru skóry. Nigger to czarnuch – mówiłam, i to jest obraźliwe. I tak stałam naprzeciwko niej, czarnoskórej dziewczyny, która w naszym kraju była dla jednych zachwycająco egzotyczna, dla innych jej egzotyka była pretekstem do niewybrednych zaczepek. Ja miałam sumienie czyste.
To było dawno, teraz nie mogę przejść obojętnie obok felietonu Piotra Zaremby Globalna bitwa ideowa opublikowanego w PK nr 24. Nie chodzi mi o treść, raczej o formę, a konkretnie o beztroskie używanie przez autora słowa „Murzyn”, także w odmianach. Domyślam się intencji. Pan Zaremba chce pokazać, że awantura o to słowo jest przesadzona, że co nam tu będą zmieniać polszczyznę, przecież nawet prof. Bralczyk twierdzi, że słowo to jest całkowicie neutralne. Nie poddawajmy się lewackiej histerii! Kto mówi o rasizmie w Polsce, kraju bez kolonii w swej historii. A w ogóle to wszyscy czytaliśmy W pustyni i w puszczy, wychowaliśmy się na słodkim Murzynku Bambo i co? Stało się coś złego? Staliśmy się od tego rasistami?
No i owszem, ja na to odpowiem. Mentalnie jak najbardziej. Zapraszam do rachunku sumienia. Nasz sposób myślenia o mieszkańcach Afryki ukształtowała literatura kolonialna, w której Afrykańczyk jest człowiekiem leniwym, brudnym, niezbyt inteligentnym, prymitywnym. I mamy pozostałości na gruncie językowym: „pracować jak murzyn”, „sto lat za murzynami”, „murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść”.
Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, kłócić się z językoznawcami i tak dalej. Mnie stosowanie tego słowa w felietonie pana Zaremby przeszkadza, tym bardziej że zastosował go specjalnie, znając stosunek do takiego nazewnictwa ludzi, których ono dotyczy. Dla niego i innych uważających, że w słowie „Murzyn” nie ma nic złego i ograniczanie jego używania to zamach na ich wolność, mam argument prosty: jeśli osoby czarnoskóre czują się słowem „Murzyn” obrażone, to dlaczego go używać? Żeby ich obrazić? Co jest ważniejsze: Wasze poczucie wolności w doborze słownictwa czy wrażliwość i uczucia bliźniego?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki