Logo Przewdonik Katolicki

Zabawa i łzy

Tomasz Królak
fot. Magdalena Książek

Wiem, ile dobra dzieje się na rzecz profilaktyki oraz pomocy skrzywdzonym przez księży. Ale to nie zastąpi rozliczenia ze złem

Bardzo bym chciał, by tzw. życie nie dostarczyło braciom Sekielskim materiału na kolejne dzieło budzące wstyd, złość, upokorzenie i ból polskich katolików. A także łzy współczucia, które przy filmie Zabawa w chowanego cisną się do oczu. Znowu, podobnie jak przy  poprzednim.
Ten dokument jest kolejnym wielkim wołaniem skrzywdzonych o to, by to oni byli w centrum uwagi Kościoła. Pokazuje bowiem zupełnie coś innego: triumf (oby ostatni) mentalności wypierająco-lekceważącej. Nawet wydane tuż po premierze filmu oświadczenie kaliskiej kurii, niezawierające nawet słowa „przepraszam”, poraża urzędniczą beznamiętnością. Empatii jest w nim tyle mniej więcej, co w kwicie z pralni. Zdumiewa, że po wszystkich wytycznych, po dwóch głośnych filmach, po dokumentach Franciszka i wypowiedziach biskupów, że przepraszają, deklarują itp. – coś takiego było w ogóle możliwe. Niestety – było, co zdaje się tylko uwiarygodniać filmowe zarzuty.
Pojawia się pytanie, od kiedy wreszcie – w każdej diecezji i już zawsze – osoby skrzywdzone seksualnie przez księży będą tymi, którym poświęca się najwięcej uwagi? Mój Boże, kto ma spieszyć z pomocą cierpiącym gorliwiej niż Kościół? Kto ma leczyć ich duchowe rany skuteczniej niż on? Tymczasem zdarza się, że nie spieszy i nie leczy, a powodem jest właśnie to, że krzywd i ran doświadczyli oni w Kościele!
Ten film powinien uświadomić wszystkim, począwszy od osób najbardziej w Kościele „decyzyjnych”, że mija czas mówienia o kolejnych – jak najbardziej rzecz jasna potrzebnych! – dokumentach. Teraz, gdy od dawna są już polskie wytyczne oraz doskonałe motu proprio Franciszka, uzbrojeni w te regulacje oraz świadomi odpowiedzialności, jaką w tej dziedzinie nakłada na nas prawo cywilne, powinniśmy ze zdwojoną siłą przystąpić do działania. My, wszyscy, którzy o przestępstwie wiemy lub je podejrzewamy: biskupi, księża, siostry zakonne, świeccy.
Oczywiście wiem, ile dobra dzieje się w Kościele na rzecz profilaktyki oraz pomocy skrzywdzonym seksualnie przez księży, by wspomnieć Centrum Ochrony Dziecka czy telefon zaufania „Zranieni w Kościele”. Ale nie zastąpi to koniecznych działań związanych z rozliczeniem zła, ukaraniem sprawców i skutecznym pozbawieniem ich możliwości recydywy. 
Trzeba wzbudzić ducha, wsłuchać się w sumienie i z nową odwagą zacząć aktywnie działać, by różnym wytycznym nadać moc sprawczą. Tak jak nadał im film Sekielskich, uruchamiając procedurę, owszem przewidzianą w motu proprio, ale pozostającą dotąd w sferze potencji. Czy gdyby nie film, coś by się w odniesieniu do przypadku ks. H. ruszyło? No, właśnie... A dokumenty przecież są.
Potwierdza się stara zasada, że nawet dobre regulacje nie wystarczą, bo najważniejsze jest to, jacy ludzie wypełnią je treścią. Jan Paweł II mówił nam w 1995 r.: „Polska woła dzisiaj nade wszystko o ludzi sumienia! Być człowiekiem sumienia to znaczy przede wszystkim w każdej sytuacji swojego sumienia słuchać i jego głosu w sobie nie zagłuszać, choć jest on nieraz trudny i wymagający”. Wciąż aktualne.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki