Logo Przewdonik Katolicki

Potępienie to za mało. Trzeba uzdrowienia

ks. Artur Stopka
Abp Wojciech Polak i ks. Adam Żak SJ podczas 382. Zebrania Plenarnego fot. episkopatflickr.com

Temat wykorzystania seksualnego przez duchownych wobec dzieci nie jest w Kościele w Polsce ignorowany. Skąd więc przekonanie wielu, że nie należy do kościelnych priorytetów w naszym kraju?

Wydawałoby się, że temat mamy w Kościele w Polsce całkiem dobrze „ogarnięty”. Przecież już w czerwcu 2009 r. Episkopat Polski przyjął szczegółowe wytyczne dotyczące postępowania kościelnego w przypadku oskarżeń duchownych o molestowanie osób poniżej 18. roku życia. Zrobił to niemal dwa lata wcześniej niż Kongregacja Nauki Wiary wystosowała okólnik do wszystkich katolickich konferencji biskupich na świecie w sprawie opracowania takich szczegółowych wytycznych.

Robimy wszystko
Lista inicjatyw kościelnych podjętych w Polsce jest naprawdę spora. Znajdują się na niej dokumenty, decyzje, które można określić jako strukturalne, a także liczne działania naukowe, szkoleniowe, medialne, duszpasterskie. Obejmują one zarówno całą Polskę, jak i poszczególne diecezje. Mają też wymiar międzynarodowy. Obszerny wykaz jest dostępny w internecie w serwisie KEP (episkopat.pl).
Jedną z ważniejszych dat jest rok 2013. W czerwcu tego roku polscy biskupi powołali koordynatora ds. ochrony dzieci i młodzieży. Został nim o. Adam Żak, jezuita. W październiku natomiast ogłoszone zostało „Stanowisko Konferencji Episkopatu Polski w sprawie ochrony dzieci i młodzieży”. Znalazły się w nim nie tylko uwagi dotyczące pedofilii, jako zjawiska dotyczącego całego społeczeństwa, ale również przyznanie, że ma ono miejsce także w środowiskach kościelnych. „Przepraszamy za tych duchownych, którzy skrzywdzili dzieci. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by w przyszłości takie sytuacje się nie powtórzyły” – oświadczyli polscy biskupi.

Budowanie struktur
Pięć lat później, tym razem w stanowisku w sprawie wykorzystywania seksualnego osób małoletnich przez niektórych duchownych, znacznie obszerniejszym, zwracając się do sprawców, napisali m. in.: „Ogromną krzywdę wyrządziliście ofiarom i naraziliście na wielką szkodę Kościół oraz społeczny obraz kapłaństwa i życia zakonnego”. Poinformowali też o podejmowanych w poprzednich latach działaniach, m.in. o tym, że w każdej diecezji i w wielu prowincjach zakonnych został wyznaczony delegat, który został odpowiednio przeszkolony przez działające od 2014 r. pod kierownictwem o. Żaka w Krakowie Centrum Ochrony Dziecka.
Komunikat z 382. Zebrania Plenarnego, które miało miejsce w marcu ubiegłego roku, informuje o kolejnym działaniu w sferze strukturalnej. To właśnie wtedy polscy biskupi wybrali delegata Konferencji Episkopatu Polski ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży, którym został abp Wojciech Polak, prymas Polski. Pół roku później, jak podała m.in. Katolicka Agencja Informacyjna, KEP podjęła decyzję o powołaniu Fundacji Świętego Józefa. Jej misją jest ochrona dzieci i młodzieży we wspólnocie Kościoła katolickiego oraz budowanie efektywnych struktur pomocy wspierających uzdrowienie osób zranionych i zapobieganie kolejnym przestępstwom wykorzystania seksualnego. „Chodzi o to, aby osoby pokrzywdzone mogły uzyskać realną, profesjonalną i skuteczną pomoc psychologiczną, terapeutyczną, medyczną czy prawną, poprzez instrumenty, które są w rękach Kościoła” – wyjaśniał mediom abp Wojciech Polak.

Znikoma obecność
Nawet powyższe skrótowe zestawienie pokazuje, że temat nie jest w Kościele w Polsce ignorowany. Jest podejmowany na różnych szczeblach i poziomach przede wszystkim w wymiarze instytucjonalnym. Skąd więc obecne wrażenie – i to nie tylko w mediach, ale również w niejednej rozmowie między wiernymi – że wbrew deklaracjom, ochrona nieletnich i naprawianie krzywd nie należy do kościelnych priorytetów w naszym kraju? Chodzi tylko o słaby obieg informacji na ten temat we wspólnocie czy o coś innego?
O tym, że kwestia informacyjna ma znaczenie, świadczy nie tylko znikoma obecność tego tematu w kościelnych mediach. Ich redakcje właściwie nie poruszają tego problemu. Nie bardzo wiedzą, jak do niego się zabrać. Obawiają się też reakcji odbiorców. Nie bez powodu. Jak trudna to kwestia, pokazał opór, na który ze strony części kościelnych środowisk napotkał pomysł umieszczenia w każdej polskiej parafii plakatu z informacją o inicjatywie „Zranieni w Kościele”. Okazało się, że dla sporej grupy polskich katolików samo pojawienie się tematu w szeroko dostępnej parafialnej przestrzeni, jest „gorszące”. A także psuje wizerunek Kościoła (zwłaszcza duchownych). Nie na zewnątrz. Zdaniem protestujących psuje go w oczach wiernych.

Pytania i reakcje
Trudno się dziwić, że w takiej sytuacji głównym źródłem materiałów o nadużyciach w Kościele są media świeckie. Czy z definicji zawsze mu niechętne albo wrogie? Niekoniecznie. Jednak w niektórych środowiskach kościelnych jako takie odbierane tylko dlatego, że ośmielają się wypowiadać o Kościele krytycznie. Szczególnie znaczące okazały się dwa filmy braci Sekielskich. Ich udostępnianie w internecie za każdym razem skupiało uwagę milionów widzów. Za każdy razem prowadziło także do licznych pytań o to, jakie jest naprawdę podejście Kościoła w Polsce do tej rozdzierająco bolesnej kwestii. Na czym i na kim skupiona jest jego uwaga? O co i o kogo jest rzeczywiście zatroskany?
16 maja br., natychmiast po premierze drugiego filmu braci Sekielskich, zatytułowanego Zabawa w chowanego, prymas Polski wydał oświadczenie, w którym napisał m.in: „Ze względu na przedstawione w filmie informacje, jako Delegat Episkopatu Polski ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży, zwracam się poprzez Nuncjaturę do Stolicy Apostolskiej o wszczęcie postępowania nakazanego przez motu proprio papieża Franciszka dotyczącego zaniechania wymaganego prawem działania”. 26 maja Stolica Apostolska upoważniła arcybiskupa metropolitę poznańskiego Stanisława Gądeckiego do przeprowadzenia dochodzenia wstępnego w sprawie zasygnalizowanych w filmie zaniedbań. Niemal miesiąc po udostępnieniu dzieła braci Sekielskich do mediów przeciekł list biskupa kaliskiego Edwarda Janiaka, w którym krytykuje on postępowanie prymasa, odrzucając wszelkie oskarżenia kierowane wobec jego osoby. Adresatami listu byli polscy biskupi. Nie wiadomo dokładnie, kto go otrzymał, a kto nie.

Głęboka rana
Skutki takiego rozwoju wydarzeń są fatalne. Nie tylko publicyści, ale również księża i wierni zaczęli się opowiadać po jednej lub drugiej stronie „sporu”. Nie tylko Konferencja Episkopatu Polski jawi się jako głęboko podzielona, ale również cała katolicka wspólnota w naszej ojczyźnie znalazła się w poważnym zagrożeniu jedności. Niepokojącej aktualności nabrały na polskiej ziemi słowa św. Pawła Apostoła z Pierwszego Listu do Koryntian: „Czyż Chrystus jest podzielony?”.
Czego w całej tej historii brakuje? Przede wszystkim brakuje przejawów autentycznej troski o pokrzywdzonych. Nie tyle „pochylenia się” nad ich ogromnym cierpieniem, ile realnego współczucia okazanego zwłaszcza przez pasterzy. Widać dużo deklaracji, dokumentów, struktur. Nie widać czułej miłości, z jaką biblijny Samarytanin zajął się poranionym. Tu nie wystarczają pojedyncze spotkania i rozmowy. Potrzebne jest stałe, rzeczywiste zaangażowanie.
„Nie można potępić wykorzystywania seksualnego i iść dalej. Musimy doprowadzić do jak najgłębszego uzdrowienia” – powiedział kard. Luis Antonio Tagle w Watykanie podczas ubiegłorocznego, zwołanego przez papieża Franciszka, „szczytu” na temat wykorzystywania seksualnego małoletnich w Kościele. Mówił też wtedy o ranach zadawanych przez biskupów i o tym, że brak odpowiedzi na cierpienia ofiar, posunięty aż do odrzucania ich i do zacierania skandalu, aby chronić sprawców i instytucje, „zaszkodził naszemu ludowi i pozostawił głęboką ranę w naszych stosunkach z wiernymi”. I co warto podkreślić, kard. Tagle kierował te słowa do całego Kościoła.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki