Niektóre samorządy zdecydowały się na otwarcie placówek już 6 maja, lecz na razie nie ma w nich zbyt wielu dzieci, inne deklarują dalsze terminy. Rodzice pytają: posyłać dzieci czy nie?
– To zależy od sposobu przygotowania danej placówki. Wielu rodziców zadawało mi to pytanie, gdy tylko okazało się, że wkrótce najmłodsze dzieci będą mogły wrócić do placówek – także o to, czy sama posłałabym swoje dzieci, gdybym była w takie sytuacji. Aby odpowiedzieć na te pytania, zaczęłam sprawdzać, czy istniały konkretne wytyczne dla dyrektorów placówek.
Sytuacja zaskoczyła wszystkich. Gdy w Polsce zaczął się COVID-19 i mieliśmy zacząć funkcjonować w placówkach zdrowia w warunkach epidemii, czuliśmy ogromny niepokój, jak to ułożyć, żeby było jak najbezpieczniej dla wszystkich, żeby nie wywołać załamania się systemu opieki zdrowotnej. Wówczas krajowa konsultant ds. medycyny rodzinnej dr hab. n. med. Agnieszka Mastalerz-Migas opracowała wraz ze współpracownikami wskazówki i zasady postępowania dla POZ, nagrywała webinary, mówiła o tym, jakie należy wdrożyć procedury, mogliśmy wysyłać pytania, przedstawiać problemy, z jakimi się mierzymy, i na bieżąco otrzymywaliśmy odpowiedzi; co tydzień mieliśmy aktualizację tych wytycznych. Powstały jednolite zasady i każdy POZ, który chciał z nich skorzystać, mógł to zrobić. Na podstawie tych ogólnych zaleceń tworzyliśmy wewnętrzne procedury dla naszej jednostki. To dało nam poczucie bezpieczeństwa i pozwoliło dalej spełniać funkcje POZ.
Wracając do pytania – czy posłać dzieci, czy nie – w trakcie trwającej epidemii spodziewałabym się konkretnych, jednolitych, nie ogólnikowych wytycznych, np. 1. Uzupełnienie brakujących szczepień jako wymóg ponownego powrotu do żłobka. 2. Szkolenia personelu. 3. Sposoby przyprowadzania dzieci do przedszkola. 4. Odpowiedzialność prawna za ewentualne zakażenie dziecka COVID-19 w placówce – czy odpowiada żłobek, rodzic, samorząd, sanepid, który dopuszcza placówkę?
Ale samorządy i dyrektorzy przygotowują się: pytają epidemiologów, wysyłają ankiety do rodziców z pytaniami, ilu jest zainteresowanych pobytem dziecka w placówce. A ministerstwa zdrowia i edukacji oraz Główny Inspektorat Sanitarny przygotowały wytyczne w związku z otwarciem przedszkoli, GIS podał też wytyczne dla żłobków i klubów dziecięcych.
– Pojawiły się wytyczne, ale są dość ogólne, szczegóły zostawia się do dopracowania samym dyrektorom. Z jednej strony to zrozumiałe, bo każda placówka może mieć trochę inne możliwości, jednak uważam (jest to także opinia nauczycieli, wychowawców i niektórych dyrektorów, z którymi rozmawiałam), że brakuje bardziej konkretnych, szczegółowych wytycznych, na których mogliby się oprzeć i które dałyby im poczucie bezpieczeństwa i pewność, że idą w dobrym kierunku.
Dodatkowo pojawiły się oferty kancelarii prawnych, przerzucające odpowiedzialność za ewentualne zakażenie na rodziców dziecka. To dodatkowo wzbudzi podejrzliwość rodziców i jest dowodem niewłaściwej komunikacji i niewystarczającego przygotowania do powrotu.
Rodzice powinni mieć wgląd w szczegółową listę kontrolną (wprowadzoną przez ministerstwo), dzięki której sprawdziliby poziom przygotowania placówki, a dyrekcja miałaby pewność, że właściwie przygotowano przedszkole czy żłobek. Obawiam się lokalnych eksperymentów, które mogą skutkować niepotrzebnymi błędami, a w konsekwencji nie zapewnią bezpieczeństwa, a jedynie utrudnią codzienne funkcjonowanie. Na przykład w niektórych placówkach pojawia się zalecenie noszenia maseczek dla przedszkolaków, co nie powinno mieć miejsca. Niektórym dorosłym noszenie maseczek nie sprawia trudności, innym wręcz przeciwnie. Jednak teraz je nosimy – i pytanie, czy ktoś jest w stanie wytrzymać cały dzień w maseczce. Przedszkolak będzie ją ściągał, drapał, będzie mu przeszkadzała, a po chwili nie będzie spełniała żadnych warunków zabezpieczenia. Dzieci do 4. roku życia nie mają obowiązku noszenia maseczek, a dla dzieci żłobkowych byłoby to wręcz niebezpieczne. Chodzenie opiekunów w odzieży ochronnej również mija się z celem, bo po wielogodzinnej ekspozycji nie chroni. Podobnie jest z zachowaniem social distancing: dzieci ze żłobków nie mogą nie być dotykane choćby ze względu na czynności higieniczne, np. przewijanie, poza tym małe dzieci potrzebują kontaktu fizycznego, często przytulenia, nie jest też w stanie trzymać odpowiedniego dystansu do rówieśników. Myślę, że jedna koordynująca osoba, służąca pomocą dyrektorom i wychowawcom, a także rodzicom, odpowiadająca na te najpraktyczniejsze pytania, tak jak to miało miejsce w przypadku lekarzy POZ, byłaby bardzo pomocna. Stąd pomysł na nasz „Apel” i listę dobrych praktyk, aby pobudzić do myślenia i do działania.
Jakie są te najlepsze praktyki ,jeżeli chodzi o zdrowie i bezpieczeństwo dzieci w żłobkach i przedszkolach?
– Gdy jeszcze nie było ogólnych wytycznych, szukaliśmy informacji i obserwowaliśmy z mężem, jak wygląda to w krajach, które jako pierwsze otworzyły przedszkola. Powstała tzw. lista dobrych praktyk ws. otwarcia przedszkoli i żłobków w czasie epidemii COVID-19, obejmująca doświadczenie takich krajów jak Dania, Norwegia, Niemcy, Austria. Myślę, że warto starać się o to, by większość zajęć odbywała się na dworze, ponieważ przebywanie na świeżym powietrzu niesie nieco mniejsze ryzyko zakażenia, ale przede wszystkim ma ogólne działanie prozdrowotne, o czym często się zapomina w naszych przedszkolach i żłobkach. Najlepiej, by dzieci przyprowadzane do placówki były odbierane przez jej pracownika od rodziców na zewnątrz, tak aby opiekunowie nie wchodzili do szatni czy na przedszkolne korytarze; podobnie po południu, gdy dzieci są odbierane po zajęciach. Grupę dzieci powinien mieć pod opieką jeden nauczyciel, żeby w razie zarażenia zmniejszyć liczbę kontaktów. Najlepiej, żeby dywany były zwinięte i żeby minimalizować wymienianie się przez dzieci zabawkami.
Ale przedszkolaki nie są w stanie nie wymieniać się kredkami!
– Oczywiście, i wielu zachowań dla dzieci całkiem naturalnych nie da się zmienić, zresztą nie o to chodzi, by je eliminować całkowicie. Ale jeżeli chodzi np. o kredki: można z tych, którymi dysponuje placówka przygotować małe zestawy, np. po 6 podstawowych kolorów, i przydzielić danemu dziecku, a po całym dniu zdezynfekować. Bardzo ważne jest jednak tutaj odpowiednie przygotowanie dzieci, edukowanie stosownie do wieku i możliwości poznawczych w związku z sytuacją, w jakiej się znaleźliśmy. To rola zarówno dla rodziców, jak i wychowawców w placówkach.
Czy powrót dzieci do żłobków i przedszkoli może skutkować nową falą zakażeń COVID-19? I co z wydolnością systemu opieki zdrowotnej, kiedy dzieci zaczną chorować – także na inne choroby?
– Dzieci, które w ostatnim czasie stosowały się do zasad izolacji, generalnie są zdrowe. Widzimy to w naszej placówce: liczba infekcji zmniejszyła się o 90 proc. Kiedy wrócą do żłobków, przedszkoli, a później szkół, oczywiście nastąpi wzrost infekcji, bo doświadczenie pokazuje, że pobyt w żłobkach i przedszkolach jest główną przyczyną ich rozprzestrzeniania się. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy może skutkować akurat falą zakażeń na COVID-19. Dane i przewidywania statystyków, epidemiologów i wirusologów są różne. Dziś wydaje się, że mamy względne bezpieczeństwo, jeżeli chodzi o rozprzestrzenianie się wirusa w ogóle: wskaźnik transmisji, czyli liczba mówiąca o tym, ile osób zaraża jeden chory, wynosi jeden, co oznacza, że patogen jest przekazywany przez każdego zakażonego jednej nowej osobie. Dla porównania, wcześniej wskaźnik transmisji wynosił ponad 3.
Czy dzieci rzeczywiście przechodzą COVID-19 łagodnie?
– Tak, bardzo często bez- lub skąpoobjawowo, jeśli pojawiają się objawy, najczęściej jest to kaszel, ogólne osłabienie, gorączka (niekoniecznie wysoka), rzadziej objawy ze strony układu pokarmowego: ból brzucha, biegunka. Mogą jednak zarażać osoby z otoczenia i to jest właśnie największe niebezpieczeństwo. Ważny jest jednak wywiad, wśród dzieci zdiagnozowanych w Polsce ponad 90 proc. zaraziło się od swoich rodziców lub opiekunów. Pamiętajmy, że młodzi dorośli również często przechodzą infekcję bezobjawowo lub łagodnie.
Rodzic, którego dziecko jest trochę „niewyraźne”: marudzi, pokłada się, narzeka na ból brzucha przez dzień czy dwa, jest w stanie stwierdzić, czy może to być koronawirus?
– Nie. Taką pewność dają tylko testy, a nie wykonuje się ich dla wszystkich, tzw. bezobjawowi nosiciele nie są im poddawani (zresztą pożądane byłoby wykonywanie testów na dużej grupie losowo wybranych osób, żeby stwierdzić, ile tak naprawdę jest osób zakażonych wśród potencjalnie zdrowych bez kontaktu). Jeśli trwa to przez dzień czy dwa, raczej nie wiązałabym tego z koronawirusem, ale stuprocentowej pewności mieć nie można.
Co ze szczepieniami dzieci w czasie pandemii? Czy są bezpieczne?
– Większość osób, a zwłaszcza rodzin z dziećmi, przestrzegało kwarantanny i rodzice widzą, że dzieci w tej chwili nie chorują. I to jest najlepszy moment, żeby je zaszczepić. Oczywiście pada pytanie, czy nie ma ryzyka COVID-19. Sądzę, że w medycynie nigdy nie można powiedzieć czegoś na sto procent, bo medycyna to nie matematyka, ale w dobrze przygotowanej placówce, gdzie jest odpowiednio wydzielone miejsce, obowiązują właściwe zasady przyjmowania dzieci zdrowych i chorych, ryzyko jest minimalne. W naszej poradni mamy oddzielne budynki dla dzieci zdrowych i chorych, podzieliliśmy personel, dzieci chore przyjmują w miarę możliwości inne osoby, a zdrowe np. te, które nie pracują w szpitalu. Poza tym zbieramy wywiad z rodzicami: jaki mają tryb życia, czy są w domu z dziećmi, pracują zdalnie albo czy któreś z nich pracuje, a jeśli tak, to jaki zawód wykonuje, żebyśmy wiedzieli, jakie jest ryzyko, czy rodzice mogli mieć gdzieś kontakt z koronawirusem. Jeśli wywiad jest bezpieczny i my gwarantujemy bezpieczne środowisko, zapraszamy do szczepienia. To dlatego ważne, bo gdy dzieci zaczną się znowu spotykać i wzrośnie nam liczba dzieci nieuodpornionych (niezaszczepionych), wzrośnie liczba zachorowań. Z roku na rok wzrasta liczba przypadków krztuśca oraz odry; mimo że mamy czas pandemii i jesteśmy zamknięci, i tak odnotowujemy na nie zachorowania. W tej chwili zalecenia konsultanta krajowego pediatrii prof. Teresy Jackowskiej i konsultanta ds. medycyny rodzinnej dr. hab. n. med. Agnieszki Mastalerz-Migas, są jednoznaczne: szczepić. Placówki miały czas, żeby się przygotować do bezpiecznego przeprowadzenia szczepień, bo według zaleceń od 18 kwietnia powinny być one wykonywane w każdej placówce do tego zobowiązanej.
A jeśli rodzic nie zostanie zaproszony na szczepienie przypadające według kalendarza lub spotka się w placówce z odmową?
– Jeśli nie został zaproszony, należy zgłosić się do placówki i wyrazić wolę szczepienia. Kiedy placówka kategorycznie odmawia i nie jest w stanie dopełnić obowiązku szczepień, należy poprosić o pomoc miejscową stację sanepidu, gdyż ona bezpośrednio odpowiada za koordynację szczepień. Szczepienia są ważne również dlatego, że choroby mogą się na siebie nakładać i jeśli zachorujemy na COVID-19, nie znaczy, że nie możemy w tym samym czasie zachorować na pneumokokowe zapalenie płuc, które zdecydowanie pogorszy rokowanie. Dlatego tak ważna jest ochrona przeciwko innym chorobom, żeby jeżeli już zachorujemy na coś, przed czym nie możemy się ochronić, nie nałożyły się na to inne choroby.
Jaką lekcję da nam COVID-19?
– Zasad higieny. W Korei Południowej, gdzie jest mało zachorowań, nie zrezygnowano z wielu aktywności (oczywiście Koreańczycy mają też inne zachowania społeczne), natomiast ich drogą do sukcesu może być poziom odkażania i procedury higieniczne. Gdyby wprowadzić takie procedury na stałe, może dać to w ogóle dobre efekty – także w postaci zmniejszenia infekcji u dzieci. Myślę, że to, co dobrego może nam pozostać po COVID-19, to właśnie odpowiednie przestrzeganie zasad higieny.