Logo Przewdonik Katolicki

Taizé a sprawa Polska

Tomasz Królak
fot. Magdalena Książek

Wsłuchując się w piękne kanony towarzyszące Europejskiemu Spotkaniu Młodych we Wrocławiu, przypomniałem sobie krótki pobyt w Taizé blisko 20 lat temu. Chłonąłem tam atmosferę autentycznego braterstwa, radości, porozumienia i duchowych poszukiwań. Ci młodzi w swoim gronie chcieli pytać, rozmawiać, dyskutować: o Bogu i duchowości, ale też o rodzinie i pracy.

O tym, co cieszy, ale też o niepokojach i dylematach. Różniły ich wyznania, języki, kultury, kontynenty, ale znaleźli most ponad podziałami – Biblię. Pamiętam także ten jakby nieco nieśmiały uśmiech brata Rogera, po ludzku jakże kruchego, a jakże mocnego duchem twórcę dzieła Taizé i budowniczego jedności.

Ta moja podróż była szczególna pod względem ekumenicznym, bo niemal prosto z Taizé pojechałem do Stambułu na wywiad z patriarchą Bartłomiejem, honorowym zwierzchnikiem światowego prawosławia. I on wyjaśnił mi piękną prawdę o wysiłkach na rzecz jedności chrześcijan. Powiedział mniej więcej tak: jeśli naprawdę wszyscy będziemy starali się być bliżej Chrystusa, to w istocie, pomimo dzielących nas różnic, będziemy – my, chrześcijanie różnych wyznań – bliżej siebie. Tego się trzymam i jakoś mnie to koi.

Natomiast prawdziwy niepokój budzą we mnie inne różnice, a nawet podziały. Te mianowicie, które osłabiają jeden i ten sam Kościół – katolicki, i to w jednym kraju – w Polsce. Przecież tymi podziałami dotknięte jest w istocie całe społeczeństwo. Podzielony jest świat polityczny, przez chrześcijan jednak stanowiony, podzielone są rodziny – wciąż chrześcijańskie przecież; podzielone bywają parafie (o czym wspomniał ostatnio jeden z biskupów w liście do wiernych), podzielone wspólnoty księży, podzielone środowiska pracy.

Przyczyny czy zapalniki owych sporów bywają różne: mogą mieć rodowód religijny, ale też polityczny czy społeczny. Kłócimy się o to, który biskup lepiej służy Kościołowi, o papieża, o uchodźców, o Radio Maryja, o 500 plus, o pedofilię w Kościele, o „tęczową zarazę”, o ekologię... Nie, nie tęsknię bynajmniej do jednomyślności, bo to stan jałowy, zaś pluralizm wrażliwości wewnątrz Kościoła stanowi o jego wartości i bogactwie. Różnica zdań sama w sobie nie jest czymś złym, przeciwnie – może być siłą twórczą i rozwijającą, zarówno w perspektywie osobistej, jak i w odniesieniu do wspólnoty Kościoła, a także społeczeństwa. Niestety, wiele naszych sporów nie ma charakteru dyskusji, lecz bezwzględnej wojny (często i z premedytacją podsycanej przez media). A to nie buduje, tylko pogłębia podziały w i tak już podzielonym społeczeństwie i Kościele.
Idąc tropem myśli Bartłomieja można by więc zapytać: czy my, katolicy w Polsce, rzeczywiście staramy się być bliżej Chrystusa? Bo przecież gdyby tak było, to powinniśmy być jednak bliżej siebie, stanowiąc urozmaiconą, ale jednak jedność.

Tak, duch Taizé powinien mocniej zakorzenić się nad Wisłą, by budować wewnątrzkatolicki „ekumenizm” i uratować nas przed podziałem w jednym (wciąż) Kościele. Czy w roku Wojtyły i Wyszyńskiego stać nas będzie na takie opamiętanie?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki