Logo Przewdonik Katolicki

Nasza porażka nazywa się patointeligencja

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Książek

Być może felieton w numerze świątecznym powinien dotyczyć spraw wzniosłych i pięknych, trudno jednak mi nie odnieść się do wydarzenia, które kilka dni temu przeszło jak burza przez polski internet i na internecie się nie skończyło. Mam na myśli niezwykłą popularność teledysku młodego rapera Maty Patointeligencja. W ciągu czterech pierwszych dni od wrzucenia go do sieci, w serwisie YouTube został odtworzony trzy miliony razy, co ponoć jest jednym z lepszych wyników.

Wokół utworu szybko zrobiło się dużo szumu. Nie brakowało oburzonych, ale i zachwyconych. Absolwent elitarnego warszawskiego liceum na tle tej słynnej szkoły wraz z kolegami śpiewa o tym, jak wygląda życie licealisty. Z piosenki wyłania się obraz życia dzieci zamożnych warszawiaków, który koncentruje się wokół imprezowania, alkoholu, narkotyków i seksu („i tak na***ani na przerwach, bez przerwy i tak na***ani na lekcjach, my to patointeligencja”).

Jest w tej – całkiem niezłej i wpadającej w ucho – piosence coś z popularnego dziś turpizmu. Szczerość polegać ma na tym, że nie zwraca się ku prawdzie, dobru i pięknu, lecz koncentruje na najciemniejszej stronie świata. Pełen przekleństw i przemocy świat pokazuje ciemną stronę wielkomiejskiego życia młodych, ich zagubienie, rozpacz, którą usiłują zagłuszyć hulankami i swawolą. Celowo używam dość archaicznych słów, ale przecież zjawisko hulaszczego trybu życia dzieci zamożnych rodziców nie jest niczym pod słońcem nowym.

Dobrze, że Patointeligencja wywołała takie zamieszanie. Powinna być dla starszych swego rodzaju otrzeźwieniem. Pokazać, jaką cenę płacą dzieci aspirujących warszawiaków za kariery ich rodziców. Wszak Mata to syn znanego z telewizji wykładowcy prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Patologii szukamy na ogół gdzieś na społecznym marginesie, a tu okazuje się, że patologia jest w samym środku elit. Zresztą dość dobrze dobrane jest tytułowe słowo „patointeligencja”. Pokazuje w pewnym sensie ciemne oblicze elit. Ale też naszą wielką społeczną porażkę. Bo porażką jest to, że zamiast nowej inteligencji mamy patointeligencję. „My to patointeligencja, katolickie przedszkola, strzeżone osiedla. (...) szkoła, korty, dodatkowe zajęcia korki, butelki i elki na zajęciach, harnaś, perełka w plenerkach, rzucamy ch*** i nie jemy mięsa dobrze wychowani”.

Daleko mi od twierdzenia o tym, że dziś młodzież jest zła, a kiedyś było lepiej. Skończyłem jedno z lepszych krakowskich liceów dwadzieścia lat temu, i wówczas również nie brakowało zjawisk, o których śpiewa raper Mata. Raczej chodzi mi o to, jak abstrakcyjne są nasze polityczne rozważania np. o systemie edukacji. Politycy uważają, że wystarczy zmienić listę lektur i dzięki temu młodzież będzie bardziej patriotyczna, albo zlikwidować gimnazja, by przyszłe pokolenia Polaków były lepiej wykształcone, bardziej prawe i budowały lepsze społeczeństwo. Okazuje się, że popełniliśmy jako społeczeństwo systemowy błąd. Że coś poszło nie tak. A symbolem tej porażki jest właśnie patointeligencja. I ta przez duże, i przez małe „p”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki