Logo Przewdonik Katolicki

Odzyskana niedziela

Piotr Jóźwik

Najbardziej na wolnych od handlu niedzielach skorzystali pracownicy, którzy w dni świąteczne nie muszą już przychodzić do pracy. Ale wygrani jesteśmy wszyscy, bo odzyskaliśmy wolny czas. A gospodarka wcale na tym nie straciła.

Temat wolnych od handlu niedziel wraca do dyskusji co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, w przyszłym roku galerie i markety będą otwarte tylko w siedem niedziel. To duża zmiana w stosunku do kończącego się właśnie roku, w którym w każdym miesiącu znalazła się jedna „handlowa” niedziela. Po drugie, opinia publiczna w sprawie wolnych niedziel cały czas jest podzielona, m.in. z powodu różnych ocen ekonomicznych skutków ograniczenia handlu dla gospodarki.
Warto więc przypomnieć, dlaczego ograniczyliśmy niedzielne zakupy. I sprawdzić, jak ta zmiana wpłynęła na naszą gospodarkę.
 
Po co nam to było
Wolne niedziele to efekt obywatelskiego projektu złożonego m.in. przez „Solidarność”. Jego celem była ochrona 1,2 mln osób, głównie kobiet, które w niedziele i święta musiały pracować. Ta liczba nie pokazuje jednak wszystkich poszkodowanych przez to, że w niedzielę duże sklepy były otwarte. Do osób pracujących należy przecież dodać ich bliskich – małżonków i dzieci – którzy pozbawieni byli szansy spędzenia wspólnie wolnego czasu.
Tę samą argumentację za wolnymi niedzielami przedstawiał Kościół, mocno wspierając obywatelski projekt. „Nie mamy wątpliwości, że ciągle stoimy przed nową szansą przeżywania niedzieli w całej wspólnocie naszego społeczeństwa jako dnia wzmocnienia sił i odpoczynku, odrodzenia zagubionych więzi rodzinnych i społecznych” – napisali w oświadczeniu polscy biskupi.
Ten cel udało się zrealizować. – Największy sukces wolnych niedziel polega na tym, że pracownicy handlu mają dzień wolny, który mogą spędzić razem swoimi rodzinami – mówi Alfred Bujara z „Solidarności”.
 
Gospodarka ma się dobrze
Od samego początku dyskusji o wolnych niedzielach towarzyszyło pytanie o wpływ planowanej zmiany na gospodarkę.
Wiosną rząd przygotował opracowanie zatytułowane „Ocena wpływu ograniczenia handlu w niedzielę”. Wnioski? Pozytywne. „Wszystkie dane, które zaprezentowaliśmy w raporcie, wskazują jasno, że rok 2018 był rekordowy dla sektora handlu detalicznego w każdym segmencie: mikro, małe, średnie i duże formaty. Największy wzrost dochodowości przede wszystkim w segmencie mikro i małych” – mówiła minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz.
Odmiennego zdania jest Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP), który od początku był przeciwny ograniczaniu handlu w niedzielę. W raporcie „Gospodarcze skutki ograniczenia handlu w niedziele – realizacja czarnego scenariusza” ZPP wymienia negatywne skutki reformy: redukcję zatrudnienia, brak poprawy sytuacji małych sklepów, a także wzmocnienie sieci handlowych.
Z wnioskami ZPP nie zgadza się Alfred Bujara. – Oni od samego początku przepowiadali katastrofę. Spójrzmy jednak na dane GUS-u. Widać w nich ponad 7-procentowy wzrost sprzedaży detalicznej. Małym sklepom niehandlowe niedziele dały szanse odrobienia strat z tygodnia. Pracownicy nie stracili zatrudnienia, wręcz przeciwnie: w handlu brakuje rąk do pracy – wylicza przedstawiciel „Solidarności”.
To jednak prawda, że pozycja sieci handlowych ulega wzmocnieniu, na czym tracą małe sklepy. Tyle tylko, że tego zjawiska nie można wiązać z wprowadzeniem wolnych niedziel. „Nasze zachowania konsumenckie się zmieniają, ale one zmieniają się od lat. Wybieramy inny rodzaj sklepów niż te najmniejsze, ich liczba rzeczywiście się zmniejsza, natomiast zakaz handlu nie wpłynął na zwiększenie dynamiki tej zmiany” – tłumaczyła minister Emilewicz.
O katastrofie ekonomicznej nie można więc mówić, bo gospodarka na wprowadzonej zmianie nie straciła. A co o wolnych niedzielach myśli opinia publiczna, a więc także ci, którzy do sklepów w niedzielę chodzili nie do pracy, ale na zakupy?
 
Opinie Polaków
W tej sprawie przeprowadzono już kilka sondaży. Wszystkie pokazują, że zwolennicy starego porządku, czyli sklepów otwartych we wszystkie niedziele roku, są w mniejszości. W tegorocznych badaniach (ARC Rynek i Opinie dla „Forbesa” z lutego i Instytut Pollster dla „Super Expressu” z września) tylko jedna trzecia ankietowanych odpowiedziała, że niehandlowych niedziel nie powinno być wcale. Z drugiej strony jedna piąta badanych stwierdziła, że duże sklepy powinny być zamknięte we wszystkie niedziele roku. Reszta chciałaby mieć szansę na niedzielne zakupy raz lub dwa razy w miesiącu.
To pokazuje, że jak na razie nie grozi nam scenariusz węgierski. Węgrzy w 2015 r. wprowadzili zakaz handlu, z którego po roku, z woli samych obywateli, się wycofali. Ale z drugiej strony dowodzi, że cały czas jest jeszcze sporo do zrobienia, bo choć większość nie ma nic przeciwko wolnym niedzielom, to jednak duża część z nas wolałaby mieć tę furtkę w postaci przynajmniej jednej handlowej niedzieli.
To także dotyczy ludzi wierzących i praktykujących, dla których niedziela jest dniem świętym. Ks. Bogusław Wolański, który w 2011 r. założył Społeczny Ruch Świętowania Niedzieli, dziś jest proboszczem w Olszynie w diecezji legnickiej. – Niedaleko mojego parafialnego kościoła są dwa markety. Kiedy przypada niedziela handlowa, to widzę jak zaraz po Mszy ludzie ruszają na zakupy. Nad naszą świadomością cały czas musimy pracować – mówi ks. Wolański.
 
Uczymy się na nowo
W wolnych od handlu niedzielach chodzi o coś więcej niż zamknięte galerie handlowe i markety. Wolna niedziela to cywilizacyjne osiągnięcie, które umożliwia realizację jednej z podstawowych ludzkich potrzeb – potrzeby odpoczynku i świętowania.
Pisał o tym w liście apostolskim Dies Domini Jan Paweł II. „Także w obecnej sytuacji historycznej mamy obowiązek tak działać, aby wszyscy mogli zaznać wolności, odpoczynku i odprężenia, które są człowiekowi niezbędne ze względu na jego ludzką godność oraz związane z nią potrzeby religijne, rodzinne, kulturowe i społeczne, trudne do zaspokojenia, jeśli nie jest zagwarantowany przynajmniej jeden dzień w tygodniu dający wszystkim możliwość wspólnego odpoczynku i świętowania” – napisał w 1999 r. papież Polak.
Zmiany wywołane wolnymi niedzielami widać już gołym okiem. – Ludzie zaczynają inaczej spędzać ten czas: organizują wycieczki, wyjścia do kawiarni czy restauracji. Nie ma już takiego pośpiechu, który sprawiał, że niedziela była zwykłym dniem. Zaczynamy wreszcie znów doceniać czas wolny – mówi Alfred Bujara. – I uczymy się go na nowo wykorzystywać. Ludzie odkrywają, że jest dokąd pojechać i co zobaczyć – dodaje ks. Bogusław Wolański.
Gdy duże sklepy były otwarte we wszystkie niedziele, bardzo chętnie wybieraliśmy się do nich czy to na zakupy, czy choćby tylko po to, żeby zabić w nich czas. Teraz, gdy w większość niedziel galerie handlowe są nieczynne, na nowo odkryliśmy, że poza tymi złotymi klatkami też jest życie. I chętnie z tego życia zaczęliśmy korzystać. Gospodarka na tym nie straciła. A zakupy i tak są zrobione. I to w mniejszych kolejkach niż w pierwszych miesiącach po wprowadzeniu zmiany. Ludzie zauważyli, że mogą inaczej – lepiej – organizować swój czas. Krok po kroku udało nam się dokonać naprawdę dobrej zmiany, na której wszyscy skorzystaliśmy.
 
 
7 Tylko tyle handlowych niedziel będzie w 2020 r. :
26 stycznia
5 kwietnia (niedziela przed Wielkanocą), 26 kwietnia,
28 czerwca,
30 sierpnia oraz
13 grudnia i 20 grudnia (dwie niedziele przed Bożym Narodzeniem)
 
3 dni z rzędu bez zakupów w dużych sklepach czekają nas za rok w Boże Narodzenie. 25 i 26 grudnia to piątek i sobota, a 27 grudnia to niehandlowa niedziela.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki