Logo Przewdonik Katolicki

Bez żadnego bałwochwalstwa

ks. Artur Stopka
fot. MAURIZIO BRAMBATTI/PAP- EPA

Z powodu kilku figurek przywiezionych z Ameryki Południowej sam papież został oskarżony o łamanie pierwszego przykazania Dekalogu. Rzeźby wylądowały w końcu w Tybrze. Co w całej sprawie poszło nie tak?

Synod dla Amazonii się skończył, a problem Pachamamy pozostał – napisał portal wPolityce.pl. Trudno temu zaprzeczyć. Drobna – wydawałoby się – sprawa obecności w Rzymie w czasie synodalnych obrad kilku przywiezionych z Ameryki Południowej drewnianych figur zaczyna urastać do rangi fundamentalnej kwestii obrony podstaw wiary. W dodatku wygląda na  to, że może ona wpłynąć na odbiór wyników prac synodalnych i to przez wielu katolików na całym świecie. Bardziej nawet niż zapowiedź udzielania święceń kapłańskich żonatym diakonom czy wzmocnienia roli kobiet w Kościele.

Ogłaszając 15 października 2017 r. swoją decyzję o Synodzie dla Amazonii, Franciszek wyjaśnił, że głównym celem tego spotkania ma być określenie nowych dróg ewangelizacji „tej części ludu Bożego, szczególnie ludności pierwotnej, często zapomnianej i bez perspektywy pogodnej przyszłości”. Dodał, że ten brak perspektyw na przyszłość związany jest m.in. z kryzysem amazońskiego lasu deszczowego, płuc mających pierwszorzędne znaczenie dla naszej planety. Dwa lata temu nic nie zapowiadało więc, że jednym z głównych problemów synodu okażą się figury Pachamamy. Podczas uroczystości otwierających zgromadzenie biskupów znalazły się one bowiem w Ogrodach Watykańskich. Potem zostały przeniesione do rzymskiego kościoła Santa Maria in Traspontina. Stamtąd trafiły do Tybru i na czołówki światowych mediów.

Wiedeński konwertyta
Inspiratorem akcji usuwania Pachamamy ze świątyni okazał się Alexander Tschugguel. Ma 26 lat i mieszka w Wiedniu. Ochrzczony został jako luteranin. W wieku piętnastu lat konwertował do Kościoła katolickiego. Zawodowo zajmuje się public relations. Uczestniczy w Mszach św. odprawianych po łacinie w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. Dwukrotnie był współorganizatorem Marszu dla Życia w stolicy Austrii. Organizował też „Różaniec dla Austrii” oraz procesję różańcową przez Wiedeń.
Jak wynika z jego zamieszczanych w sieci relacji, akcja wrzucania wyniesionych z kościoła figurek nie była działaniem pod wpływem impulsu. Alexander Tschugguel interesował się synodem, przyjechał do Rzymu w trakcie jego trwania i widział ustawione w świątyni drewniane figurki przedstawiające kobietę w ciąży. Odebrał to jako formę bałwochwalstwa, ale początkowo nic nie zrobił. Po powrocie do Wiednia, poruszony zaobserwowaną sytuacją, wraz z gronem najbliższych osób doszedł do wniosku, że trzeba zareagować i wizerunki Pachamamy z katolickiej świątyni usunąć. Wrócił – już nie sam – do Rzymu i skutecznie figurki zabrał z kościoła, po czym wrzucił je do rzeki. Jako uzasadnienie swoich działań wskazał pierwsze przykazanie Dekalogu: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”.
 
Dwie reakcje
W podobnym tonie obecność w Rzymie figurek przedstawiających boginię Inków komentowało wielu dziennikarzy katolickich na całym świecie, ale także teologów, łącznie z byłym prefektem Kongregacji Nauki Wiary kard. Gerhardem Müllerem. Również w Polsce znaleźli się publicyści, używający w odniesieniu do całej sytuacji określenia „bluźnierstwo”.
Papież Franciszek zareagował zupełnie inaczej. Jeszcze podczas obrad synodu przeprosił biskupów amazońskich i przywódców plemiennych za to, w jaki sposób zostały potraktowane figurki. Podkreślił, że czyni to „jako biskup tej diecezji”, na terenie której doszło do zdarzenia. Równocześnie stanowczo odrzucił zarzuty, że drewniane posągi były symbolami pogańskimi, i akcentował, że zostały umieszczone w kościele „bez żadnego bałwochwalstwa”. Mało tego. Franciszek nie wykluczył, że mogą być one obecne podczas Mszy  św. kończącej synod. Ostatecznie do tego nie doszło. Jak twierdzą niektóre media, z powodu sprzeciwu części biskupów uczestniczących w synodzie.
 
Dojrzewanie biskupa
Dlaczego papież Franciszek podszedł do kwestii Pachamamy właśnie w taki sposób? Dające do myślenia wyjaśnienie opublikowała agencja Zenith. Jego autorem jest Felipe Arizmendi Esquivel, emerytowany biskup diecezji San Cristóbal de Las Casas w Meksyku, a wcześniej biskup diecezji Tapachula. Bp Arizmendi Esquivel przytoczył rozmowę, jaką przed laty w Boliwii odbył z Indianką z ludu Ajmara. Zapytał ją, czy dla nich Pachamama (Matka Ziemia) i Inti (Ojciec Słońce) są bogami. Indianka odpowiedziała, że ci, którzy nie otrzymali ewangelizacji, uważają ich za bogów, natomiast dla tych z jej ludu, którzy zostali ewangelizowani, Pachamama i Inti nie są bogami, ale najlepszymi darami Boga. Bp Arizmendi Esquivel skomentował jej wyjaśnienie: „Cudowna odpowiedź! Oto, czym są! Są przejawami Bożej miłości, a nie bogów”.
Opowiedział też, jak sam dojrzewał do zrozumienia, czym dla południowoamerykańskich katolików jest Pachamama. Opisał, jak niepokoiło go na przykład, że jego diecezjanie padali na twarz i całowali ziemię. Jednak żyjąc z Indianami, zrozumiał, że nie uwielbiają oni Matki Ziemi jako bogini, ale chcą ją docenić i uznać ją za prawdziwą matkę, ponieważ jest tą, która daje jedzenie, wodę, powietrze i wszystko, czego człowiek potrzebuje do życia. Stopniowo pojął, że nie uważali Pachamamy za boginię, nie uwielbiali jej, a jedynie wyrażali szacunek i modlili się, dziękując za nią Bogu. „Doceniłem ich szacunek dla tych elementów natury, które dają nam życie, i byłem przekonany, że nie uwielbiają ich jako bogów, ale jako dzieło Boga, Jego dary dla ludzkości, i tak też wychowują swoje dzieci” – wyjaśnił meksykański biskup. Przypomniał, że św. Franciszek z Asyżu użył określenia „pani nasza, matka Ziemia” w słynnej Pieśni słonecznej. Zauważył też, że zwrot „matka Ziemia” zastosowali w 2007 r. biskupi w programowym dla Kościoła w tym regionie świata „Dokumencie Końcowym Piątej Ogólnej Konferencji Episkopatów Ameryki Łacińskiej i Południowej”, zwanym potocznie „Dokumentem z Aparecidy”.
 
Dawanie i przyjmowanie
Bp Felipe Arizmendi Esquivel zaapelował, aby nie posądzać nikogo o bałwochwalstwo, zanim pozna się jego kulturę. Sprawa Pachamamy, a także odbiór całego synodu przez część katolików w Europie czy w Stanach Zjednoczonych, pokazuje dobitnie, jak wielkim problemem jest wciąż w Kościele powszechnym inkulturacja. W encyklice Redemptoris missio św. Jan Paweł II wskazywał, że proces włączania Kościoła w kultury narodów wymaga długiego czasu. Tłumaczył też, że nie chodzi o dostosowanie czysto zewnętrzne, gdyż inkulturacja „oznacza wewnętrzne przekształcenie autentycznych wartości kulturowych przez ich integrację w chrześcijaństwie i zakorzenienie chrześcijaństwa w różnych kulturach”. Objaśniał, że chodzi o proces głęboki i całościowy, który dotyczy zarówno orędzia chrześcijańskiego, jak i refleksji oraz konkretnej działalności Kościoła. Stwierdził bez ogródek, że jest to proces trudny, ponieważ nie może w żadnej mierze naruszyć specyfiki i integralności wiary chrześcijańskiej. Rzecz w tym, że przez inkulturację Kościół wciela Ewangelię w różne kultury i jednocześnie wprowadza narody z ich kulturami do swej własnej wspólnoty. Robi to, przekazując im własne wartości, a równocześnie przyjmując wszystko to, co jest w nich dobre i odnawiając je od wewnątrz.
To bardzo istotne. Inkulturacja polega nie tylko na wpisywaniu wartości wypływających z Ewangelii w kulturę poszczególnych narodów. Polega też na przyjmowaniu od nich. A z tym – jak pokazuje praktyka – może być poważny problem. Przyjmowanie wymaga otwartości. Wymaga nie tylko postawy kogoś, kto przynosi i obdarza, ale również kogoś, kto otrzymuje.
 
Styl duszpasterski
Różnice kulturowe są trudniejsze do przekroczenia, niż to się w zglobalizowanym świecie wydaje. Dotyczy to również misji ewangelizacyjnej Kościoła. Nie wszyscy, którzy zostają misjonarzami w odległych od ich ojczyzny miejscach, potrafią przezwyciężyć nie tylko przyzwyczajenia duszpasterskie wyniesione z rodzinnego kraju, ale także, a może nawet przede wszystkim, pewne schematy myślowe dotyczące funkcjonowania wspólnoty Kościoła i międzyludzkich relacji. Misjonarze, którym się to nie udaje, mają niejednokrotnie poczucie niezrozumienia i niespełnienia. Czasami, w sytuacji gdy z uporem usiłują przenieść na inny grunt styl duszpasterski wyniesiony z miejsca pochodzenia i spotyka się to z oporem rdzennej ludności, najlepszym dla wszystkich wyjściem okazuje się powrót misjonarzy do domu.
Czasy, gdy misje dość powszechnie postrzegane były jako nie tylko głoszenie Chrystusa i dobrej nowiny o zbawieniu, ale też przenoszenie w kolejne regiony ziemskiego globu konkretnych, głównie europejskich wzorców kulturowych, minęły. Warto jednak zauważyć, że od samych początków myślenie w kategoriach, które dziś określamy jako inkulturację, było w Kościele obecne i praktykowane. Przykładem jest działanie św. Pawła Apostoła w Atenach. Pokazał, że nie tylko zdaje sobie sprawę z różnic kulturowych, ale również jest otwarty na to, co w innej kulturze stanowi rzeczywistą wartość.
 
Papieski pocałunek

Wspomniany już bp Felipe Arizmendi Esquivel przyznał, że odczuwał niepokój, gdy widział swoich diecezjan całujących ziemię. A przecież św. Jan Paweł II przez całe lata rozpoczynał pielgrzymki w kolejnych krajach świata od ucałowania ziemi. Nikt go nie posądzał o bałwochwalstwo czy pogańskie rytuały. Podobnie raczej nikomu nie przyjdzie do głowy, aby kierować tego rodzaju oskarżenia wobec katolików, którzy w Rezerwacie Archeologicznym w Kaliszu Zawodziu wrzucają monety do garnka stojącego u stóp rzeźby przedstawiającej Światowida. W obydwu przypadkach europejscy katolicy nie mają problemów z odróżnieniem zachowań ściśle religijnych, związanych z wyznawaną wiarą, od takich, które nimi nie są. A przecież przez patrzących z zewnątrz reprezentantów innego kręgu kulturowego mogłyby za takie być uważane.
 
Różowa tunika
Ojciec Łukasz Samiec, franciszkanin, napisał artykuł, w którym wizerunek Matki Bożej z Guadalupe przedstawia jako wzór inkulturacji. Stwierdził, że choć biskup Juan de Zumárraga spoglądając na płaszcz św. Juana Diego, widział obraz namalowany w stylu hiszpańskim, to Indianie od razu zrozumieli i zdołali odczytać przekaz. Przedstawiony wizerunek był dla nich bardzo czytelny. Wszystko było jasne, ponieważ zostało ujęte zgodnie z Kodeksem azteckim. „Poprzez glify, znaki, kolory i symbole ich kultury, zawarte były mity kosmogoniczne i teogoniczne” – wyjaśnił o. Samiec. Na przykład różowa tunika jest kolorem Tonatiuh (albo inaczej Yestlaquenqui) Boga-Słońca. Czarny pas w kulturze azteckiej był używany przez kobiety jako znak bycia przy nadziei. Kwiaty jaśminu na tunice są symbolem świata będącego w nieustannym ruchu.
Historia wizerunku Matki Bożej z Guadalupe pokazuje jeszcze jedną istotną sprawę, która wiąże się ściśle z przypadkiem Pachamamy i Synodu dla Amazonii. Inkulturacja wymaga troski nie tylko o świadomość ewangelizowanych w różnych częściach świata. Trzeba również zadbać o wiedzę i świadomość tych, którzy z rozmaitych powodów i okazji zetkną się z lokalnymi Kościołami, z przejawami włączania tamtejszych kultur w życie chrześcijańskie. Wydarzenia wokół figurek Pachamamy w Rzymie w ogromnej mierze są wynikiem braku powszechnej rzetelnej informacji, pozwalającej nawet najbardziej ostrożnym i skupionym na zagrożeniach katolikom z innych regionów zrozumieć, dlaczego rzeźby znalazły się nie tylko w watykańskich ogrodach, ale również trafiły do katolickiej świątyni. Być może udałoby się uniknąć nie tylko wielkiego medialnego zamieszania, ale również prób interpretowania całego, bardzo ważnego dla Kościoła powszechnego i Kościoła w Amazonii wydarzenia, przez obecność kilku drewnianych figur.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    czloax
    23.12.2019 r., godz. 22:04

    Sw Jan Paweł II całował ojczystą ziemię i nie sądzę, by skłon niezbędny do tego gestu miał drugie znaczenie - pokłon. Możliwe, że ci biedni Indianie mają podobne uczucia do swojej ziemi. Pociesza, że ci schrystianizowani rozumieją, że ziemię mają od Boga. Może ktoś byłby zdolny ich pouczyć, aby pokłon oddawali Temu, bez ktorego nie mieli by jej?

  • awatar
    czloax
    23.12.2019 r., godz. 21:37

    I jeszcze katechizm Kościoła katolickiego 443-446. Nie bagatelizujmy "kilku drewnianych figur". Zdaje się, że wystarczy nawet jedna ...

  • awatar
    czloax
    23.12.2019 r., godz. 21:21

    Mt 6:

    "26 Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? "

    Pan Jezus mówi, że Ojciec żywi a nie ziemia.

    Apokalipsa sw Jana 22:

    "8 To właśnie ja, Jan,
    słyszę i widzę te rzeczy.
    A kiedym usłyszał i ujrzał,
    upadłem, by oddać pokłon
    przed stopami anioła, który mi je ukazał.
    9 Na to rzekł do mnie:
    Bacz, byś tego nie czynił,
    bo jestem współsługą twoim
    i braci twoich, proroków,
    i tych, którzy strzegą słów tej księgi.
    Bogu samemu złóż pokłon!"

    Tu anioł mówi, komu należy się pokłon - Bogu samemu - i komu pokłonów oddawania należy się strzec - stworzeniu!

  • awatar
    czloax
    23.12.2019 r., godz. 21:10

    Jedzenie i wodę daje Bóg i Jemu należy się wdzięczność a nie stworzeniu. Ziemia jest martwa a w najlepszym razie zbiorem roślin i organizmów. Nie dajmy się zwieść!

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki