Ale głęboka niemoc wobec prostego zadania jest tylko pochodną tego, co się działo już wcześniej w głowie Naamana. Otóż on sobie założył, jak powinien się prorok zachować. Z pewnością wyjdzie, obejrzy jego ciało, wykona jakieś sekretne ruchy i wypowie skomplikowane zaklęcia. Tymczasem nie stało się nic podobnego. Mąż Boży nawet do niego się nie pofatygował. Nie zrobił nic, a jedynie kazał umyć się w rzece. To wodza wojsk syryjskich głęboko dotknęło. Poczuł się zlekceważony.
Myślę, że często realizujemy scenariusze żywcem wzięte z tej prastarej opowieści. Kierujemy się własnymi oczekiwaniami, snujemy wizje, jak powinny potoczyć się wypadki, kto i jak powinien się zachować. Reżyserujemy czekający nas bieg wydarzeń, a gdy życie toczy się inaczej i ludzie zachowują się po swojemu, bo dlaczego mieliby realizować nasze scenariusze? Tupiemy nogami i wściekamy się, podlewając rozczarowanie urażonymi ambicjami. Jakże trudno przyjąć rozwiązania proste i łatwe do wykonania, jakby ignorowały one ukryte w nas wielkie możliwości.
Znajomy wysłał swego przyjaciela, któremu w życie małżeńskie poczęła sączyć się gorycz, do jednego z wielkich duszpasterzy. Gdy wrócił, był zupełnie zawiedziony, gdyż ten zamiast wysłuchiwać jego dogłębnych analiz psychologicznych szepnął mu do ucha: „Jest maj. Niech pan przyniesie żonie bukiecik konwalii”. Myślał, że po wnikliwej analizie jego sytuacji, duchowny zaleci mu jakieś wyrafinowane praktyki duchowe i jeszcze dołoży terapię. A tu bukiecik konwalii… On gotów szklarnie wybudować, ale na białe pachnące kwiatuszki się nie zdobył.
Chwila refleksji
W jakich sytuacjach podejmowane proste działania przynosiły zaskakująco dobre rezultaty?