Te kluczowe wyzwania to utrzymanie chwiejącej się jedności europejskiej po brexicie oraz przygotowanie Unii do nowych wyzwań w globalnej perspektywie.
Królowa będzie tylko jedna
Sukces nowej przewodniczącej Komisji Europejskiej będzie zależał przede wszystkim od jej umiejętności koalicyjnych. Niemiecka polityk zdaje sobie sprawę, że załagodzenie dotychczasowych sporów – czy to o migracje, czy to o tzw. praworządność w Polsce – jest niezbędne. Choć Parlament Europejski odrzucił kandydaturę Węgra, Laszlo Trócsányi’ego na stanowisko komisarza ds. polityki sąsiedztwa i rozszerzenia UE, to jednak samo wysunięcie tej kandydatury było już wymowne. Ursula von der Leyen dała wyraźny sygnał, że nie będzie kontynuatorką polityki migracyjnej Angeli Merkel, a okres polityki otwartych drzwi zmierza ku końcowi. Z drugiej strony kluczowym komisarzem do spraw klimatycznych miałby zostać Frans Timmermans, który zapewne będzie kontynuował kurs na zwarcie z państwami Europy Środkowej. Próba nowego otwarcia nie będzie więc łatwa, jednak z perspektywy globalnych zmian i nowego wyścigu mocarstw liderzy państw Europy muszą uświadomić sobie, że najlepszym gwarantem ich interesów jest jedność.
Dla realizacji tego celu niezbędne jest umocnienie pozycji nowej szefowej Komisji. Wskazanie na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej po upływającej kadencji Donalda Tuska nieznanego szerzej Belga Charlesa Michela pozwoli zneutralizować starcia między charyzmatycznymi osobowościami, jakie miały miejsce pomiędzy Tuskiem a dotychczasowym szefem Komisji Jeanem-Claudem Junckerem. Jest to powrót do znanego już modelu z Hermanem van Rompuyem (przewodniczącym Rady Europejskiej w latach 2009–2014), który praktycznie nie odgrywał żadnej roli politycznej.
Zatem królowa będzie tylko jedna, a wyborcze przemeblowania w państwach członkowskich w najbliższych latach będą jej sprzyjały. Za ponad rok w Niemczech na polityczną emeryturę udaje się Angela Merkel, niepewny swojej przyszłości może być niepopularny we Francji Emmanuel Macron, którego w 2022 r. czeka wyborcze starcie z Marine Le Pen. Pobrexitowa Wielka Brytania stanie się petentem dla Brukseli, zresztą niemiecka przewodnicząca już pokazuje swoją stanowczość w stosunku do nieporadnej polityki Brytyjczyków.
Właśnie te okoliczności mogą być dla Ursuli von der Leyen wiatrem w żagle. To ona będzie twarzą Europy, stając się realnym liderem nadającym ton europejskiej polityce.
Między USA a Chinami
Znacznie trudniejszym wyzwaniem dla przyszłej Komisji Europejskiej będzie wzmocnienie Wspólnoty na arenie globalnej. Skomplikowaną sprawą staje się kwestia rosyjska. Niemiecka przewodnicząca, jako była minister obrony swojego kraju, zdaje sobie sprawę z rosyjskiego zagrożenia – o czym zresztą nieraz publicznie mówiła – nie tylko militarnego, ale również działań destabilizujących Zachód. Komisja Europejska zresztą już teraz jawnie reaguje na rosyjską politykę informacyjną, odsłaniając na stronie internetowej euvsdisinfo.eu aktualne działania dezinformacyjne Moskwy wobec Unii Europejskiej. Z drugiej strony szereg państw chciałby nowego otwarcia z Rosją, o czym świadczy zapowiedź resetu ze strony Macrona. W brukselskich kuluarach mówi się, że sankcje zostaną zniesione jeszcze w tym roku kalendarzowym, co de facto przypieczętowałoby aneksję Krymu i rosyjskie roszczenia na wschodzie Ukrainy. Jednak nie wszyscy w Europie popierają ten kierunek. Państwa Europy Środkowo-Wschodniej zdają sobie sprawę, że naczelnym celem Federacji Rosyjskiej jest zbudowanie strefy wpływów. Wpatrzony w ekonomiczną konkurencyjność Zachód nie rozumie rosyjskiej geopolityki, w tym procesów wasalizacji przez Moskwę tzw. bliskiej zagranicy. Przykładem takiego ignorowania zagrożeń jest projekt gazociągu Nord Stream, który w znacznej mierze uzależnia Niemców od rosyjskiego dostawcy, osłabiając Ukrainę jako kraj tranzytowy.
Dodatkową komplikacją w kwestii rosyjskiej są bardzo chłodne relacje na linii Unia Europejska–USA. Trudno w tej chwili mówić o wspólnym interesie euro-amerykańskim w sprawie Rosji. W podejściu do Donalda Trumpa raczej niewiele się zmieni, bo brukselskie elity uważają jego osobę i politykę za okres przejściowy. Sama polityka USA wobec Europy jest również dwuznaczna: z jednej strony amerykański prezydent oskarża Unię o wykorzystywanie USA, strasząc Brukselę wojną celną i wzywając europejskie państwa NATO do poszerzenia wydatków na obronę, z drugiej strony, inwestując militarnie na wschodniej flance, podtrzymuje strategiczny Sojusz Północnoatlantycki.
Jednak dla Trumpa kwestia rosyjska pozostaje ważna z uwagi na relacje z Chinami, w których Rosja odgrywa rolę czynnika równowagi. Wiele wskazuje na to, że Europa będzie musiała włączyć się w tę grę globalną, definiując swoją rolę na mapie wpływów.
Kluczowym wyzwaniem dla Europy będą Chiny, które z gospodarki kopiowania, przechodzą na własne technologie oraz biorą na cel ekspansywną, globalną ekonomię, o czym mogliśmy się przekonać niedawno w kwestii technologii 5G.
Europejska oaza
Unia Europejska to projekt politycznych wartości i uwspólniania dobrobytu, szacunku wobec praw człowieka, gwarancji wolności obywatelskich i religijnych, wolnych mediów. Program rozwoju Chin czy Rosji zdecydowanie odbiega od takich fundamentów. Być może jeszcze nigdy dotąd kwestia aksjologiczna w polityce europejskiej nie odgrywała tak ważnej roli jak obecnie. Poza Stanami Zjednoczonymi pozostałe mocarstwa światowe nie ukrywają politycznych skłonności do poszerzania wpływu na obywateli, czy wręcz rozwijania technologii kontroli (przykładem mogą być „punkty karne” za zachowanie, jakie wprowadziły Chiny). Nie będzie wielkim zaskoczeniem, że to w Europie, mimo jej wszystkich wad i niedociągnięć, zakres wolności, poczucie stabilizacji i dobrobytu są najwyższe na świecie. Przypominanie sobie, że na Starym Kontynencie udało się zbudować najdłuższą w nowożytnej historii taką konstrukcję polityczną, nie jest wcale banalne. Czy jednak Ursuli von der Leyen wystarczy to, by dać nowy impuls, który może scalić Europę?