Choć trzeba przyznać, parę drzew udało jej się złamać, a gdzieniegdzie nawet nie było prądu. Więc leży Golem pozbawiony mocy, na boku – i mało kto o tym wie, bo w ogóle mało kto o nim wiedział nawet kiedy stał. To znaczy początkowo niektórych denerwował, mimo że był schowany jeszcze bardziej niż teraz. Najpierw odcięli mu część ramienia, a innym udało się oderwać go od podstawy i przewrócić, zupełnie tak jak teraz wiatrowi. Černy to artysta sławny, kontrowersyjny i nietani, wykonał tę rzeźbę na zamówienie i zgodnie z prośbą postać Golema jest tym razem dość konwencjonalna i nikogo nie powinna obrażać. A jednak najpierw postawiono ją pomiędzy dwoma drzewkami, tak jakby w obawie, żeby nikt jej nie zobaczył. Artysta chciał, aby Golem co jakiś czas zmieniał swoje miejsce, pojawiał się w mieście to tu, to tam, jak prawdziwy strażnik i obrońca Żydów, który ma wszystko na oku. Władze miasta się takiego poruszającego Golema wystraszyły, pozwalając mu w końcu jedynie na wyjście spomiędzy drzewek. Ostatecznie Golem stanął pośrodku alejki, którą i tak mało kto chodzi, najwyżej studenci znajdującego się obok Uniwersytetu Artystycznego.
A w ogóle dlaczego niby miałby Golem chodzić po Poznaniu? Czy nie powinien zostać na zawsze na poddaszu synagogi w Pradze? W dzieciństwie Golem kojarzył mi się z Frankensteinem, bo oddaje podobną ideę: zabawy człowieka w stwórcę, którego stworzenie wymknęło się spod kontroli. Ulepiony golem z gliny miał być ożywiony przez odpowiednią kombinację liter, boskie zaklęcie. Mógł to zrobić tylko człowiek o czystym sercu. Wielu próbowało, ale udało się tylko jednemu. Legenda mówi, że twórcą Golema był poznański Żyd, Jehuda Löw ben Becalel, talmudysta i mistyk. Wprawdzie urodził się w Poznaniu około 1520 r., ale związany był z Pragą, choć i tu, w stolicy Wielkopolski sprawował ważne funkcje: był głównym rabinem Poznania i Wielkopolski, ale ponieważ był też głównym rabinem Pragi, to mówiło się „Nasz Nauczyciel Rabbi Lew z Pragi”. Powołane przez niego do życia monstrum, Golem, miało bronić praskich Żydów przed wzmagającą się w tamtym czasie agresją i antysemickimi atakami. A gdyby teraz taki Golem pochodził to tu, to tam, pojawiał się znienacka, zaglądając przez ramię tym, którzy wciąż czują misję wypisywania antysemickich haseł na murach? Przydałby się? Tymczasem w Poznaniu leży na bruku, bezbronny i bezsilny.