Nasza postawa wobec misji pozwala określić, jakimi jesteśmy chrześcijanami. Czy zdajemy sobie z tego sprawę? Podejrzewam, że nie za bardzo. Dlatego byłoby doskonale, by ten nadzwyczajny miesiąc, z równie nadzwyczajnym skutkiem poruszył sumienia katolików, także w Polsce.
Ostatnio uderzyło mnie spostrzeżenie pewnego byłego misjonarza, który obecnie krzewi idee misji w całej Polsce, jeżdżąc po kraju z rekolekcjami i wykładami. Otóż zauważył on, że tam, gdzie parafia jest otwarta na dzieło misji i angażuje się w tę sprawę modlitewnie i materialnie – tam i inne wymiary duszpasterstwa są naprawdę żywe. Co stanowi bardzo konkretne potwierdzenie prawdziwości słów, że wiara umacnia się, gdy jest przekazywana. Innymi słowy: świadomość odpowiedzialności za przekazywanie Dobrej Nowiny innym – bo jest to dobro tak wielkie, że nie można zostawić go tylko dla siebie – uruchamia pokłady energii, która, jakkolwiek górnolotnie to brzmi, usposabia do bycia autentycznym apostołem. To niesłychanie ważne, bo – jak widać – ów apostolski zapał nie ogranicza się wyłącznie do dzieła misji w odległych krajach, ale w naturalny sposób owocuje w odniesieniu do życia parafii i jej wyzwań. Można więc bez większego ryzyka założyć, że żywa świadomość misyjna będzie sprzyjać wychodzeniu takiej parafii do osób czy środowisk, które na co dzień nie mają żywego kontaktu z Kościołem, a do których Kościół ma obowiązek docierać. I dlatego właśnie ożywianie ducha misyjnego jest dla całej wspólnoty wierzących tak ważne.
Tymczasem można odnieść wrażenie, że dla katolików w Polsce zaangażowanie na rzecz misji stanowi jakąś tam opcję: ewentualnie mogę. Brakuje nam chyba poczucia współodpowiedzialności za ludzi nieznających jeszcze Ewangelii i za tych, którzy wyruszają na inne kontynenty, by ją głosić. Miesiąc misyjny powinien wzbudzić namysł nad tym, dlaczego tak się dzieje. W polskich realiach parafialnych bardzo wiele zależy od proboszcza – także więc kształtowanie wyobraźni misyjnej, która powinna owocować modlitwą, troską o powołania misyjne i ofiarami na rzecz całego dzieła. Jak to wygląda w praktyce? Powiedzmy sobie szczerze – różnie. Ale z drugiej strony, nikt nie broni świeckim, by mocniej zaangażowali się w to dzieło i wspólnie z proboszczem dopilnowali, by trzykrotne w ciągu roku zbiórki pieniędzy na misje, poprzedzone stosownym kazaniem, rzeczywiście odbyły się we wszystkich parafiach.
Polska parafialna musi więc być coraz bardziej Polską myślącą misyjnie. Jak widać, zaangażowanie na rzecz bliźniego w odległych krajach może ożywiać nasze parafie, zmieniać tutejszy Kościół i przemieniać nas samych.