Pierwszym miejscem, w którym uczymy się społecznie akceptowanych zachowań, a także obrazu siebie i stosunku do naszego ciała, jest rodzina. Wpływa na to kilka czynników.
Od niemowlęctwa
Pierwszym jest dotyk i kontakt fizyczny, bliskość, rozumienie sygnałów płynących z ciała (głód, złość, spokój). Pomoc rodzica w rozpoznawaniu emocji i zarządzaniu nimi jest tutaj kluczowa. Z wiekiem dzieci poznają też możliwości swojego ciała i jego ograniczenia – np. przez bolesne upadki. Zyskują poczucie własnej skuteczności w działaniu, a czasem jako nastolatkowie na nowo borykają się z pewną niezdarnością ciała właściwą dla tego okresu.
Ważnym elementem wpływającym na rozwój obrazu ciała jest zauważanie i docenianie przez dorosłych tego, co robią dzieci. Badania, w których obserwuje się rodziców patrzących na niemowlaki w szpitalu, wskazują, że już o kilkudniowych chłopcach mówiono „silny, dzielny”, a dziewczynki częściej określano jako „śliczne i delikatne”, mimo że w tym wieku różnice fizyczne są w oczywisty sposób mało dostrzegalne. Na dalszych etapach dojrzewania zdarza się często, że chłopcy mają więcej swobody w wyjściach w towarzystwie rówieśników. Ze względu na obawę przed nastoletnimi ciążami i niebezpieczeństwo przemocy seksualnej dziewczynki mają więcej ograniczeń (wcześniejsze powroty, unikanie sytuacji, gdy wracają same), a ich strój jest bardziej krytycznie oceniany (np. jeśli ubrania odsłaniają za dużo ciała). W oczywisty sposób wynika to z troski, ale daje też sygnał, że ich wygląd jest oceniany, a ich zachowanie obserwowane czujniej niż u chłopców.
Diety, emocje i co komu wolno
Kolejnym czynnikiem wpływającym na obraz ciała jest stosunek do jedzenia i diet. Dziewczynki o wiele częściej niż płeć przeciwna cierpią na zaburzenia odżywiania. 40 proc. dziewczynek w wieku 5–9 lat twierdzi, że chciałoby wyglądać szczuplej, podczas gdy statystycznie to chłopcy mają częściej nadwagę. Dziewczynki niezależnie od wagi częściej przechodzą na dietę w wieku poniżej 11 lat, jeśli odchudzają się ich matki. Bardzo wyraźne jest tu przenoszenie zachowań obserwowanych w domu. Jeśli dziewczynka słyszy, że mama narzeka na swoją wagę albo nieskuteczną dietę, może przyjąć taką walkę ze swoim ciałem jako element bycia kobietą. Jeśli chłopiec słyszy od rodziców, że ma być silny, nie być „mięczakiem” i nie „mazać się jak baba”, może odcinać sygnały dawane mu przez ciało (złość, napięcie, stres albo smutek) i omijać okazje, które pozwolą mu je konstruktywnie rozładowywać.
Dziewczyny nie łażą po drzewach
Kulturowo przekazywane wzorce dla każdej z płci mogą być potencjalnie opresyjne. Dziewczynki częściej noszą ubrania krępujące ruchy (sukienki, których lepiej nie brudzić wspinaniem się po drzewach). Obserwują mamy, które ćwiczą nie po to, aby dobrze się czuć, ale by dobrze wyglądać. Mają wyrzuty sumienia, gdy zjedzą ciasto, o wiele więcej czasu niż tatusiowie spędzają na przygotowaniu się do wyjścia (przeciętnie 2–5h więcej na tydzień niż mężczyźni), a może nawet pielęgnują przekonanie, że kobieta, aby ładnie wyglądać, musi trochę pocierpieć (depilować nogi, chodzić na wysokich obcasach, nosić obcisłe sukienki, spędzać godziny u fryzjera i kosmetyczki – i wtedy dopiero dobrze się czuje). Idąc krok dalej, mogą wysnuć wniosek, że piękny wygląd jest pierwszym warunkiem spełnienia innych ważnych celów („muszę pięknie wyglądać, żeby dobrze się czuć, mój wygląd jest nieustannie oceniany”).
Chłopcy stykają się z innymi przekonaniami na temat męskości: ceniona jest siła, sprawność, dawanie sobie rady w przeciwnościach, mniejsza ekspresja emocji – tymczasem ich werbalizacja mogłaby pomóc zmniejszyć agresywne zachowania, chłopcy częściej niż dziewczynki cierpią na tzw. analfabetyzm emocjonalny, gdy trudno im mówić, co czują, i swoją złość wyładowują w działaniu.
Lubię swój nos, ale już nie biodra
Dorastające dzieci słuchają nas i obserwują, jak traktujemy swoje ciało. Czy je lubimy, jak podchodzimy do jego niedoskonałości, ograniczeń, starzenia się. Czy umiemy dbać o swoje zdrowie, sen, dobre samopoczucie, czy sprawiamy sobie przyjemności. To dla nich fundament, kiedy wchodzą w świat przesycony reklamami, idealnymi zdjęciami na Instagramie i presją otoczenia. W psychologii mówi się o tzw. fat talk, ugly talk i old talk, czyli rozmowach o trudnościach w osiągnięciu odpowiedniej wagi, o tym, co się nam w sobie nie podoba i jakie widzimy u siebie oznaki starzenia. Dla dorosłych trudne bywa zaakceptowanie starzenia się i ograniczonych możliwości ciała, choć czasem pewnie traktujemy takie rozmowy jako sposób podtrzymania konwersacji. Słuchające nas dzieci albo dojrzewający nastolatkowie mogą już nie mieć podobnego filtra.
Podobnie może działać komentowanie wyglądu innych, np. na spotkaniach rodzinnych (i znów częściej kobiety są obiektem takich komentarzy). Nawet jeśli są to komplementy, to mogą działać na kobiety w taki sposób, że stają się bardziej świadome swojego wyglądu, tego, że są obserwowane, w pewnym sensie uprzedmiotowione. Interesujące też, że według badań realizowanych na Uniwersytecie Sussex kobiety częściej postrzegają swoje ciało fragmentarycznie („lubię swój nos, ale już nie biodra”) w porównaniu do mężczyzn, którzy skupiają się bardziej na możliwościach swojego ciała („szybko biegam, wspinam się”) i oceniają je bardziej pozytywnie. Nawet kobiety pytane o to, co lubią w swoim ciele, skupiają się na wymienianiu lub myśleniu o swoich niedoskonałościach.
Nie bez znaczenia są oczekiwania kulturowe. W polskim podejściu do komplementów utarło się też, że nie należy się zbytnio chwalić, a komplementy przyjmować ze skromnością lub najlepiej lekko im zaprzeczyć („Piękna sukienka” „Ma chyba z 10 lat, nie wiedziałam, w co się dziś ubrać”). „Schudłaś” to komplement, nawet jeśli utrata wagi jest związana z chorobą, a powrót do wagi sprzed ciąży jest jednym z warunków „radzenia sobie”. Zanim popadniemy w obsesję „czy w ogóle mogę powiedzieć kobiecie, że ładnie wygląda, żeby jej nie urazić?”, zastanówmy się, jak wspierać pozytywny wizerunek ciała u dzieci i dorosłych.
Czy chciałbyś tak wyglądać?
Kluczowe znaczenie ma tutaj pielęgnowanie rodzinnych wartości i rozmowy o wzorcach proponowanych przez świat z dziećmi – które czasem bezkrytycznie je akceptują („Co myślisz o tej reklamie?”, „Czy to zdjęcie wydaje ci się realistyczne?”, „Czy chciałbyś tak wyglądać?”). Gdy ostatnio oglądałam z mężem serial Star Trek z lat ‘80, nie mogłam się powstrzymać od komentarzy, że kobiety w tym filmie były dość kusząco ubrane i niewiele mówiły, tylko mężczyźni mieli broń i rozmawiali o tym, jak rozwiązać problem, a kobiety dawały się ratować. Istnieje tzw. test Alison Beschdel, który pierwszy raz pojawił się w komiksie z 1985 r., pozwalający ocenić, jak w filmach i mediach pokazywane są kobiety. Trzeba zadać sobie trzy pytania: czy w opowieści występują przynajmniej dwie bohaterki? Czy są one kimś więcej niż tylko ozdobą dla panów? Czy dążą do czegoś więcej niż romans, czy rozmawiają o czymś innym niż mężczyźni albo wygląd? Wiele filmów mogłoby nie przejść tego testu i to też jest temat, na który można rozmawiać z nastolatkami.
Ciało i talent
Zdrowemu obrazowi ciała i kształtowaniu poczucia własnej wartości sprzyja docenianie tego, co potrafimy, a nie tylko jak wyglądamy – np. docenianie umiejętności naszego ciała, które biega, wspina się, pokonuje choroby, uczy się języków, jest z nami od kilkudziesięciu lat albo daje nowe życie. Pomaga także skupianie się na tym, jaką wartość wnosimy. Jeśli spytamy siebie samych albo swoje nastoletnie dzieci, za co chciałbym być zapamiętany, rzadko kto odpowie: „chcę być osobą, którą inni uważają za ładną”. Połączenie pozytywnego obrazu ciała z wartościami rodzinnymi i talentami, w które zostaliśmy wyposażeni, może wzmocnić nasze dzieci i nas samych w zetknięciu z tym, co proponuje otoczenie czy media.
Polecane lektury:
Obsesja piękna. Jak kultura popularna krzywdzi dziewczynki i kobiety, dr Renee Engeln
Wychowując Kaina. Jak zatroszczyć się o życie emocjonalne chłopców, Dan Kindlon, Michael Thompson |