Logo Przewdonik Katolicki

Nowe rozdanie na Ukrainie

Jacek Borkowicz
fot. SERGEY DOLZHENKO/EPA/PAP

Partia nowo wybranego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego wygrała praktycznie na całym obszarze tradycyjnie podzielonego dotąd kraju. Czy dobrze to wróży przyszłości naszych sąsiadów?

Zależeć to będzie od tego, czy Zełenski i jego partia Sługa Narodu w stosunkowo krótkim czasie wyraźnie i wiarygodnie określą strategiczne priorytety dla Ukrainy. A po ich wytyczeniu – czy będą w stanie je realizować.
 
Poroszenko wyparował
W głosowaniu 21 lipca Sługa Narodu zdobył 44 proc. głosów wyborców, co daje mu zdecydowaną większość w ukraińskim parlamencie. Partia Petro Poroszenki, dotychczasowego prezydenta i siłą rzeczy głównego antagonisty Zełenskiego, osiągnęła zaledwie 9 proc., co należy uznać za klęskę. Więcej od niej (11,5 proc.) zdobyła nawet powstała całkiem niedawno, bo w listopadzie ubiegłego roku, Opozycyjna Platforma – Za Życiem, kierowana przez Wiktora Medwedczuka, powszechnie uważanego za polityka prorosyjskiego i „przyjaciela Władimira Putina”. Medwedczuk istotnie jest częstym gościem na Kremlu, ostatnio przybył tam po wyborach. Moskiewski „przyjaciel” zaprezentował mu wizję porozumienia oraz obniżki o jedną czwartą cen ropy i gazu.
Do czasu pojawienia się Zełenskiego na ukraińskiej scenie politycznej schemat kolejnych wyborów – zarówno parlamentarnych, jak i prezydenckich – opierał się, z grubsza, na podziale na wschód i zachód. Ten ostatni uchodzi za region bliższy wartościom europejskim, ale jednocześnie skażony nacjonalizmem. Z kolei wschód, o mniejszej kulturze obywatelskiej, jest mentalnie terenem bardziej otwartym i chłonnym. To potencjalny plus, ale zawsze, z powodu bliskości z rosyjskim sąsiadem, wiążący się z ryzykiem „wchłonięcia” wartości niepożądanych z punktu widzenia ukraińskiej racji stanu.
Ten krajobraz uległ kompletnej zmianie z momentem pojawienia się na politycznym ringu lidera Sługi Narodu. Zełenski, który 21 kwietnia wygrał w cuglach z Poroszenką (stosunkiem głosów 3:1), zdobył poparcie zarówno we wschodniej, jak i w zachodniej połowie kraju. Z jednym tylko wyjątkiem: za starym prezydentem, jak mur, głosowały okręgi dawnej Hałyczyny-Galicji, czyli południowowschodnie terytoria przedwojennej RP. Ale w ogólnoukraińskiej skali to tylko mała część kraju. W lipcowych wyborach padł nawet ten ostatni bastion: we Lwowie, Tarnopolu i Iwanofrankowsku partia nowego prezydenta osiągnęła wyniki co prawda słabsze niż w innych częściach kraju, lecz w wielu miejscach wybiła się tam na pierwszy plan. Tym samym stronnictwo Poroszenki wyparowało z ukraińskiego krajobrazu.
 
Zełenski czy Hołoborodko?
Czy ludzie życzący dobrze Ukrainie powinni się tym faktem cieszyć, czy też martwić? Konia z rzędem temu, kto na owo pytanie poważnie odpowie! Owszem, fakt tak jednomyślnej postawy społecznej zazwyczaj bywa interpretowany jako siła, jednak na Ukrainie warto patrzeć na to z daleko idącą ostrożnością. Obecny prezydent, zanim zdecydował się stanąć w wyborczych szrankach, zdobył popularność jako komik telewizyjny. Cóż to szkodzi? – zapytałby ktoś. Ronald Reagan też był wcześniej aktorem, a jako prezydent potrafił doprowadzić do upadku niezwyciężony dotąd Związek Sowiecki.
Sęk w tym, że Reagan, póki nie został prezydentem, grał jedynie role kowbojów, tymczasem Zełenski, w emitowanym od pięciu lat popularnym serialu telewizyjnym, konsekwentnie gra... samego siebie. Zmienił tylko imię i nazwisko. Bohaterem Sługi narodu (tak, tak – serial nazywa się identycznie jak zwycięska partia) jest skromny nauczyciel historii Wasyl Hołoborodko, który zniecierpliwiony wszechobecną korupcją postanawia doprowadzić do sytuacji, w której „nauczyciel żyje jak prezydent, a prezydent jak nauczyciel”. Przekonuje rodaków, wygrywa wybory i sam zostaje prezydentem. Są oczywiście i wraże siły, którym prawie udaje się podstawić nogę zwycięzcy. Ale Hołoborodko i z potężnymi wrogami potrafi sobie poradzić, wraca na arenę i kieruje Ukrainę ku dobrobytowi oraz potędze.
To w sumie dość banalny scenariusz filmowy. Ale zdecydowana większość Ukraińców, oglądająca serial od 2015 r., uwierzyła, że tak wygląda prawda. Ci ludzie, głosując na Hołoborodkę-Zełenskiego, pomylili fikcję z rzeczywistością. Wyborczym aktem wymietli swój dom, jak ów człowiek z Ewangelii św. Łukasza. Ale w wymiecionym domu ktoś w końcu musi się rozgościć. Być może będzie to zły duch, który wróci tam razem z siedmioma innymi (Łk 11, 24–26).
 
Czy przeskoczy tę poprzeczkę?
Ukraińcy skreślili Poroszenkę, gdyż ten, mimo zapowiedzi, nie potrafił rozgromić dwóch hydr dławiących życie społeczne tego kraju: oligarchii oraz korupcji. Zrobili to, mimo że z perspektywy ostatnich pięciu lat kadencję prezydenta należy ocenić jako udaną. Pamiętajmy że przypadła ona na najtrudniejszy dla kraju czas utraty Krymu oraz wojny w Donbasie. Poroszenko potrafił przeprowadzić państwo przez ten wiraż, a to już dużo. A że nie wyplenił ze szczętem ustrojowego zła? W podobnych warunkach chyba nikomu innemu by się to nie udało. A teraz ci sami Ukraińcy, którzy tak wysoko postawili poprzeczkę Poroszence, dali nieograniczony kredyt zaufania człowiekowi pokazującemu, że umie wygrywać, ale... na ekranie telewizora. Trudno nie niepokoić się takim stanem ukraińskich umysłów.
Jak na razie, program Zełenskiego i jego partii ogranicza się do sloganu „Nie kłamać, nie kraść i nie poddawać się”. Przyznajmy, że to stanowczo za mało jak na stronnictwo rządzące 45-milionowyn państwem. Wszystkie ważne sprawy – począwszy od zagranicznych (kwestia sojuszy, stosunki z Rosją), skończywszy zaś na wewnętrznych – są w tej chwili przez jego lidera jedynie mgliście zarysowane. Czy tytułowy bohater Sługi narodu rzeczywiście okaże się użytecznym sługą – przekonamy się niebawem. A Ukraińcy, jak już wiemy, wysoko stawiają poprzeczkę oczekiwań.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki