I choć opozycja i liberalni komentatorzy narzekali, że Polska nie osiągnęła nic dla siebie, że zdolna jest jedynie blokować Fransa Timmermansa, reakcja zebranych w Katowicach działaczy PiS pokazuje, jak ważne było dla prawicy utrącenie kandydatury holenderskiego polityka. Stał się on bowiem twarzą tej części Europy, która – jak wynika z prawicowej narracji – z walki z politykami Europy Środkowej i Wschodniej uczyniła treść swej polityki. W takim rozumieniu Timmermans jawi się jako polityk, który przyszłość Unii widzi w walce z partiami populistycznymi czy prawicowymi.
W oczach polityków i sympatyków PiS Timmermans skleił się z politykami opozycji, Donaldem Tuskiem i innymi. Dlatego dla nich powstrzymanie go przed objęciem fotela szefa Komisji Europejskiej nie było tylko polityką negatywną czy destrukcją, jak chcą to pokazywać politycy opozycji. To symboliczne zwycięstwo. Morawiecki w oczach swych sympatyków jawi się jako dzielny książę, który właśnie ukatrupił strasznego smoka, symbol wszystkiego co złe i wstrętne. Dlatego wyborcy prawicy wybaczą polskiemu premierowi, że żaden Polak nie zajął ważnego stanowiska w Unii, że nawet nikt z naszego regionu nie dostał żadnej z najważniejszych funkcji w Unii, że nawet kandydat PiS przepadł w wyborach na jednego z kilkunastu wiceprzewodniczących Parlamentu Europejskiego.
Kłopot w tym, że liberalni krytycy rządu nie muszą podzielać poglądów sympatyków prawicy. Jeśli chcą jednak trafiać do społeczeństwa, powinni przynajmniej próbować ich zrozumieć, zrozumieć ich motywacje i wartości. Tym bardziej że wynik tego szczytu jest ważną lekcją, jak zmieniła się Europa w ostatnich latach. Najważniejsze stanowiska podzielili między siebie wyłącznie politycy starej Unii – i nie można tu za wszystko winić Polski, choć rzeczywiście jest największym państwem tzw. Nowej Europy. Francja dostała ważne stanowisko szefa Europejskiego Banku Centralnego, który ma kolosalne znaczenie na kształtowanie polityki gospodarczej Unii.
Szefem Komisji Europejskiej po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat będzie polityk z Niemiec – dotychczasowa szefowa niemieckiego MON Ursula von der Leyen. Niemcy, którzy od lat byli oskarżani o to, że mają największy wpływ na politykę Unii, dziś dostają stanowisko, które ten wpływ sankcjonuje. Bo też ten szczyt pokazał, że to szef Komisji Europejskiej jest najważniejszym politykiem w UE. Nie szef Rady Europejskiej, którym był Donald Tusk, a którego zastąpił dość bezbarwny dotychczasowy premier Belgii, nie szef Parlamentu Europejskiego. To szef Komisji ma narzędzia do tego, by zmieniać Unię, by wytyczać nowe kierunki. Mimo zaś krytyki, jaka spotykała wcześniej PiS ze strony von der Leyen, jej wizja przyszłości Unii jest znacznie bliższa polskich interesów (i to dotyczy zarówno PiS, jak i PO) niż Fransa Timmermansa.