Wizerunkowo Adam Bodnar przegrał, a wraz z nim opozycja. Role zostały rozdane. Patryk Jaki ogłosił: „Oto obrońcy bandytów”.
Spór toczy się na linii prawica–lewica czy prawica–liberałowie. Prawica kładzie nacisk na twardość i skuteczność, jej oponenci na gwarancje praw człowieka. Ale po stronie rzecznika opowiedział się krytyczny wobec wielu jego interwencji, po raz kolejny maszerujący pod prąd Tomasz Terlikowski. Przypomniał, że każdy, także podejrzany o morderstwo, ma ludzką godność, że wyprowadzanie go w majtkach to akt przemocy. Takie stanowisko spotyka się dziś z agresywnymi drwinami. Niemniej ono nie wynika z liberalnego dogmatyzmu, a z najgłębiej pojmowanego chrześcijaństwa.
Poza argumentami odwołującymi się do emocji, pojawiły się też niby merytoryczne. Czytam, że policja miała prawo wyprowadzać go w najcięższym typie kajdanek i w bieliźnie, bo chroniła w ten sposób samą siebie. Istotnie, prawa formalnie nie złamano – wobec domniemanych sprawców najgorszych zbrodni można stosować większe rygory. Tyle że zadam pytanie retoryczne: czy przy 30-stopniowym mrozie też by go wyprowadzono prawie nagiego? Pewnie nie. A czy nieokrycie go choćby kocem, naprawdę ochroniło zbrojnych po zęby funkcjonariuszy? Nie, to swoista manifestacja potęgi państwa, dodatkowa forma kary. A może i przekonanie, że takiego delikwenta łatwiej się złamie, że będzie bardziej skory się przyznać.
Towarzyszyły temu zdarzenia, których nawet obrońcy policji nie usprawiedliwiają, choćby wyciek wizerunku kogoś nawet nieoskarżonego. Dodałbym też do tego obrzydliwy obyczaj kręcenia sekwencji zatrzymywania, aby powtarzać to potem we wszelkich telewizjach. Dalsze kroki – choćby przesłuchiwanie podejrzanego nocą, bez adwokata, było już nie tylko brzydkie, ale i niemądre. Tak uzyskane zeznania łatwiej potem podważyć. Ba, skarżyć się na Polskę w Strasburgu.
Premier jest z policji zadowolony, ja – nie. Wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia ze sprawcą mordu. Więc ja mu nie współczuję. Ale pomijając już poczucie, że państwo powinno stronić od zemsty, chodzi o standard. W momencie zatrzymywania pewności nie było. I często jej nie ma. Ludziom entuzjazmującym się, że dobrze mu zrobili, nie życzę, aby sami padli ofiarą takiego obyczaju. Bo podejrzanym – co nie znaczy winnym – może się okazać każdy. Ba, okazywało się, że niewinni przyznawali się do nie swoich czynów. Zapomnieliście o przypadku Tomasza Komendy?
O jedno mogę mieć do Adama Bodnara pretensję. To nie pierwsze tego typu policyjne zachowania wobec zatrzymanych, a jego głos w sprawie tej metody policji nigdy wcześniej nie brzmiał tak głośno. Mogę też ubolewać, że jego niektóre inne wystąpienia obciążone są ideologią. Kiedy głosi, że edukacja seksualna to prawo obywatelskie, moim zdaniem wychodzi poza swoją rolę. Ale w tym przypadku miał prawo zabrać głos, od tego jest. Nic nie poradzę, tak uważam. Choć pewien nawet życzliwy znajomy z Facebooka nazwał takie głosy jak mój „inteligenckim pięknoduchostwem”. Nie odbieram tego jako obelgi. Dla równowagi mogę napisać, że emocje zwykłych Polaków rozumiem. Nie raz i nie dwa nie dbano o ich bezpieczeństwo.
Ale politykom będę wyrzucał cynizm. Przyjęcie zasady, że polityka usprawiedliwia wszystko, także nagonkę na rzecznika praw obywatelskich, łącznie z sięganiem do jego rodziny, zagraża nam wszystkim. Ktoś powinien bronić zasad – bez obawy.