Smartfon wciąż jest dla mnie przede wszystkim telefonem, dzięki któremu mogę porozumiewać się ze światem w sprawie bezpieczeństwa moich najbliższych, zaspokajania ich potrzeb, pracy i życia towarzyskiego. Moje rozmowy nie trwają dłużej niż trzy minuty, komunikuję się przez niego raczej zwięźle i bardzo konkretnie, tylko z rzadka plotkując. Do plotek (nieładny zwyczaj) służy Messenger i jedna, dwie osoby, a zamiast mówić – piszemy, pozostawiając na zawsze ślad w chmurze. Chmura to w ogóle ciekawy i wciąż dla mnie abstrakcyjny temat, ale nie o chmurze chciałam dzisiaj pisać, ale o roli smartfona. Bo już dla moich dwudziestoletnich dzieci jest ona inna.
W moim smartfonie wi-fi włączone jest tylko wtedy, kiedy tego potrzebuję, a u nich non-stop. Smartfon i wi-fi to rzeczy nierozerwalne, ponieważ smartfon bez wi-fi właściwie staje się bezużyteczny. No i on faktycznie dzięki wi-fi staje się żywy: reaguje, wydaje odgłosy i drży niemal nieustannie. Rozmawiałam o tym niedawno z moją córką, która nawet w kinie w trakcie pasjonującego filmu, takiego, przy którym zapomina się o Bożym świecie, potrafi wyciągnąć smartfona i sprawdzać wiadomości oraz odpisywać. Okazało się, że na tę przypadłość jest nazwa: FOMO – fear of missing out, czyli strach przed pominięciem. Strach ten związany jest z mediami społecznościowymi, a wywołuje go niemożność, nawet chwilowa, uczestniczenia w tym, co w nich się dzieje. Trzeba być na bieżąco, ponieważ w każdej chwili może się wydarzyć coś ważnego, a mnie to ominie!
Najpierw się dziwiłam: ale właściwie dlaczego? Pokolenie moich dzieci nie zna świata bez internetu, a smartfon z wi-fi jest dla nich narzędziem pierwszej potrzeby, ponieważ mają go niemal od zawsze. Ten typ komunikacji ze światem, przez dostępny wszędzie i zawsze internet i media społecznościowe, jest dla nich naturalny. Patrzą na świat przez ekran smartfona. Wykorzystał to kolega mojej córki, tworząc ilustracje, które ukazywały się dopiero wtedy, gdy spojrzy się na nie używając odpowiedniej aplikacji w telefonie. A w Rzeszowie trwa wystawa „Człowiek w przestrzeni”, na którą składają się… kody QR, a więc żeby zobaczyć, co kryją, niezbędny jest smartfon w roli skanera kodów szybkiego dostępu.
Co za świat! Wejdę teraz w rolę i będę narzekać, jak to kiedyś było lepiej? Czy może spróbuję się dostosować i zaprzyjaźnię się z tymi technologiami na swoich zasadach?