Logo Przewdonik Katolicki

Franco Zefirelli: ostatni z gigantów

ks. Maciej K. Kubiak
fot. Cristiano Minichiello/PAP PHOTOSHOT

Zakochany w operach, twórczości Szekspira i ukochanej Florencji, Franco Zeffirelli, tym trzem miłościom poświęcił całe swoje życie. Ale też nigdy nie krył swojej miłości do Boga. „Wiara jest darem, jestem tego pewien. Otrzymałem ten dar i muszę go ochraniać” – mówił.

Wybitny włoski reżyser zmarł w Rzymie 15 czerwca. Miał 96 lat. W chwili śmierci było przy nim dwóch adoptowanych synów i zaprzyjaźniony ksiądz, który udzielił mu sakramentów świętych.
 
Wybitny twórca uniwersalnej sztuki
Franco Zeffirelli nakręcił filmy, które na trwałe zapisały się w historii kina. Należą do nich Poskromienie złośnicy z Elisabeth Taylor i Richardem Burtonem w rolach głównych oraz nominowany do Oscara za reżyserię Romeo i Julia, jak również autobiograficzna Herbatka z Mussolinim i Callas Forever, który powstał jako owoc głębokiej przyjaźni reżysera ze słynną Marią Callas.

Na tej liście z całą pewnością umieścić trzeba jeszcze dwa tytuły: Jezusa z Nazaretu, który obejrzało ponad miliard widzów na całym świecie, oraz piękny obraz o św. Franciszku z Asyżu, zatytułowany Brat słońce, siostra księżyc. Te dwa ostatnie obejrzało również kilka pokoleń polskich „oazowiczów” – od końca lat 70. były obowiązkowym punktem programu letnich rekolekcji Ruchu Światło Życie.

Podczas uroczystości pogrzebowych, które odbyły się we wtorek, 18 czerwca we Florencji, kard. Giuseppe Betori powiedział, że Zeffirelli był „wybitnym twórcą uniwersalnej sztuki”, za którego życie dziękuje Kościół, jego miasto i cała Italia. Reżyser cieszył się wielkim uznaniem widzów. Publiczność kochała go dużo bardziej niż krytycy filmowi. Nie ulega jednak wątpliwości, że odszedł ostatni przedstawiciel słynnej włoskiej szkoły filmowej, która zrodziła takich gigantów kina, debiutujących po II wojnie światowej, jak Fellini, Visconti, De Sica, Passolini czy Antonioni.
Urodził się 12 lutego 1923 r. we Florencji. Tam też studiował w Akademii Sztuk Pięknych, by bardzo szybko wejść w świat kina u boku wielkiego mistrza, Luchino Viscontiego. W latach 50. nakręcił pierwsze swoje filmy i rozpoczął pracę na deskach najsłynniejszych teatrów świata. Przygotowywał scenografie i reżyserował wybitne działa operowe dla mediolańskiej La Scali, Królewskiego Teatru w Edynburgu i Covent Garden w Londynie. Operze pozostanie wierny do końca życia. Na 20 czerwca zaplanowana była kolejna inscenizacja Traviaty Giuseppe Verdiego, stworzona przez Zeffirellego. Największe sukcesy filmowe, z nominacjami do Oscara, przyszły w latach 70.
 
Religijna codzienność
Jezus z Nazaretu, nakręcony w 1977 r., był na swój sposób arcydziełem. Reżyserowi udało się w nim pokazać – sam na to bardzo mocno zwracał uwagę – religijność rozumianą i przeżywaną nie jako cudowne lekarstwo na bolączki ludzkiej duszy czy ciała, ale jako rzeczywistość, która jest częścią codzienności człowieka, stawia go w obliczu ważnych pytań, a czasami wręcz musi nim potrząsnąć. Chodziło mu o pokazanie religijności i wiary jako środka, który pomaga nam odkryć powody, dla których Bóg nas stworzył i obdarzył nas talentami, które w życiu każdego mają przynieść owoce. W 2012 r., przy okazji 35. rocznicy powstania Jezusa z Nazaretu, podkreślił, że włożył w ten film całą swoją wiarę, której trzymał się przez całe życie, zwłaszcza w najtrudniejszych jego momentach. To wiara sprawiała, że potrafił z nadzieją towarzyszyć w ostatniej ziemskiej podróży tak wielu swoim bliskim i przyjaciołom.
„Musimy mieć nadzieję. Tylko to. Zaufać i mieć nadzieję. Wiara jest darem, jestem tego pewien. Otrzymałem ten dar i muszę go ochraniać (…). Trzymałem się mocno wiary zwłaszcza w momentach trudnych, oczywiście jako grzesznik, ale przede wszystkim jako człowiek, który całą swoją ufność złożył w Panu. I chyba właśnie dlatego, moim największym dziełem pozostanie Jezus z Nazaretu. I również teraz, gdy poruszam się na wózku inwalidzkim, przeżywam moje nieuniknione cierpienie w ewangelicznym duchu zawierzenia, bo wiem, że jestem dzieckiem Boga, który mnie kocha, upomina i motywuje” – mówił w 2017 r. w wywiadzie dla włoskiego dziennika „Avvenire”.
Niemałą rolę na drodze wiary Franco Zeffirellego odegrał papież Paweł VI. Z nim konsultował niektóre sceny Jezusa z Nazaretu. Niektórzy twierdzą, że to właśnie papież Montini przekonał Zeffirellego do rozpoczęcia pracy nad tym filmem. Poznali się, gdy Giovanni Battista Montini, jeszcze jako arcybiskup Mediolanu, spotykał się z artystami, a może nawet jeszcze wcześniej we Florencji, gdzie Montini odwiedzał swoich młodych przyjaciół, związanych z ruchem chrześcijańskich demokratów. Gdy został papieżem, zażyczył sobie, by właśnie Zeffirelli wyreżyserował uroczystość otwarcia Nadzwyczajnego Roku Świętego na Watykanie w noc Bożego Narodzenia, 24 grudnia 1974 r. „Gdy pracowałem nad Jezusem z Nazaretu – mówił we wspomnianym wywiadzie – wiele razy zwracałem się bezpośrednio do papieża, aby upewnić się, że idę właściwą drogą”.
„Ten film w czasach PRL-u nigdy nie trafił na ekrany naszych kin. Nie emitowała go telewizja. Nie było wówczas kaset wideo ani płyt DVD, a mimo to obejrzała go cała Polska” – tak o fenomenie Jezusa z Nazaretu pisał Edward Kabiesz na łamach „Gościa Niedzielnego” w 2014 r., przy okazji wydania pełnej, odnowionej sześciogodzinnej wersji filmu na DVD. „Dzięki księżom, którzy na będących wówczas w użyciu projektorach 16 mm organizowali pokazy filmu w zatłoczonych do granic możliwości salkach parafialnych i kościołach. W mało komfortowych warunkach, z tłumaczeniem na żywo albo bez tłumaczenia, w całości albo w odcinkach”.
Kabiesz zwraca też uwagę, że film nie powstałby, gdyby nie osobista interwencja Pawła VI. Franco Zeffirelli, znany już z produkcji o św. Franciszku z Asyżu, nie chciał nakręcić kolejnego filmu o tematyce religijnej. Przedstawiciel włoskiej telewizji RAI, która była jednym z producentów Jezusa z Nazaretu, usłyszał wtedy od Pawła VI: „Albo on, albo nikt inny”. Dopiero wtedy reżyser zgodził się przystąpić do pracy, zastrzegając sobie ogromną swobodę w realizacji.
 
Siła z nieba
W mieszkaniu przy via Apia Antica w Rzymie, gdzie zmarł, można było zobaczyć wiele fotografii z przyjaciółmi, artystami, aktorami czy politykami (przez dwie kadencje Zeffirelli był senatorem). Na jednej z nich widać reżysera wraz z papieżem Franciszkiem: „To w papieżu Bergoglio odnalazłem na nowo franciszkańskiego ducha, którego chciałem zawrzeć w filmie Brat słońce, siostra księżyc – mówił przed laty Zeffirelli w wywiadzie dla „Avvenire”.
Franciszkański duch był mu bliski do końca życia. W ostatnich latach bardzo lubił spędzać czas w swoim ogrodzie. „Siadam tutaj – mówił – patrzę na przyrodę, na niebo. I myślę. Myślę, że przeszłość nigdy już nie wróci. Ale mnie to nie smuci, ponieważ moje życie było wypełnione po brzegi, choć na samym początku nic na to nie wskazywało: nieślubny syn, wychowywany przez ciotkę po śmierci matki, która zmarła, gdy miałem sześć lat”.
Mimo trudnego dzieciństwa (opowiedzianego w filmie Herbatka z Mussolinim z 1999 r., którego akcja toczy się w zdominowanej przez zwolenników faszyzmu Florencji w czasie II wojny światowej) Zeffirelli nigdy nie tracił nadziei, zawsze patrzył daleko i z nadzieją wyglądał przyszłości. I choć Don Giovanni, którego bardzo często reżyserował, budził w nim lęk za sprawą niezwykłej umiejętności Mozarta do budzenia wątpliwości w człowieku stającym w obliczu śmierci, to równocześnie dawał nadzieję na pomoc jakiejś siły z nieba, która wspiera biedne, ludzkie istoty.
W 2012 r. zapytany przez Pierachille Dolfiniego, dziennikarza „Avvenire”, jak wyobraża sobie niebo mówił: „Nie myślę, że jest ono miejscem, w którym historia się będzie powtarzać. Raczej wyobrażam sobie niebo, jako przestrzeń, w której nasze życie spełni się w spotkaniu z Bogiem. Tutaj na ziemi starałem się pomagać współczesnym mi ludziom chodzić po trudnych drogach istnienia, które dzisiaj często porzucamy, wybierając te łatwiejsze i wygodniejsze. Niosę ze sobą bagaż dobrych uczynków i duszę, o którą starałem się tak dbać, by była godna swojego Stwórcy”.
Na uroczystości pogrzebowe do Florencji przybyły tysiące osób. Byli politycy, ludzie kultury i Kościoła. Ostatniemu pożegnaniu wielkiego reżysera towarzyszyła muzyka z filmu o św. Franciszku z Asyżu. Nad słynną florencką katedrą widać było piękne błękitne niebo.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki