Aczkolwiek wielu z nas, jak się wydaje, odwróciło się dziś od Boga, pozostała w nas chęć sprawiedliwego życia, życzenie powszechnej miłości i pokoju, które pokonają ubóstwo i cierpienie oraz przyniosą ludziom radość. Ale my, chrześcijanie, wiemy, że pod tymi dobrymi chęciami kryje się nasza tęsknota za Zbawicielem, żywym Bogiem. Nawet wtedy, gdy odmawiamy Mu istnienia – powiedział Zbigniew Stankiewicz, arcybiskup diecezji ryskiej i głowa Kościoła katolickiego na Łotwie. Słowa te, doskonale streszczające stan ducha, w jakim znalazła się dziś Europa, padły 4 maja podczas konsekracji biskupa pomocniczego Andrisa Kravalisa.
Otwarta wspólnota
Abp Stankiewicz to postawny i energiczny 64-latek o wyglądzie sportowca. I rzeczywiście znalazł się kiedyś w pierwszej trójce biegaczy Łotwy. Sukcesy w sporcie nie przynosiły mu jednak pełni satysfakcji. Młody człowiek z dyplomem magistra cybernetyki poszukiwał prawdy o życiu. Nie znalazł jej w religiach Wschodu. Pewnego dnia trafił do ekumenicznej grupy modlitewnej i tam zasugerowano mu, że skoro pragnie znaleźć swojego guru, niech obierze nim Jezusa. Stankiewicz zgodził się i dzisiaj jest pasterzem łotewskich katolików.
Arcybiskup jest łotewskim Polakiem, zanim został wyświęcony, pełnił nawet funkcję wiceprzewodniczącego Związku Polaków na Łotwie. Tamtejszych katolików ten fakt w ogóle nie dziwi. Łotewski Kościół katolicki, w którym zdecydowaną większość stanowią Łotysze z Łatgalii (południowo-wschodnia część kraju, dawniej zwana Polskimi Inflantami), jest wspólnotą tolerancyjną i otwartą na wpływy różnych kultur etnicznych. Wierni świadomi są tego, że ich ojczyzna jest krajem pogranicza cywilizacji Zachodu i Wschodu.
Podobna świadomość panuje wśród wyznawców łotewskiego Kościoła luterańskiego, który tradycyjnie skupia w tym kraju większość wierzących. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że wspomniana konsekracja biskupa Kravalisa miała miejsce w luterańskiej katedrze Najświętszej Marii Panny, chociaż tuż obok wznoszą się równie stare mury katolickiej katedry św. Jakuba. W tejże samej luterańskiej katedrze wyświęcony został dziewięć lat temu arcybiskup Stankiewicz.
Razem nad grobem Meinarda
By wytłumaczyć tę dziwną z pozoru praktykę, trzeba się cofnąć do wydarzeń sprzed 800 lat. Wtedy to bowiem Łotwa, jeden z ostatnich pogańskich krajów Europy, przyjęła pierwszego misjonarza z chrześcijańskiego Zachodu, biskupa Meinarda (zmarł w 1196 r.). Ochrzcił on mieszkańców okolic Rygi, poświęcił też opiece Matki Bożej ich kraj, nadając mu nazwę Terra Mariana, czyli Ziemia Maryi. Meinard, ogłoszony świętym niedługo po śmierci, pochowany został właśnie w katedrze Najświętszej Marii Panny, która w owym czasie była świątynią katolicką. Jego grób przetrwał burzę reformacji i jest dostępny do dzisiaj, jednak luteranie, z oczywistych względów, kultu katolickiego świętego nie podtrzymywali.
Meinard był nadto Niemcem, a Łotwa, odzyskując niepodległość w 1918 r., pozbywała się pamiątek niemieckiej przeszłości. W ten sposób jego kult nieco przygasł. Jednak gdy w 1993 r., po raz pierwszy w historii, przybył tu z pielgrzymką papież, odnowił on pamięć nieco zapomnianego świętego. Jan Paweł II erygował wtedy w katolickiej katedrze sanktuarium Meinarda. Wydarzenie to stało się impulsem dla świeżo obranego luterańskiego arcybiskupa Rygi Janisa Vanagsa, w którego macierzystej świątyni znajduje się przecież grób średniowiecznego świętego. Vanags zaproponował, by to katedra Najświętszej Marii Panny, wypełniona relikwiami ważnymi dla historii i tożsamości wszystkich Łotyszy, stała się węzłowym miejscem spotkań ekumenicznych. Dlatego też konsekracje katolickich biskupów odbywają się właśnie tutaj, nad grobem Meinarda.
Ryska katedra Najświętszej Marii Panny ma też swoje miejsce w historii Polski. W 1605 r., po zwycięskiej bitwie pod Kircholmem, hetman Jan Karol Chodkiewicz nakazał pochować w apsydzie świątyni poległego w walce szwedzkiego dowódcę Andersa Lennartssona. Ten gest szacunku katolika dla pokonanego luteranina docenili wówczas mieszczanie Rygi, którzy również wyznawali luteranizm.
Wzór do naśladowania
Byłoby przesadą twierdzenie, że na Łotwie zawsze dominował duch ekumenicznej współpracy. Gdyby tak było, chrześcijanie tego kraju nie podzieliliby się na katolików i protestantów. Jednak dzisiaj z pewnością relacje między głównymi Kościołami tego kraju można by postawić za wzór niejednemu z państw Europy.
Kościoły luterański i katolicki, a także Cerkiew prawosławna zgodnie współpracują tam nad tworzeniem modelu Łotwy demokratycznej, a jednocześnie przyjaznej ludziom wierzącym. Dzięki tej zgodzie, a także wspólnemu lobbingowi łotewskich chrześcijan w instytucjach państwowych, udało się tam zaprowadzić szereg aktów prawnych, regulujących stosunki państwa i Kościołów, które na zachodzie Europy albo już zostały z ustawodawstwa wyrugowane, albo też ich istnienie powoduje sprzeciw ze strony lewicowo-liberalnej części społeczeństwa.
Po pierwsze, należy tu wymienić „wartości chrześcijańskie”, które w 2014 r. znalazły się w preambule łotewskiej konstytucji. Znacznie wcześniej, bo w 2005 r. w dokumencie tym zdefiniowano małżeństwo jako prawny związek mężczyzny i kobiety. Pięć lat temu, dzięki wspólnej akcji chrześcijan, łotewski parlament przegłosował też ustawę sprzeciwiającą się programom wychowawczym w szkołach promującym przedwczesną seksualizację młodzieży. Prawa te funkcjonują już od kilku lat, a jednak Łotwa – wbrew przestrogom środowisk chrześcijanom niechętnych – nie stała się krajem, w którym Kościoły narzucają ogółowi postawę nietolerancji. Przeciwnie, zarówno luteranie i katolicy, jak i prawosławni są tam przykładem obywateli otwartych na sprawę wspólnego dobra.
To połączenie otwartości ze zdrowym odruchem reakcji na prądy, które osłabiają dziś zachodnią Europę, można zaobserwować szczególnie wśród luteranów i katolików. Synod luterańskiego Kościoła Łotwy w 2016 r. wycofał się z praktykowanej od 1975 r. ordynacji kobiet na pastorów, co jest wyłomem w kręgu luterańskich Kościołów na świecie. Jednocześnie pod względem wewnętrznej organizacji ten sam Kościół stanowi wzorowo prowadzoną instytucję demokratyczną.
Podobne tendencje panują w Kościele katolickim, gdzie już w 2000 r. za sprawą Andrisa Kravalisa, wtedy jeszcze niedawno wyświęconego na księdza, wprowadzono instytucję Parafialnych Komórek Ewangelizacyjnych. Są to małe grupy chrześcijan, których zadaniem jest ożywienie życia parafii, nieco skostniałego w starych, urzędowych strukturach. Katolicka Łotwa była jednym z pierwszych krajów, które owe „komórki ewangelizacji” u siebie zaprowadziły. Dość powiedzieć, że dopiero w 2015 r. oficjalny status nadał im papież Franciszek.