W Roku Stanisława Moniuszki wciąż mamy z Moniuszką problem. Jaki? Narodowy. Senat stwierdził w uchwale: „Ogłoszenie roku 2019 Rokiem Stanisława Moniuszki nie tylko pozwoli przybliżyć życie i bogatą twórczość wybitnego kompozytora, ale także zwróci uwagę Polaków na postawy patriotyczne wśród artystów oraz potrzebę tworzenia sztuki czerpiącej inspiracje z polskiej kultury”.
Narracja wokół twórczości Moniuszki nie zmieniła się od dziesięcioleci, a o jego twórczości wciąż mówi się w kontekście jego nieskazitelnej postawy patriotycznej, „pokrzepienia serc”, polskości i katolickości. W epoce zaborów kolejny narodowy wieszcz był potrzebny, Moniuszko więc zajął miejsce obok innych i tak już zostało. Krytykując bądź uwielbiając go, wciąż zatrzymujemy się na Moniuszce znanym ze szkoły podstawowej, z obowiązkowej Prząśniczki, pomnikowym – trochę nudnym – panu, twórcy popularnej „opery narodowej”, natchnionym patriocie.
Mit Moniuszki
O prawdziwym Moniuszce wciąż jeszcze niewiele wiemy, powtarzając w kółko dziewiętnastowieczne kalki: wielki narodowy kompozytor, polski patriota. Nie powstała dotąd żadna porządna i rzetelna biografia, która by zweryfikowała liczne anegdoty dotyczące np. jego domu rodzinnego, ale także i późniejszego życia, chociaż Stanisław Moniuszko pozostawił po sobie listy i zapiski, a jego ojciec – pamiętniki. Nawet wszystkowiedząca Wikipedia pisze o nim niewiele, podobnie jak portal Instytutu im. Adama Mickiewicza, promujący polską kulturę na świecie. Co więcej – i co dziwniejsze – Moniuszko wciąż nie doczekał się krytycznych wydań swoich dzieł, opery są znane z dwudziestowiecznych opracowań, a ogromna ich ilość wciąż jest w stanie rękopiśmiennym.
O czym więc się opowiada, konstruując jego narodowy mit? O dworku szlacheckim, o szlachetnych przodkach, walkach narodowowyzwoleńczych, o polskich tradycjach, o roli edukacyjnej. No właśnie, dydaktyzm jego utworów jest stawiany na pierwszym miejscu, przez co robi się nieznośny. „Tworzył ku pokrzepieniu serc Polaków zniewolonych przez zaborców” – piszą dziś senatorowie. Mamy ochotę na takiego twórcę? A sam Moniuszko, czy miał takie aspiracje? Okazuje się, że wcale nie.
Był skromnym i raczej cichym człowiekiem, miał swoje oblicze romantyczne, ale uważać go można raczej za człowieka praktycznego i pozytywistę, a może wręcz porządnego mieszczanina, który codziennie chodził do pracy. Jego życie było bardziej prozaiczne niż wzniosłe i pełne marzeń romantyków. Wytrwale pracował, aby utrzymać rodzinę, a miał dziesięcioro dzieci. Swoją żonę kochał młodzieńczą miłością, o dom dbał w sposób bardzo odpowiedzialny jak na artystę, wykonywał pracę zbyt zwykłą jak na szlachetnie urodzonego: był po prostu organistą i korepetytorem, a dopiero później dyrektorem warszawskiej opery i kompozytorem popularnych oper. Ledwo wiązał koniec z końcem, w jego notesach pełno jest zapisów codziennych wydatków. No właśnie. Trudno znaleźć w nich refleksje na temat narodowej misji o utrzymanie polskości pod zaborami, ale raczej listy zakupów. Tak jakby proza życia zajmowała go najbardziej. Próżno też szukać pism, w których kompozytor przedstawia siebie jako duchowego przewodnika narodu. Nie on postawił siebie na pomniku, z którego tak trudno mu teraz zejść.
Polski, czyli jaki?
Uchwalając ustawę o Roku Moniuszki, Senat podkreślał głębokie zakorzenienie utworów Moniuszki w narodowej tradycji muzycznej, pisano, że opery Halka i Straszny dwór dotykają sedna polskości w warstwie tekstowej i muzycznej, a sam Moniuszko przedstawiony jest jako wzór patrioty, powołując się na cytat z 1921 r. Badacz jego twórczości Zdzisław Jachimecki napisał wtedy, że Moniuszko to „krew z krwi i kość z kości Polak”.
Ale jaka to była wtedy Polska, czym była owa polskość? Tak bardzo wielokulturowa, jak to tylko możliwe. Wychowywany był w domu w duchu polskim. Owszem, rodzice i stryjkowie podsuwali mu dzieła Mickiewicza, a matka śpiewała mu pieśni ze zbioru Niemcewicza, a dawni biografowie mówili, że właśnie w tym okresie miał możliwość zapoznać się z tradycjami muzycznymi okolicznego ludu. Tyle że okolice Mińska (Moniuszko urodził się w Ubielu) bardzo polskie wcale nie były. Kiedy miał osiem lat, rodzina przeniosła się do Warszawy. Stanisław chodził do szkoły pijarów, ale już trzy lata później wrócili do Mińska, gdzie dokończył edukację. I podróżował: do Wilna, gdzie poznał swoją późniejszą żonę i zaręczył się; do Berlina, gdzie przez trzy lata zdobywał zawód muzyka. Potem mógł się ożenić. Pamięta więc Moniuszkę w tym roku i Białoruś, i Wilno, bo jego muzyka jest także białoruska i litewska.
Chętnie korzystał z nut ludowych słyszanych w dzieciństwie i później, wplatał je do pieśni, które komponował, aby stawały się bardziej swojskie, „nasze”. Tyle że wciąż dzisiaj musimy sobie przypominać, że to „nasze” jest znacznie szersze niż „narodowe”, czyli „polskie”. Owszem, Moniuszko zmagał się z carską cenzurą, jeżdżąc do Petersburga i starając się o pozwolenie wydania np. kolejnego tomu Śpiewnika domowego, którego nie mógł przecież nazwać „narodowym”. Ale wspomnienie wschodnich rubieży Polski w czasach zaborów to wspomnienie tygla kultur, mieszanki języków, tradycji i wyznań. Białorusini, Litwini, oczywiście Polacy, Żydzi, Rosjanie – to było naturalne środowisko Moniuszki, dopóki nie przeniósł się z rodziną do Warszawy.
Moniuszko nieznany
Dramat Moniuszki polegał na tym, że kiedy już stał się znany i uznany – kiedy śpiewając w domach jego pieśni, roniono łzę wzruszenia, kiedy dopatrywano się patriotycznych podtekstów w jego operach – wzrosły też oczekiwania. Tymczasem on chciał pisać dzieła lekkie, przyjemne, a nawet komiczne, chciał dać Polakom trochę dobrej rozrywki, takiej na poziomie. Krytykowano go, wypisując w prasie, że rozdrabnia się, że traci czas, że się skończył. Bolało go to, szczególnie gdy dotyczyło dwóch ostatnich dzieł: opery Paria i operetki Beata. Pisał w liście: „Młoda krytyka pomaga mi, jak umie. Z powodu Beaty reflektują mnie, żem stary, że niepotrzebnie wołam o natchnienie, gdy ono tylko do młodych przychodzi. Ja im wołam: dobrze! dobrze! tylko raz jeszcze …i skończę”.
Do Hrabiny, która miała być lekką operową komedią, dopisywano zwrotki o patriotycznym wyrazie jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku! A ponieważ zrobił to sam Leon Schiller, to właściwie do dziś wystawiana jest jego wersja, a nie Moniuszki. A co do Parii, której akcję Moniuszko osadził w Indiach, marzył, żeby dzięki modnej orientalnej tematyce zyskać rozgłos za granicą, potrzebował pieniędzy. No ale Paria nie była narodowa, nie była patriotyczna. Niektórzy oskarżali go o zdradę ideałów. Zdjęto ją po kilku przedstawieniach.
Rok Stanisława Moniuszki pokazuje, że potrzebujemy odzyskać Moniuszkę niepodręcznikowego. To zadanie dla badaczy, biografów, popularyzatorów jego dzieła. A jest ich całkiem sporo i robią ciekawe rzeczy. Tyle że gdzieś na marginesie polskiego życia kulturalnego.