Logo Przewdonik Katolicki

Modlitwa rysowana piaskiem

Magdalena Urlich
fot. Michał Dudek

Wielki Post to zaproszenie do wyjścia na pustynię, by spojrzeć w oblicze cierpiącego Chrystusa. Dzięki projektowi Fundacji Aniołów Miłosierdzia twarz Ukrzyżowanego narysowaną piaskiem możemy zobaczyć i kontemplować przy dźwiękach pasyjnych pieśni.

Pieśni pochodzą z płyty Słońce nagle zgasło chóru Deus Meus. Wraz z piaskowymi teledyskami są udostępniane w internecie w kolejne wielkopostne piątki. W taki sposób, we współpracy z fundacją, chór świętuje jubileusz swojego 25-lecia. I stąd nazwa projektu: „Deus Meus na pustyni – pieśni cierpiącej miłości”.
 
Piasek na szkle
Wystarczy jeden zdecydowany ruch dłoni, a zachwycający szczegółami obraz rozsypuje się na drobne ziarenka jak zdmuchnięty przez wiatr. „Wszystko to marność i gonienie za wiatrem”. Jednak między jednym a drugim podmuchem obrazy wracają. Precyzyjne ruchy rąk rozsypują i rozgarniają piasek. Operują światłem i cieniem, tak że widzimy całą gamę tonów – od czerni po beż. Obraz przechodzi w obraz. Słońce, które zgasło, staje się źrenicą oka. To oko Jezusa, który wkrótce otrzyma cierniową koronę. Już po chwili tuż za Nim ukaże się krzyż. Czasem obrazy ilustrują słowa pieśni dosłownie. Czasem zaskakują, gdy okazuje się, że kamienie Golgoty to tak naprawdę twarze ludzi, nas wszystkich, za których cierpi Zbawiciel. Nieraz chciałoby się zatrzymać je na chwilę, popatrzeć dłużej. Ale już pojawiają się nowe szczegóły, coś znika, coś się przekształca. Nie ma bezruchu, jak w życiu. I ostatecznie ulotność piaskowych obrazów przypomina, że męka i śmierć na krzyżu to nie ostatnie słowo Boga. Zwycięstwo Jezusa pochłonie śmierć. – Ta technika to nośnik pozwalający w szczególny sposób odnieść się do tych obrazów, pieśni, modlitwy – komentuje Magdalena Suszek-Bąk, malarka i artystka wizualna pracująca z piaskiem, solą i światłem.
 
Piaskarka
To właśnie Magdalena Suszek-Bąk „wysypuje” obrazy. Opowiada, że technika rysowania piaskiem nie jest nowa. Już w latach 60. byli twórcy, którzy stosowali ją w animacji poklatkowej. W formie ilustracji tworzonych na żywo, w obecności publiczności, przyszła do nas ze Wschodu – jest bardzo popularna na Ukrainie.
Pani Magdalena osobiście zetknęła się z rysowaniem piaskiem dzięki nietypowej propozycji. – Odebrałam pewnego dnia telefon z pytaniem, czy nie chciałabym zostać piaskarką – mówi. – Skojarzyło mi się to jednoznacznie: z zimą, śnieżnym krajobrazem i posypywaniem dróg piaskiem. Nie o to chodziło oczywiście – uśmiecha się. Wyjaśnienie było proste: agencje eventowe, dotąd zapraszające artystów z Ukrainy, poszukiwały osoby z Polski, która chciałaby nauczyć się tej techniki. Zgodziła się: – Chciałam zmienić pracę, oderwać się od komputera, robić coś własnymi rękoma – wspomina.
Mimo że ma plastyczne wykształcenie, opanowanie nowej sztuki wymagało wysiłku. – Pierwszy rok to była praca codziennie po 6-8 godzin. W malarstwie olejnym tworzę obrazy abstrakcyjne, rysowanie piaskiem czy solą wymaga większej dosłowności. Nie ma tu prostego przełożenia, że maluję obrazy, a potem biorę piasek i to samo rysuję piaskiem. Trzeba przede wszystkim opanować takie umiejętności jak sypanie, nasypywanie linii, trzeba wyczuć ten materiał. Bez tego żmudnego elementu nie da się zrobić dobrego rysunku. Dopiero po kilku latach nabrałam swobody bez ograniczenia technicznego, że czegoś nie będę w stanie narysować piaskiem.
Ważnym momentem były dla artystki Światowe Dni Młodzieży w Krakowie, w czasie których ilustrowała wstęp i XIV stację drogi krzyżowej. Później postanowiła stworzyć obrazy do całej drogi krzyżowej. – Chciałam podjąć ten wątek, narysować wszystkie stacje już nie na żywo, tylko skupić się w pracowni. Chciałam stworzyć obrazy, a potem je zmontować. Zrobiłam to podczas kolejnego Wielkiego Postu. Dzięki temu mogłam zająć się tematyką, która jest mi bliska.
 
Pieśni niosą rękę
Najpierw była muzyka. – Z twórczością Deus Meus zetknęłam się, gdy przesłuchałam płytę, którą otrzymałam od fundacji. Większość tych utworów znam od dzieciństwa, co roku przeżywam je podczas nabożeństw w Wielkim Poście – mówi Magdalena Suszek-Bąk. – Te pieśni odtwarzałam w kółko. Proszę sobie wyobrazić, jak przy wielokrotnym odtworzeniu to działa na człowieka. To niesie obrazy. Słowa też naprowadzają, chociaż nie zawsze jest sens i potrzeba pokazywać dosłownie to, o czym pieśń mówi.
Później przyszły obrazy. – Obawiałam się, że skoro wszystkie utwory krążą wokół śmierci Pana Jezusa, w sposób ich przedstawienia wkradnie się monotonia. W trakcie realizacji okazało się, że moja obawa była niepotrzebna. Mimo że w rysunku ciągle wracałam do postaci Jezusa, krzyża i ukrzyżowania, w każdym utworze można to było zaaranżować inaczej. Każda z tych pieśni niosła rękę w trochę inny sposób.
Następnie dla każdej pieśni powstał scenariusz. – Na daną pieśń przypada kilka scen – wyjaśnia artystka. – Chcieliśmy skupić się na ruchu ręki, pracy dłoni. Wymaga to zaaranżowania, przemyślenia, zaplanowania kompozycji i następowania po sobie scen, ale też pewne rzeczy powstają w trakcie rysowania.
Wtedy nadszedł czas, by wejść do pracowni. Stanowisko pracy to stół do animacji. – W przypadku piasku jest to podświetlana od spodu tafla szkła – mówi pani Magdalena. – Obraz powstaje przez nasypywanie cienia. Sól daje obraz negatywu: mamy ciemne tło, jasny proszek i oświetlenie z góry. 
W pracowni towarzyszyli artystce filmowcy. Po zarejestrowaniu materiał trafił do montażu. To montażysta dobrał kadry, których powstawanie widzimy, i decydował, jakie detale pokazać. Autorka obrazów nie ma wpływu na ten etap prac. – Czekam z niecierpliwością na każdy filmik – mówi z uśmiechem.
 
Pomoc nie tylko duchowa

Wpatrywanie się w zmieniające się obrazy, wsłuchanie w muzyczne rozważanie męki Pańskiej ma w sobie rys kontemplacji. Również dla Magdaleny Suszek-Bąk praca nad przygotowaniem piaskowych obrazów była formą modlitwy. Przyznaje: – Mam problemy ze skupieniem się podczas modlitwy, rozważań, nabożeństw. Do tego stopnia, że zdarza mi się przysnąć – śmieje się. – Nie można tego porównywać, ale staram się to rekompensować w ten sposób, że tworzę w tematyce religijnej, pasyjnej. Własne braki staram się rekompensować za pomocą sztuki. Te filmiki potem krążą w internecie i być może są dla kogoś ułatwieniem modlitwy. Także w tym projekcie założenie było takie, żeby każdy mógł sam to przeżyć, przemyśleć, żeby było to pomocne w modlitwie.
Jednak projekt Fundacji Aniołów Miłosierdzia ma na celu nie tylko pomoc duchową. To jedna z inicjatyw wspomagających budowę Mostu do nieba – pierwszego hospicjum dziecięcego na Litwie. Jest ono bardzo potrzebne, bo co roku około 120 dzieci umiera tam z powodu nieuleczalnych chorób. Jedyne istniejące do tej pory hospicjum w Wilnie opiekuje się dorosłymi, nie jest jednak przystosowane dla dzieci. Dlatego jego założycielka, s. Michaela Rak, postanowiła zebrać środki na budowę miejsca, w którym najmłodsi terminalnie chorzy pacjenci będą mogli odchodzić otoczeni troską i opieką. „Pieśni cierpiącej miłości” mają nie tylko wyprowadzić nas na pustynię, ale też poszerzyć serca, by otworzyły się dla potrzebujących.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki