Choć wiele środowisk, np. Fundacja „Rodzice Szkole”, uznaje żądania nauczycieli za zasadne, wyraża jednocześnie troskę, by akcja strajkowa nie zakłóciła przebiegu egzaminów. Jednak ogłoszenie terminu rozpoczęcia planowanego strajku na 8 kwietnia, podczas gdy egzaminy gimnazjalne rozpoczynają się dwa dni później, pokazuje determinację nauczycieli. Jest to próba nacisku na ministerstwo, które jak dotąd wciąż unika poważnych negocjacji. Do mediów przedostają się informacje o zarobkach nauczycieli czy stwierdzenie Krzysztofa Szczerskiego, że nauczyciele nie muszą żyć w celibacie – sugerujące zamiast podwyżek korzystanie ze świadczeń na dzieci. 5 marca CKE poinformowała, że zmiany terminów egzaminów są możliwe wyłącznie w sytuacjach losowych, a doniesienia o zmianie harmonogramu czy dodatkowych terminach egzaminów nie są uzasadnione. To kolejne zaognienie sytuacji. Związki grożą, ministerstwo nie chce się ugiąć – wojna psychologiczna trwa. Czy rykoszetem odbije się na dzieciach?
Kto zapewni opiekę?
Placówki oprócz prowadzenia zajęć dydaktycznych mają obowiązek zapewnienia uczniom opieki. Czy się z niego wywiążą? W czasie poprzednich strajków, np. w 2012 r., zdarzało się, że dyrektorzy szkół, w których nauczyciele brali udział w protestach, pisali do rodziców kartki z prośbą o pozostawienie dzieci w domu. Dla tych, którzy nie mogli tego zrobić, była otwarta świetlica, jednak obawy rodziców budziła liczebność grupy i część z nich zdecydowało się wziąć na ten dzień zwolnienie z pracy. Leszek Olpiński, nauczyciel i działacz Obywatelskiego Związku Zawodowego Pracowników Oświaty, mówi, że tym razem może to wyglądać podobnie. – Rodzice zawczasu wiedzą, że może być problem z zapewnieniem opieki. Dyrektorzy na pewno będą ich prosić, aby zapewnili dzieciom opiekę we własnym zakresie, jeżeli tylko mają taką możliwość. Jeśli nie, mogą przyprowadzić dziecko do szkoły. Dyrektor i zespół kierowniczy będzie sprawować opiekę. Grupy uczniów mogą być liczniejsze, natomiast na pewno będzie ktoś, kto się nimi zajmie.
Podstawa programowa i egzaminy
W związku ze strajkiem nasuwa się pytanie, co z niezrealizowanym w dniach strajku materiałem. – Nauczyciele twierdzą, że nawet gdy pracują w pełnym wymiarze, nie są w stanie zrealizować całości podstawy programowej – odpowiada Leszek Olpiński. – Siłą rzeczy każde przerwanie tego cyklu będzie się też odbijało na realizacji podstawy programowej. Każdy z nauczycieli będzie się starał, żeby uczniowie nie stracili tego, co naprawdę istotne, i mogli z sukcesem kontynuować naukę.
Jeśli chodzi o egzamin gimnazjalny, zdaniem nauczyciela problem rozwiązuje dodatkowy termin, wyznaczony przez CKE na 3–5 czerwca. Z punktu widzenia ucznia strajk jest sytuacją losową, w związku z czym należy złożyć w szkole prośbę o przeprowadzenie egzaminu w terminie dodatkowym. – To może oznaczać tylko opóźnienie w wydaniu świadectw czy podaniu wyników egzaminu – uspokaja.
Powtórka z historii?
Po strajk jako narzędzie osiągania swoich celów płacowych czy socjalnych po 1989 r. nauczyciele sięgali wielokrotnie. Ich największa fala przetoczyła się w 1993 r., kiedy ogłoszono strajk bezterminowy. Protesty trwały kilkanaście dni. Niektóre szkoły zamknięto, inne były okupowane przez nauczycieli, część prowadziło zajęcia opiekuńczo-wychowawcze. W wyniku akcji zostały przesunięte terminy egzaminów maturalnych. Choć początkowo Ministerstwo Edukacji nie chciało się na to zgodzić, nauczyciele nie zrezygnowali – w 27 na 49 ówczesnych województw w części szkół matury nie odbyły się w przewidzianym terminie. Ostatecznie ministerstwo wydało zgodę na przeprowadzenie ich kilka dni później, a większość uczelni zmieniła daty rekrutacji. Czy i tym razem ministerstwo ostatecznie zgodzi się na zmiany? Na razie zapowiada, że nie.
Mimo to nauczyciele są zdeterminowani. – Nam nie zależy na tym, żeby podejmować działania strajkowe – mówi Olpiński. – Nam zależy na tym, żeby nasze miejsce pracy było dobrym miejscem dla wszystkich. Gdybyśmy nie musieli, chętnie byśmy ze strajku zrezygnowali i podejmowali pracę. Strajk jest naszym ruchem ostatecznym.