Logo Przewdonik Katolicki

Serce od serca

Magdalena Urlich
fot. archiwum projektu

Ponad trzy tysiące kolorowych poduszek w kształcie serc pojawiło się od września na polskich oddziałach onkologicznych. Powstają w ramach projektu Serce od serca. Ich zadaniem jest wsparcie rehabilitacji pacjentów po mastektomii.

W Polsce na raka piersi zapada rocznie około 20 tys. osób. Najczęściej kobiet, jednak problem dotyczy także mężczyzn. Jednym z elementów leczenia jest mastektomia, czyli zabieg amputacji piersi. Serca przeznaczone do noszenia po operacji wspomagają rehabilitację pacjentów. Ale nie tylko.
 
Z Hiszpanii do Polski
Ideę rozdawania poduszek na oddziałach onkologicznych sprowadziła do Polski Anna Sławińska, członkini Stowarzyszenia Polskiego Patchworku. Jako twórczyni artystycznych patchworków pani Anna brała udział w wystawie w Hiszpanii. Jednym z wydarzeń towarzyszących było szycie poduszkowych serc dla niemieckiej fundacji. Sławińska zaprosiła do wspólnego szycia koleżanki ze stowarzyszenia. Akcja zatoczyła szerszy krąg, przyłączyło się do niej więcej osób. Do Hiszpanii pojechało 55 powłoczek na poduszki. – Koleżanki powiedziały wtedy: no dobrze, ale może byśmy dla Polek szyły? – opowiada pani Anna. Zaczęły we wrześniu. Do mazowieckich quilterek (twórców patchworków) dołączyły grupy szyjących z innych województw, przygotowując poduszki dla szpitali ze swoich okolic. Dziś większość województw ma swoich koordynatorów, organizujących wspólne szycie i przekazywanie serc wolontariuszom. Często na wspólne szycie umawiają się kobiety, które same przeszły mastektomię. Szyły już m.in. Gdynia, Łódź, Poznań, Szczecin. Na Pomorzu akcja cieszy się wsparciem kuratorium oświaty i włącza się w nią wiele szkół. W ubiegłym tygodniu pierwsze serca trafiły do mężczyzn po mastektomii. To szczególnie cieszy Monikę Puchowską (określoną jako dobry duch projektu): – Panowie bardzo rzadko chcą wychodzić ze swojej strefy komfortu i nie mówią o chorobie, nie lubią, gdy się im o tym przypomina.
 
Nie jestem onkologiczna
Pani Monika od dziesięciu lat jest w posiadaniu poduszkowego serca. – Kiedy zachorowałam, moja siostra przyjechała do mnie z Niemiec – opowiada. – Przywiozła mi taką poduszkę serce od swojej teściowej, która przyjaźni się z jedną z amazonek. Nie bardzo wiedziałam, do czego ta poducha służy. Dowiedziałam się dopiero później. 
I wyjaśnia, że poduszkę nosi się pod pachą, żeby chronić operowane miejsce przed urazami, łagodzić ból po nacięciu i obrzęk, odciążyć bark. – Jak tylko się dowiedziałam, do czego służy, zaczęłam jej w taki sposób używać i do dzisiaj nie mam żadnych obrzęków. Nie mówię, że to się stało tylko dzięki temu, bo ćwiczyłam i postępowałam zgodnie z zasadami. Ale było to pomocne.
Poduszka wciąż towarzyszy pani Monice w domu i w podróżach, choć nie potrzebuje już nosić jej w ciągu dnia. Dziś pani Monika wspiera projekt na Pomorzu, a do uczestnictwa w nim zachęciła ją pomorska koordynatorka Katarzyna Brożek. Nie tylko szyje serca, ale też odbiera je np. ze szkół. Często przy tej okazji jest proszona o spotkanie. Mówi, że choć nowotwory nie są już tematem tabu, to wciąż brakuje wiedzy na ich temat. W czasie spotkań stara się ją przekazywać. Oprócz edukacji ważna i konieczna jest profilaktyka i badania okresowe. – W kwietniu tego roku, w którym zachorowałam, miałam robione kontrolne USG, było wszystko w porządku – mówi. – We wrześniu okazało się, że moja ciocia ma raka piersi. Wtedy szybko pobiegłam na USG. Okazało się, że mam guza.
Mimo takich doświadczeń nie chce mówić o sobie, że jest „onkologiczna” i nie lubi się tak określać Traktuje raka jako chorobę przewlekłą, a nie śmiertelną. – Jestem w procesie ozdrowieńczym – podkreśla.
 
Serce dla mamy
Poduszkowe serca to fizyczny wyraz miłości i troski w sytuacji, gdy brakuje słów. To ważne nie tylko dla osoby chorej, ale także dla członków jej rodziny. Po pierwsze dlatego, że trudno bywa znaleźć adekwatny sposób wsparcia. Monika Puchowska wspomina zdarzenie z własnej pooperacyjnej historii. Gdy na oddział przyszła amazonka, aby wesprzeć kobiety i podzielić się swoim doświadczeniem, pani Monika zareagowała bardzo źle. Do tego stopnia, że jej mąż poprosił wolontariuszkę, by wyszła. Było to spowodowane jej negatywnym, odbierającym nadzieję przekazem. W tym kontekście kolorowe serce nie tylko wspomaga ciało, ale i podnosi na duchu.
Z doświadczenia pani Moniki wynika też, że często to rodzina chorego potrzebuje większego wsparcia niż on sam. – Osoba chora w momencie, gdy dowiaduje się o chorobie, zbiera się w sobie i walczy o to, by przeżyć każdy kolejny dzień jak najlepiej. Najbliżsi często załamują ręce i mam wrażenie, że to oni bardziej potrzebują wsparcia psychologów. A tego, niestety, brakuje.
Własnoręczne wykonanie przydatnego drobiazgu ma znaczenie także dla bliskich. Puchowska opowiada o dziesięciolatce, która na szycie serduszek przyszła z ciocią. Zazwyczaj praca toczy się w zespołach: jedni kroją materiał, kolejni szyją, nacinają, wypełniają, a ostatni zaszywają gotową poduszkę. Dziewczynka od początku do końca pracowała sama. Serce było przeznaczone dla jej mamy. Innym razem przyszła pani, która też najpierw wykonała poduszkę samodzielnie, dopiero później dołączyła do jednego z zespołów. W trakcie pracy wyznała, że przyszła, by uszyć serce dla synowej. Pani Monika wspomina też o mężczyźnie, który prosił o przysłanie mu serca, bo chciał podarować je swojej sąsiadce, osobie samotnej. – Widać w ludziach empatię, widać chęć pomocy – podsumowuje.
 
Wplątani w pomoc
Fenomenem akcji jest to, że bardzo dużo osób spontanicznie się do niej włącza. – W cały projekt zostało wplątane mnóstwo ludzi, którzy mieli potrzebę pomagania innym, ale nie było to ujawnione – mówi Anna Sławińska. – A teraz rzucili się do pomocy.
Koordynatorki cieszą się, że mogły poznać tyle zaangażowanych osób. Wciąż coś je pozytywnie zaskakuje. Monika Puchowska opowiada o sercach przekazanych przez jedną z pierwszych szkół, która wzięła udział w akcji. – Były tak wykonane, wykończone i zapakowane, że nie powstydziłby się tego żaden sklep – wspomina. Pani Monika podkreśla przy tym, że serca są rozdawane bezpłatnie. – Jeżeli prosimy o coś, to o zwrot kosztów przesyłki. Do tej pory płaciliśmy za to z własnej kieszeni, a w tej chwili są to już duże pieniądze. Materiały na serca są kupowane z własnych środków, maszyny użyczane charytatywnie – wyjaśnia. Pani Anna dodaje, że są różne sposoby, by włączyć się w szycie serc. – Można szyć w domu te serduszka, na naszej stronie serceodserca.pl jest instrukcja szycia. Można zrobić darowiznę na zakup materiałów. Bardzo jest to nam potrzebne, bo wszyscy pracujemy charytatywnie.
Wolontariuszki spotykają się z pozytywnym odbiorem wśród pacjentek. – Gdy pojawiło się pierwsze doniesienie medialne o projekcie, to w szpitalu panie na oddziałach zaczęły pytać amazonki, które do nich przychodziły: a gdzie poduchy dla nas? – mówi Monika Puchowska. Anna Sławińska zauważa: – Często te kobiety są zaskoczone tym, że ktoś chce dla nich zrobić coś całkowicie bezinteresownego, nic nie oczekując w zamian. Bo my nie oczekujemy. Robię to, bo inni tego potrzebują.
Pani Anna podkreśla, że chciałaby objąć pomocą nie tylko pacjentów, którzy teraz przechodzą operację, ale także dawniejszych, którym poduszka przydałaby się w rehabilitacji. To ambitne plany, ale przy dotychczasowym odzewie wszystko wydaje się możliwe.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki