Logo Przewdonik Katolicki

To jest naruszenie praw elementarnych

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Książek

Rodzice mogą się czuć zaniepokojeni standardami WHO. Ale gdy ich obawy ma rozwiewać Rabiej, będą zaniepokojeni jeszcze bardziej

W czasach mojej młodości geje (nazywani wtedy homoseksualistami) byli bohaterami demonicznych historyjek albo zabawnymi postaciami z filmów. Dziś mam takich znajomych, niektórych lubię i rozumiem. Akurat ci, których ja znam, nie czynią ze swojej orientacji seksualnej sztandaru. Ale przyglądam się aktywności publicznej tak zwanych środowisk LGTB. Mam wrażenie, że przeważa w niej chęć uzyskania po latach, jeśli nie wiekach, symbolicznej satysfakcji. Nikt im niczego nie zabrania. Niemniej w prawnych regulacjach, tak bardzo jak się da upodabniających ich związki do małżeństw, szukają przede wszystkim satysfakcji za czas, kiedy musieli swoje skłonności ukrywać.

Chętnie podjąłbym z ich postulatami normalną, grzeczną dyskusję. Niestety, trudno o nią właśnie z powodu tej emocji. Wyrosłej na potrzebie odreagowania. Oto partia rządząca podjęła taką polemikę i od razu spotkała się z zarzutem mowy nienawiści. A przecież strona tradycyjna też ma prawo do swoich emocji. Choćby z obawy o model wychowania dzieci, które konstytucja, a zresztą i prawo naturalne, przyznaje rodzicom.

Pewien poseł PO już zdążył zażartować, że o wychowanie tych dzieci troszczą się bezdzietny Jarosław Kaczyński i bezdzietni biskupi. Gdy jednak odpowiedzieć, że również Robert Biedroń i wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej dzieci nie mają, a chcą coś narzucić, natychmiast usłyszymy, że ich obrażamy. I tak jest ze wszystkim. Nie zawsze pochwalam język, jakim próbuje się z postulatami mniejszości seksualnych dyskutować. Władze Warszawy podpisując sławną już Kartę LGTB+, upomniały się o edukację seksualną na ten temat. Małopolska kurator oświaty Barbara Nowak rzuciła w odpowiedzi coś o sprzyjaniu pedofilii, co jest dla wielu gejów obraźliwą insynuacją. Tyle że dyskusja zasadnicza nie da się ograniczyć do pytania, jak kto się wyraził. Bo rodzice mogą się czuć zaniepokojeni tak zwanymi standardami WHO sugerującymi rozbudzanie seksualności od wczesnego dzieciństwa. A gdy ich obawy ma rozwiewać wiceprezydent Rabiej, będą zaniepokojeni jeszcze bardziej.
Arcybiskup warszawski i biskup warszawsko-praski przypomnieli o sprawach elementarnych. Choćby o tym, że zapisy dotyczące wpuszczenia edukacji seksualnej do szkół tylnymi drzwiami, bo to zasadniczo nie należy do samorządów, konsultowano tylko z reprezentantami środowisk LGTB. Nie spytano rodziców. Odpowiedzi byłyby pewnie rozmaite, ale może wyłoniłby się z konsultacji jakiś kompromis. Gdy próbuje się nakładać tzw. antydyskryminacyjne klauzule na biznes, też wypadałoby porozmawiać z przedsiębiorcami. Ale nie, prezydent Trzaskowski zdecydował się reprezentować wyłącznie mniejszości seksualne. To nie jest dobry wzorzec w społeczeństwie obywatelskim. Rząd PiS nieraz czegoś nie konsultował, kogoś pomijał, ale teraz warszawski samorząd robi to samo. W sprawach niezmiernie delikatnych, dotyczących praw obywatelskich. Prawo do wychowania swoich dzieci jest jednym z praw elementarnych.

Wszystko to oczywiście jest także elementem kampanii wyborczej. Chodzi o to, aby wykazać, jak polska prawica jest nienowoczesna, nieeuropejska, kiedy sprzeciwia się takim praktykom. Jeśli europejskość ma polegać na przepychaniu się łokciami na skróty, to przy naturalnej przekorze Polaków może to raczej sprawie mniejszości seksualnych zaszkodzić. A jeśli nawet Trzaskowski postawi na swoim  (to charakterystyczne, nawet jego poprzedniczka z PO dystansuje się od tej drogi), pozostanie nie tylko niesmak. Pozostanie ryzyko czyjejś krzywdy. Granicą wolności jednych jest możliwość krzywdzenia innych – to elementarna zasada liberalnego państwa. Przynajmniej w teorii.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki