Logo Przewdonik Katolicki

Matka Angelika i jej sieć pełna cudów

Dorota Niedźwiecka
fot. Archiwum EWTN

Trudno uwierzyć, że Matka Angelika, która założyła sieć telewizyjną, docierającą do ponad 250 milionów domów, dopiero w 1961 r. po raz pierwszy zobaczyła telewizor. I bynajmniej nie obejrzała w nim programu, gdyż w hostelu trzeba było wrzucić monety, by działał.

Zaczęła swoją działalność niemal w tym samym czasie co Jan Paweł II. „Słaba na ciele, ale mocna w duchu” – mówił o niej polski papież. A ona, w czasach nadinterpretacji wytycznych Soboru Watykańskiego II, propagowała wizję Kościoła zgodną z planami ojców soboru. Bezkompromisowa, z poczuciem humoru i umiejętnością łączenia życiowego realizmu z realizmem wiary, zachwycała publiczność.
 
„Jeśli Pan mówi, żebyś coś robił, to robisz”
Do tego, by docierać do ludzi, życie przygotowywało ją od dziecka. Rita Rizzo przyszła na świat we włoskiej dzielnicy miasta Canton w stanie Ohio. Przemoc ze strony ojca, szybki rozwód rodziców i poczucie odpowiedzialności za słabą psychicznie matkę ukształtowały w niej zaradność i decyzyjność. Rita pracowała, odkąd pamięta. Już jako jedenastolatka, ledwo wystając ponad deskę rozdzielczą, prowadziła samochód matki i dowoziła wykrochmalone przez mamę ubrania klientom. Jej codziennością były rozmowy z prostytutkami i przedstawicielami tamtejszej mafii.
W realizacji życiowej misji pomogła jej sytuacja, którą nazwie później „największym darem”. Miała 17 lat, gdy zaczęła cierpieć z powodu ostrych skurczów żołądka. „Za każdym razem, gdy próbowałam jeść, jakby ostre kawałki szkła przedzierały się przez jelita” – powie później. Po roku cierpień, w ciągu których schudła 10 kilogramów, lekarze zdiagnozowali ptozę, czyli potocznie mówiąc „opadnięcie” żołądka. Potem było tylko gorzej: ciasny gorset podtrzymujący żołądek przestał spełniać swoją funkcję, a na brzuchu pojawił się guz wielkości cytryny. I wtedy, gdy wydawało się, że nie ma nadziei, Rita została uzdrowiona. Po dziewięciu dniach nowenny guz zniknął, a brzuch przestał boleć.
Po tym wydarzeniu Rita rozkochała się w Bogu. „Moje podejście zmieniło się zupełnie. Wiedziałam, że Bóg jest, że Bóg mnie znał, kochał i interesował się mną. Wszystko, czego chciałam po moim uzdrowieniu, to oddać siebie Jezusowi” – wspominała. Odtąd postanawiała Mu służyć jako mniszka kontemplacyjna, klaryska. „Zawsze czułam, że jeśli Pan mówi, żebyś coś robił, to robisz” – skwituje później swoje działanie.
 
„Panie, ja muszę mieć takie coś”
W tym czasie Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych zakazał segregacji rasowej w szkołach publicznych. Martin Luther King organizował protesty na Południu, a czarnoskórzy zaczęli zajmować miejsca w autobusach, dotąd zarezerwowane tylko dla ludzi białych. Matka Angelika wyczuwała potrzebę chwili i postanawia założyć wspólnotę klauzurową wśród Afroamerykanów. „Moim zadaniem jest modlić się i poświęcać za nich” – pisze w 1957 r. Kilka lat zajmuje jej przekonanie swojego biskupa, by mogła pojechać na Południe i tam założyć klasztor. Alabama była wówczas stanem słynącym z ostrych konfliktów na tle rasowym, a katolicy stanowili w niej zaledwie 2 procent mieszkańców. Dlatego misja klarysek, dla ich bezpieczeństwa, pozostaje w tajemnicy.
Pełne determinacji zaangażowanie i zuchwała wiara – tak w kilku słowach można scharakteryzować sposób jej działania. Aby zdobyć potrzebne fundusze na założenie nowego klasztoru Matki Bożej Anielskiej w Birmingham, chciała hodować w piwnicy klasztoru… dżdżownice. Na prośbę sióstr poprzestała na składaniu sztucznych przynęt, które – korzystając z przedklasztornych doświadczeń pracy w marketingu – nazwała przynętami Świętego Piotra (potem siostry z równym zaangażowaniem będą prowadzić linię produkcyjną prażonych orzechów i drukarnię). „Panie, nie mogę w to uwierzyć. Przecież wiesz, że musimy zarabiać na życie” – wyrzucała, gdy interes nie szedł najlepiej. Jednak zazwyczaj jej umiejętności biznesowe działały.
Jej serce rozsadzało pragnienie, by jak najwięcej ludzi poznało jej Oblubieńca i nawiązało z Nim osobistą więź, by zrozumiało sens wiary. Wciąż szukała sposobu. Wydawała książki, nagrywała kasety i jeździła – co w czasach posoborowych dla klauzurowej siostry było możliwe – z nauczaniem. Gdy zaproszono ją do prowadzonej przez baptystów sieci telewizyjnej Channel 38, zrozumiała w pełni swoją życiową misję. „Panie, ja muszę mieć takie coś. Oto narzędzie, które może skutecznie dotrzeć do milionów ludzi, bez kosztów druku i wyczerpujących podróży” – szepnęła. Dzień później usłyszała: „Media należą do Mnie i dam je Angelice”.
 
Teologia ryzyka
Zaproszona przez o. Roberta de Grandisa, proboszcza z sąsiedztwa, odkrywa, czym są charyzmaty, i zaczyna po raz pierwszy samodzielnie czytać Biblię. Z dekretem Soboru Watykańskiego II na temat życia konsekrowanego, który wszedł w życie w październiku 1965 r. wiąże ogromne nadzieje: wierzy, że w zakonach oczyszczonych z formalizmu zagości rodzinna atmosfera. Natomiast jasno sprzeciwia się wszelkim niezgodnym z Magisterium Kościoła pomysłom, jak np. wyświęcanie kobiet.
Gdy dowiedziała się, że stacja Channel 38, w której debiutowała, zamierza wypuścić program podający w wątpliwość boskość Chrystusa, zrywa współpracę. „To bluźnierstwo” – mówi jasno. „Kupię sobie własne kamery i zabuduję własne studio” – rzuca dyrektorowi stacji na odchodne. „A co, jeśli się nie uda?” – pyta ktoś wątpiący. „Wtedy będę miała najlepiej oświetlony garaż w Birmingham” – odpowiada z właściwym sobie humorem.
„Jeśli nie zrobisz tego, co jest niedorzeczne, Bóg nie zrobi cudu” – powtarza sobie, gdy decyduje się na kolejne, opiewające na setki tysięcy dolarów, zadłużenia. Jest rok 1979. Następujące po sobie wydarzenia są cudem: nadzwyczaj szybko otrzymuje pozwolenie na koncesję od Federalnej Komisji Łączności, „przez przypadek” za małe pieniądze kupuje zestaw dobrych, profesjonalnych lamp, znajduje świeckich specjalistów, którzy dają wsparcie w przedsięwzięciach. Tak powstaje Sieć Telewizyjna Słowa Przedwiecznego (EWTN), z założenia w pełni wierna swojemu Boskiemu Mistrzowi.
„Chcę dotrzeć do ludzi, których wciąż jestem częścią: do mężczyzny w kościelnej ławce, do kobiety, która cierpi na ból serca, do dziecka, które jest samotne” – mówi Angelika w „New York Times”. EWTN ma być siecią rozwoju duchowego i narzędziem propagującym naukę Kościoła. Matka, aby pozostać wierna swojemu powołaniu mniszemu, dzieli swój czas na trzy części: adorację, pracę w telewizji i pracę w klasztorze.
Przez następne kilkanaście lat balansuje finansowo, spłacając jedne pożyczki kolejnymi lub wypraszając pieniądze od wierzących biznesmenów. Ociera się o bankructwo. Równocześnie duchowe owoce dzieła są coraz większe. Swój sposób działania nazwie później „teologią ryzyka”. „Chcesz coś zrobić dla Pana (...) zrób to. Nawet jeśli trzęsiesz się ze strachu – zrób pierwszy krok. Łaska przychodzi z tym jednym krokiem, a otrzymujesz łaskę w miarę jak stawiasz kolejne kroki” – wyjaśnia mechanizm swojego działania.
Konserwatywna, ortodoksyjna kobieta, która nie posiada tytułów naukowych, wywiera wpływ na masy. Nagrodzona tytułem Kobiety Roku Amerykańskich Włoszek i tytułem doktora honoris causa Uniwersytetu Franciszkańskiego w Steubenville, zaczyna dostrzegać jeszcze wyraźniej rolę EWTN jako ostoi teologicznej przejrzystości i bezpieczną przystań dla katolika.
 
„Nie zaszkodzi Mu przypomnieć”
Gdy jej telewizja rozrasta się tak, że potrzebuje nowego studia, mniszki modlą się gorliwie, a ona obwiązuje 90 drzew w klauzurze białymi wstęgami. – Co to takiego – pytają z zaciekawieniem goszczący w klasztorze biskupi. – Potrzebujemy nowego studia, ale nie mamy pieniędzy, więc zawiązałam szmaty, by przypomnieć Panu, że tam właśnie powinno być – mówi bez ogródek. Biskupi popatrzyli po sobie. – Nie uważa siostra, że On wie, gdzie powinno być? – zapytał jeden z nich. – Jasne, ale nie zaszkodzi Mu przypomnieć – odparowała Matka. Stary znajomy również zapytał o szmaty i… wrócił z pierwszymi 50 tysiącami na projekt.
„Matka Angelika mówiła w języku widza – slangiem, o który łatwiej było w zakładzie fryzjerskim niż w katedrze. Opatrując rany zwykłego człowieka duchowym balsamem, jej program mierzył się z narkomanią, alkoholizmem, bólem rozwodu i samotnością. Ludzie skrzywdzeni byli jej ludźmi. Byli ludźmi takimi jak Ritta Rizzo” – czytamy w wydanej właśnie książce Matka Angelika. Kobieta z charakterem i sieć pełna cudów Raymond Arroyo. W kolejnych latach Angelika coraz bardziej przeciwstawia się rozwodnieniu nauczania katolickiego. Wciąż naraża się na obmowy i oszczerstwa, ale Watykan popiera jej zdanie.
W latach 90., natchniona na adoracji, tworzy globalne radio. Modlitwa w 26 językach dociera do zniszczonych duchowo krajów postkomunistycznych. Jej sygnał odbiera m.in. Rosja, ale też Indie czy Japonia... Matka Angelika myśli o milionach dusz, które zostaną w ten sposób ocalone.
W 1993 r. dotyka ja kolejne z licznych cierpień: uszkodzenie kręgosłupa. – Ból sprawił, że byłam zależna od Pana we wszystkim. Nigdy nie mogłam wziąć na sobie zasług za jakiekolwiek osiągnięcie” – podsumowuje swoje życie.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki