Logo Przewdonik Katolicki

Jak odzyskać uzależnionego syna?

Natalia Budzyńska
FOT. MATERIAŁY PRASOWE

Byliśmy tacy szczęśliwi, więc co się stało? – pyta ojciec uzależnionego syna i nie znajduje odpowiedzi. Także reżyser filmu Mój piękny syn nie ma ochoty tej odpowiedzi znaleźć, skupiając się na ciężkiej walce o trzeźwość i sile rodzicielskiej miłości.

Chłopiec ma pięć lat. Zanim zaśnie, tata zaśpiewa mu piosenkę. Że wszystkie potwory odeszły, może więc spokojnie nie bać się niczego i zamknąć oczy, ponieważ jest przy nim właśnie on, jego tata. To piosenka Johna Lennona Beautiful Boy. Potem ten chłopiec dorośnie, zacznie brać narkotyki, te najgorsze, najbardziej toksyczne i najsilniej uzależniające. Będzie znikał z domu, a jego ojciec będzie go szukał. I będzie sobie zadawał pytania, co zrobił źle? Będzie walczył z uzależnieniem swojego pięknego chłopca, dopóki nie zrozumie, że to jego syn musi z tym walczyć.
Film belgijskiego reżysera Felixa Van Groeningena opowiada prawdziwą historię, jedną z wielu podobnych, młodego człowieka, który z jakichś powodów wybiera życie prowadzące w przepaść. To bardzo poruszający obraz, wstrząsający, szczery, szkoda jednak, że reżyser jakby bał się wejść w tę historię głębiej. Zatrzymał się na powierzchni, pokazując jedynie, jak uzależnienie niszczy całą rodzinę, jak cierpią wszyscy dookoła, jak stają się współuzależnionymi. Nie szuka powodów, nawet nie próbuje ich wskazywać, a przecież pytania, które zadaje sobie ojciec, są dla niego istotą problemu: dlaczego? Co stało się z moim pięknym synem? Co stało się z naszą rodziną? Co zrobiłem nie tak?
 
Dlaczego?
Bo rodzina była prawie idealna, a z pewnością idealna była relacja ojca i syna. „Przecież byliśmy bliżej niż inni” – mówi z wyrzutem ojciec do syna. Film jest zbudowany z przeskoków chronologicznych. Wspomnienia przywoływane są w momentach najtrudniejszych na zasadzie kontrastu. Stąd wiemy, że syn był przez ojca bardzo kochany. Ojciec towarzyszył mu w dorastaniu wzorcowo. Dawał mu swój czas, interesował się jego życiem, rozmawiał z nim, troszczył się, mieli wspólne zainteresowania, inspirowali się nawzajem. Film pokazuje beztroskie dzieciństwo ładnego chłopca i wesołego młodzieńca. Co więcej: kochanego także przez drugą żonę ojca, uwielbiającego swoje młodsze rodzeństwo, dla którego był bratem – autorytetem. Więc co się nagle staje, że ten fantastyczny dzieciak z takiej wspaniałej rodziny czuje się tak zagubiony i nieszczęśliwy i sięga po metamfetaminę? Film nam tego nie powie. Być może to nie było dla reżysera ważne, być może chciał po prostu zrobić film o rodzinie, a nawet nie tyle o rodzinie, co o relacjach ojca i syna, ledwie szkicując emocje innych: matki przybranej, matki prawdziwej i rodzeństwa. Ale przecież ojciec nieustannie zadaje sobie to pytanie: dlaczego? Dręczy go to, przeszukuje pokój, ogląda zeszyty pełne rysunków i osobistych notatek, zagląda do komputera, szuka odpowiedzi u specjalistów. Jak beztroski młody chłopak, który był tak aktywny: surfował, miał ambicje literackie, lubił się śmiać – jak stał się tak apatyczny, tak przygnębiony, tak uzależniony? I kiedy to się stało?
Syn odpowiada tylko, że kiedy pierwszy raz spróbował narkotyku, to zobaczył świat w technikolorze, że metamfetamina wypełniła pustkę w jego życiu. Odtąd już nic nie dawało mu takiego poczucia szczęścia. Nie wiemy, skąd wzięła się ta pustka, dlaczego roześmiany, akceptowany i kochany przez rodziców chłopiec ją czuł.
W książce napisał, że nie mógł sobie poradzić z emocjami po rozwodzie rodziców.
 
Kronika uzależnienia
Najpierw były książki. Pierwszy zaczął pisać ojciec, David Sheff, dziennikarz publikujący między innymi w „New York Timesie”, „Rolling Stone”, „Wired”. Wydana w 2008 r. książka Beautiful Boy: A Father’s Journey through His Son’s Meth Addiction (w Polsce przetłumaczona jako Mój piękny syn) została uznana najlepszą książką non-fiction roku i w Stanach była bestsellerem. Wyszła w momencie, w którym uzależnienie młodych ludzi od metamfetaminy w Stanach Zjednoczonych przybrało rozmiary epidemii. Umierali z przedawkowania. To była chyba pierwsza książka napisana o tym problemie z punktu widzenia rodzica. Historia kolejnych odwyków, kolejnych nadziei i kolejnych nawrotów. Historia wyparcia i frustracji. Historia poszukiwań dziecka, telefonów do wszystkich szpitali, rozczarowań, bezustannego strachu, ciągłego napięcia. Historia zbierania informacji, wizyt w melinach i wiary w każdą obietnicę. Wreszcie historia przyjęcia trudnej miłości i przerwania pępowiny. Książkę napisał też syn, Nic Sheff, dzięki czemu nie jest dla nas zaskoczeniem, że przeżył, choć cudem. Tweak: Growing Up on Metamphetamines to odpowiedź syna na książkę ojca, te same wydarzenia opisane z perspektywy uzależnionego. Zaczęło się od alkoholu w wieku 11 lat. Potem marihuana w szkole, najpierw okolicznościowo, później regularnie. Wreszcie kokaina, extasy, no i meta oraz heroina. Nic pisze bez upiększeń, bez romantyzmu i jest wstrząsająco szczery. Wspomina rozwód rodziców jako moment, w którym zawalił się jego świat, od tej chwili niczego nie był pewien, a pustka, jaką odczuwał, powiększała się bardziej i bardziej. Znajdziemy tu wiele innych szczegółów, które nie zostały poruszone w filmie, jakby reżyser bał się, że stracimy sympatię do obu bohaterów. W filmie Nic (świetny Timothée Chalamet) wprawdzie okrada swojego kilkuletniego brata z oszczędności, a nawet włamuje się do domu rodziców, ale nie prostytuuje się, o czym otwarcie mówił w wywiadach Nic. Okradł swoją matkę i wtedy dostał wybór: kolejny odwyk albo więzienie. To był ten odwyk, który uratował mu życie. Obecnie Nic jest dziennikarzem, ale zmagania z uzależnieniem wcale się nie skończyły. Książka ojca spowodowała, że inaczej spojrzał na swoją chorobę, dotychczas był skupiony na własnym bólu, nie zdając sobie sprawy, jak metamfetamina niszczy także jego najbliższych. W 2011 r. napisał drugą książkę We All Fall Down: Living In Addiction (Wszyscy upadamy: życie w uzależnieniu), w której zaznacza, że nawroty są częścią procesu leczenia. „Po pierwszym nawrocie całkowicie się załamem i poddałem się” – mówił w wywiadzie dla „Book(ed) Passage”, zaznaczając, że żaden uzależniony nie jest taki sam i na każdego działa inna terapia. W tej drugiej książce Nic dzieli się swoim odkryciem procesu zdrowienia, które wcale nie oznacza ciągłej trzeźwości, ale umiejętność proszenia o pomoc w chwili słabości i woli podniesienia się z upadku.
 
Miłość
Niektórzy czytelnicy Mojego pięknego syna narzekali na nudę: ciągle to samo, od jednego kryzysu do drugiego. Taka jest walka z uzależnieniem bliskiej osoby. Każdy większy kryzys, na przykład cudem przeżyte przedawkowanie, przynosi obietnicę poprawy, zerwania i pójścia na kolejny odwyk. Chwila trzeźwości, a potem ucieczka, kłamstwa i znowu wszystko na nowo. Tę monotonię świetnie pokazuje w filmie Felix Van Groeningen, gdy David Sheff (Steve Carell) po prostu siedzi w samochodzie. Zmieniają się pory roku, pory dnia i krajobrazy za szybą. A on po prostu szuka swojego dziecka, o każdej porze dnia i nocy, w deszczu i upale. Bez ustanku wspomina tamtego wesołego chłopca, a potem podnosi z ulicy zmoczonego chłopaka, który wymiotuje w aucie. David znosi emocjonalne manipulacje, ufa, cierpi, ma wyrzuty sumienia, aż w końcu zrozumie, że trzeźwość Nica zależy od jego wyboru. 
Felix Van Groeningen, reżyser nagradzanego przed kilku laty filmu W kręgu miłości opowiadającego o trudnych małżeńskich relacjach w obliczu śmiertelnej choroby dziecka, nakręcił obraz trochę zbyt powierzchowny. Tutaj nawet niszczące uzależnienie jest estetyczne, krajobraz dookoła piękny, a muzyka świetna (soundtrack zadowoli każdego, kto wychowywał się na grungu, a do tego jeszcze Górecki). Syn był szczęśliwy, ojciec kochał go miłością idealną, macocha w pełni akceptowała, matka była zdolna do wielkich poświęceń. Ale świat nie jest aż tak czarno-biały i tych szarości w tym zbyt prostym obrazie trochę mi brakowało.
A jednak jest to film autentyczny, który zwraca uwagę na to, że droga do trzeźwości nie jest prosta. Nie jest proste także towarzyszenie uzależnionemu, szczególnie gdy jest to własne dziecko. Rodzicielstwo to także proces przerywania pępowiny, oddzielenia się od dorosłego dziecka, pozwolenia mu na samodzielność. Ale co robić, gdy ta samodzielność prowadzi w przepaść? Czy szukanie winy w sobie coś w ogóle da? W czymś pomoże? Bo czym jest wolność?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki