To Aborcyjny Dream Team, który w tym wydaniu „WO” oraz prowadzonej w Polsce akcji (billboardy, spotkania) przekonuje, że aborcja to... świetny sposób na życie. Matki, rzecz jasna. Powiedzieć: świat zwariował to za mało.
To prowokacja o jeden krok za daleko. To już nie „walka o prawo do aborcji”, ale promocja aborcji. Z uśmiechem na twarzy, księżniczkowo-kobiecym różem w tle, nic tylko polukrować i brokatem posypać. Właściwie całość jest... lekko niepoważna i okładkę można by uznać za kiepski żart. Chociaż jak dla mnie za mało na niej luzu jak na coś, coś jest okej. A za mało powagi jak na coś, co wychwala się jako „dobrodziejstwo”. Tak twierdzi we Wstępniaku aborcyjnym Karolina Domagalska: „ADT [Aborcyjny Dream Team – APS] zamiast mówić o odzyskiwaniu języka, po prostu to robi. Wrzucając aborcję w pozytywny kontekst, uwalnia ją od stygmatyzacji, traumy, ideologii. Aborcja to zabieg medyczny. To również dobrodziejstwo, bo dzięki niej mamy możliwość decydowania o sobie”. Naprawdę można uwolnić aborcję od traumy? I można w to wierzyć?
W środku wydania nie jest już tak wesoło. Róż zamienia się w czerwień. Potem czerń. Materiał o aborcji farmakologicznej przekonuje, że jest ona w Polsce tematem tabu – a nie powinna. Że jesteśmy daleko w tyle w stosunku do Zachodu; że przerwanie ciąży w ten sposób na wczesnym etapie wydaje się metodą bezpieczną, a efekt jest zbliżony do naturalnego poronienia. Czyli ok, bo tylko „podrabiamy” naturę?!
Ryzykowna to zabawa w Pana Boga albo, jak ktoś w Niego lub Jemu nie wierzy, w naturę właśnie.
Kobiety, które przeszły przez poronienie, wiedzą, jakie skutki ono wywołuje, co poza (najważniejszym) poczuciem straty, w tym przypadku chcianego życia pozostaje. Dlatego nie zgadzam się na opisy zaczerpnięte z jednego z forów i zamieszczone w artykule – jako instruktaż? – wydalania skrzepów, „dziwnej gąbki”, „kulki wielkości mandarynki”, „jakby kawałka wątróbki”, „chmurki” czy czegoś w rodzaju „mięsa mielonego” pod wpływem zażytych tabletek poronnych. Nie zgadzam się, by wmawiać kobietom, że to jest ok!
Niedawno ktoś zapytał mnie, jak bym zareagowała, gdyby ktoś skrzywdził moją nastoletnią córkę. Gdyby w wyniku gwałtu poczęło się dziecko. Takie pytania stawiają do pionu bardziej niż te o samą siebie. Ale wiem, że w takiej sytuacji nie chodzi o to, żeby złamać dwa życia, tylko żeby oba uratować.
Popieram prawo każdego człowieka do decydowania o sobie w różnych kwestiach. Prawa kobiet do decydowania o zamążpójściu, pracy, sposobie odżywania, spodniach lub sukience. Ale zgoda na prawo do zabijania tu się nie mieści.
Aborcja jest dramatem dziecka i jego matki. Często ojca i dalszej rodziny. Decyzją wynikającą z egoizmu albo lęku, kalkulacji albo zupełnego zagubienia, czasem wszystkiego po trochu. Ale nigdy nie była, nie jest i nie będzie ok.
Agnieszka Pioch-Sławomirska filolog w wykształcenia i z zamiłowania, od 20 lat kroi i szyje teksty. Żona, mama trójki dzieci. Sportowiec amator, dla którego najważniejszym dystansem jest… ten do samego siebie.