Logo Przewdonik Katolicki

Pułapka dla duszy

Tomasz Królak
FOT. MAGDALENA BARTKIEWICZ. Tomasz Królak wiceprezes KAI.

Nie daje mi spokoju historyjka, jaką usłyszałem niedawno od pewnego biskupa. Działo się to jeszcze w Polsce czasów PRL-u.

Oto przy obiedzie toczy się rozmowa w międzynarodowym, biskupim gronie. Konwersacja pełna ochów i achów nad siłą polskiego Kościoła, wysokimi praktykami, masowym udziałem dzieci w lekcjach religii itd. Ogólna euforia rośnie, ale raptem zostaje przerwana chłodno-gorzką uwagą jednego z zachodnich biskupów: „Zobaczycie, jak przyjdzie dobrobyt...”. Czy miał rację? Trudno powiedzieć, ale chyba coś jest na rzeczy. Podobnie widzi to mój rozmówca, który po latach przywołał to smutne proroctwo.
Nie, nie uważam, by większy dostatek oznaczać musiał zarzucenie praktyk religijnych, że bogacące się społeczeństwo to „z automatu” społeczeństwo odchodzące od Boga. Nie sposób jednak nie pytać, czy aby widoczne w Polsce procesy – malejące praktyki religijne, wybiórcze traktowanie nauki Kościoła (zwłaszcza w sferze moralnej) czy wzrastająca liczba młodzieży rezygnującej ze szkolnej katechezy –  nie mają żadnego związku ze wzrastającym dobrobytem. Zdaje się, że na takie właśnie niebezpieczeństwo starał się zwrócić naszą uwagę Jan Paweł II. Wyczuwając, że Polska doczeka jednak upragnionej wolności, zdawał się przestrzegać, że jest ona darem trudnym. W 1987 r. mówił do młodzieży na Westerplatte: „Wasze powołania i zawody są różne. Musicie dobrze rozważyć, w jakim stosunku – na każdej z tych dróg – pozostaje bardziej być do więcej mieć. Ale nigdy samo więcej mieć nie może zwyciężyć”. Zwyciężyło? Trudno orzec jednoznacznie, ale chyba nikt nie zaprzeczy, że walka trwa i że nie da się wykluczyć kolejnych strat.
„Zobaczycie, jak przyjdzie dobrobyt...”. Trudno pozbyć się wrażenia, że po roku 1989 daliśmy ponieść się konsumpcji, owemu więcej mieć i zgubnej konsekwencji takiego wyboru. Konsekwencję tę opisywał Jan Paweł II tak: „Europejska kultura sprawia wrażenie milczącej apostazji człowieka sytego, który żyje tak, jakby Bóg nie istniał”. Czy tak już zaczynają żyć Polacy?
Jest o czym myśleć w nadchodzące święta. Do powyższych pytań dodaję Państwu niedawną, alarmistyczną diagnozę Krzysztofa Zanussiego. Jego zdaniem w myśleniu człowieka współczesnego chrześcijaństwo, które powinno być wyrazem nadziei i inspiracją, jest spychane do pozycji tradycyjnych: miłego wspomnienia z dzieciństwa, bombek na choinkę, kolęd. „Tak nie można wpłynąć na bieg świata. Mam przekonanie, że trzeba głośno wołać gore! bo nam się chrześcijaństwo rozsypie” – przestrzega reżyser.
Łamiąc się opłatkiem i śpiewając kolędy, myślmy o tym, czy świadectwo, jakie dają współcześni polscy chrześcijanie, jest świadectwem na miarę dzisiejszych wyzwań. Wchodząc w kolejny rok, w którym obchodzić będziemy 30. rocznicę odzyskania wolności, pomyślmy, czy należycie ów dar wykorzystujemy: czy chcemy bardziej być czy jednak, niestety, więcej mieć. A jeśli smutna wieszczba o tym, że materialny dobrobyt osłabi nasze potrzeby duchowe wydaje nam się niepokojąco realna – nie gaśmy ducha lecz działajmy. Bóg się rodzi...

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki