Logo Przewdonik Katolicki

Błogosławieni niewidzialni

Natalia Budzyńska
FOT. MATERIAŁY PRASOWE

Włoski film fabularny Pane dal Cielo (Chleb z nieba) otrzymał główną nagrodę festiwalu filmowego „Mirabile Dictu”. To zgrabnie i z dużym urokiem nakręcona przypowieść o tym, że każdy ma szansę na odmianę swojego serca.

Na festiwalach prezentujących filmy chrześcijańskie najbardziej interesujące okazują się najczęściej dokumenty, zwłaszcza jeśli nie są hagiograficzne. Z pokazaniem wielowymiarowości bohaterów twórcy chrześcijańscy wciąż mają problem, tak jakby człowiek święty nigdy nie miał kryzysów, zwątpień i upadków. Z filmami fabularnymi jest jeszcze gorzej, do przekonania reżyserów, że bohaterowie dzielą się na dobrych i złych, dochodzi jeszcze nieprzekonywająca obsada, niespecjalnie dobra gra aktorska, potknięcia fabularne, infantylizm i słaba jakość artystyczna. O filmach tworzonych w ramach amerykańskiego nurtu „christian movies” trudno powiedzieć, że są to wybitne dzieła filmowe. Rodzimym produkcjom fabularnym jeszcze bardziej daleko do zachwytów. Z tym większą ciekawością obejrzałam film włoski zupełnie nieznanego reżysera. Bez wielkiego budżetu udało mu się nakręcić pełnometrażowy niepretensjonalny film dotykający ważnych i aktualnych problemów społecznych, a jednocześnie duchowej strony każdego człowieka.
 
Katolicki Oscar
Zacznijmy jednak od festiwalu. Międzynarodowy Festiwal Filmów Katolickich „Mirabile Dictu” w porównaniu z ponad 30-letnim stażem Festiwalu Niepokalanów jest dość młody. Po raz pierwszy odbył się w Rzymie w 2010 r. z inicjatywy włoskiej reżyserki Liany Marabini, która jest jego kierownikiem artystycznym i prezesem. Niestety, trudno jest Marabini chwalić za jej reżyserskie umiejętności, trzy lata temu jej fabularny film Odcienie prawdy przestawiający postać Piusa XII, który jakoby uratował 800 tys. Żydów w czasie II wojny światowej, spotkał się z dużymi kontrowersjami dotyczącymi prawdy historycznej, naiwnej fabuły i amatorskiej jakości. Krytycy, zarówno katoliccy, jak i żydowscy, nie pozostawili na nim suchej nitki, określając film jako operę mydlaną, a publicysta „L’Osservatore Romano” we wręcz zjadliwej recenzji określił obraz jako „naiwny”, „szczerze niezdarny” i „pozbawiony wiarygodności”. Najnowszy film Marabni, Mothers, z 2017 r. opowiada o tragedii kobiet, których synowie są werbowani do ataków samobójczych. I w tym przypadku krytycy zarzucali reżyserce zbyt prymitywne podejście do tematu, trywialne potraktowanie osób wywodzących się z innych niż europejska i chrześcijańska kultur, zbyt daleko idące uproszczenia zwłaszcza jeśli chodzi o islam i powielanie stereotypów. Wygląda więc na to, że przeznaczeniem Marabini nie jest twórczość filmowa, ale lepiej sprawdza się jako szefowa festiwalu, któremu zresztą patronuje Papieska Rada do spraw Kultury z kard. Ravasim na czele. Choć można przeczytać, że festiwal ten nazywany jest „katolickim Oscarem”, to jednak jest to duża przesada, choć być może Marabini do tego dąży, a dzięki patronatowi może kiedyś tak się stanie.
 
Filmowa ewangelizacja
Stwarzając niezależny festiwal, Marabini zaprasza do udziału w nim wszystkich twórców filmowych: reżyserów, producentów, aktorów, dystrybutorów związanych z Kościołem katolickim, i pragnie wokół festiwalu zorganizować platformę wymiany myśli, inicjatyw i sztuki. 
Opisując filozofię „Mirabile Dictu”, trafnie zauważa, że „media mają silny wpływ na wartości moralne ludzi, a film jest drogą ewangelizacji”. Mówi: „W czasach, w których żyjemy, duchowość jest koniecznością. Istnieje duchowość osobista, społeczna (etyka jest jej obliczem), filozoficzna. Ale jest także duchowość, do której docieramy poprzez rozrywkę. Nasz festiwal powstał jako odpowiedź na ogromną produkcję filmów kinowych i telewizyjnych inspirowanych katolickim wyznaniem. Znamy więcej niż jeden przypadków ludzi nawróconych na wiarę dzięki filmowi. Musimy ewangelizować wszystkimi dostępnymi środkami, a film jest świetnym narzędziem: jest obecny we wszystkich domach i jest zrozumiany przez wszystkich, nawet przez tych, którzy nie przepadają za czytaniem”.
Co roku na festiwalu przyznawane są nagrody w czterech kategoriach: długometrażowy film fabularny, dokument, film krótkometrażowy, reżyser. W tym roku zwycięzcą okazał się włoski film Pane dal Cielo, który pokazywany jest już na polskich ekranach na pojedynczych seansach. Oprócz niego nagrodzono krótkometrażowych film Peruwiańczyka Cristiana Garcii Conversación i dokument słowackiej twórczyni Bernadety Tókarovej, zatytułowany Czarna Madonna, a nagrodę specjalną Capax Dei Foundation otrzymał dokument Benedykt XVI, in honor of the truth. Warto wspomnieć, że wśród filmów pokazywanych na festiwalu był obraz Polaków, Mariusza Pilisa i Dariusza Walusiaka, Teraz i w godzinę śmierci.
 
Niewidzialne dziecko
Srebrna ryba, statuetka przeznaczona dla nagrodzonego filmu i jego twórcy, trafiła do nieznanego nikomu włoskiego reżysera Giovanniego Bedeschi, który dotąd zajmował się produkcją filmów reklamowych dla korporacji. Jego fabularny debiut jest dowodem na to, że warto spełniać swoje marzenia i się nie poddawać. Najpierw jednak był pomysł, który przyszedł mu do głowy jakiś czas temu, kiedy już od kilku lat pracował jako wolontariusz w kuchni dla ubogich prowadzonej przez mediolańskich kapucynów. „Usłyszałem tam niesamowite historie – mówi. – Zrozumiałem, że my jesteśmy tacy jak oni. Tylko cienka linia nas oddziela. Bardzo niewiele potrzeba, żeby przez nią przejść i znaleźć się na ulicy. Rozwiedzeni ojcowie, którzy nie mogą związać końca z końcem, ludzie o skromnej emeryturze, ludzie których życie źle się potoczyło, robotnicy którzy stracili pracę, uchodźcy którzy przybyli do naszego miasta w poszukiwaniu lepszej przyszłości. Mógłbym napisać strony o historiach, które usłyszałem”. Tak powstał Chleb z nieba, film, w którym bohaterami są bezdomni. Kamera pokazuje nam to, co niewidzialne dla naszych oczu: ludzi, którzy niczym widma chodzą po ulicach, śpią przykryci kartonem, od których odsuwamy się w autobusie, którzy rozgrzewają się darmową zupą i pocieszają się tanim winem. Para bezdomnych, Lilli i Annibale, znajduje w śmietniku niemowlę zawinięte w koc. Najpierw chcą je oddać do szpitala, tyle że lekarz i pielęgniarka dziecka nie widzą. Niemowlę trafia więc pod opiekę całej społeczności bezdomnych, wykluczonych różnych wyznań i kultur. Dlaczego oni dziecko widzą? Czyżby wszystkich ich opanowały jakieś majaki zrodzone w uzależnionym od alkoholu umyśle? Wkrótce się okazuje, że klucz do ujrzenia tego, co niewidoczne, jest inny. Dziecko jest cudem, nie dlatego, że jest niewidzialne, ale dlatego, że ma moc zmieniania serca. Co więcej: może to uczynić z sercem najbardziej zatwardziałym, a za takie twórcy uważają ludzi pokładających ufność w pieniądzu, tych odpowiedzialnych za niesprawiedliwości świata i ubóstwo.
Wystarczy tylko przetrzeć oczy, zobaczyć człowieka obok, a zamiast udawać, że go nie ma, zapytać, czego mu potrzeba. Za każdą z tych osób kryje się historia miłości, cierpienia, bólu, niezrozumienia, nieporadności, odrzucenia. Dostrzeżenie tego może nas przemienić.
 
Świat bez lukru
Chleb z nieba to film skonstruowany bardzo prosto, można wręcz powiedzieć, że na zasadzie przypowieści, dlatego pewne uproszczenia nie rażą, a wręcz przeciwnie, nadają uroku. Świat bezdomnych Bedeschi pokazał bez lukru, zna ich świetnie, doskonale wie, że wśród nich są i alkoholicy, i osoby agresywne, i oszuści, i złodzieje, ale także osoby po prostu nieprzystosowane dożycia, opuszczone i samotne. A także uchodźcy. Po prostu nie odwracajmy od nich oczu.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki