Logo Przewdonik Katolicki

Uwaga na tragarzy!

Jacek Borkowicz
FOT. MAGDALENA BARTKIEWICZ. Jacek Borkowicz historyk, literat, publicysta.

Tytuł felietonu to aluzja do Misia Barei. Bohatera filmu niespodziewanie odwiedza była żona, by z pomocą dwóch osiłków zabrać z mieszkania cenne antyki.

„Skąd wiedziałaś, że mnie zastaniesz?” – pyta Ochódzki. „Przechodziliśmy po prostu i wpadliśmy” – odpowiada kobieta. „Przechodziłaś... z tragarzami?” – replikuje nieprzekonany rozwodnik. Nieufność Ryśka Ochódzkiego jest całkowicie zrozumiała. W pewnych sprawach nie ma przypadków.
Dziewięć miesięcy temu awantura z urodzinami Hitlera w dziwny sposób zbiegła się z kryzysem polsko-izraelskim na tle ustawy o IPN oraz z wizytą w Polsce sekretarza stanu USA Rexa Tillersona. Wtedy to przez cztery dni pod rząd (!) telewizyjne „Fakty” zaczynały swój serwis od prezentacji nagrania zrobionego niemal rok wcześniej. Reszta globu właśnie śledziła z uwagą turecki atak na Syrię – o tym w dzienniku TVN nie było ani słowa. Za to przez wszystkie przypadki odmieniano słowo „faszyzacja”. Polska brunatnieje – taki przekaz konsekwentnie szedł w świat. I świat w końcu o nas usłyszał.
26 stycznia, w apogeum tej zbiorowej histerii, wybuchła wspomniana już bomba w postaci ustawy o IPN. Komentując te zbieżne wydarzenia, napisałem w „Przewodniku”: „Takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem”. Dziś okazuje się, że chyba miałem rację – co stwierdzam bez satysfakcji. Cała awantura z wedlowskim torcikiem ze swastyką mogła być ordynarną, pieniędzmi opłacaną intrygą, w której mniej lub bardziej świadomy udział wzięli dziennikarze i operator TVN. Na razie stacja dzielnie odpiera zarzuty, powołując się na prawo do dziennikarskiej prowokacji. Ja jednak ciągle mam w głowie tamtą scenę z Misia.
Nie chodzi teraz o to, by w czambuł potępiać stację telewizyjną, która w jednoznaczny sposób stanęła po antyrządowej stronie. Rzecz bowiem nie w partyjnych rozgrywkach, ale w wyczuciu polskiej racji stanu. Ona zaś domaga się precyzyjnego wskazania głównych winowajców. Bo owszem, wiemy już, kto i za ile zrobił ten „urodzinowy” reportażyk, nie wiemy natomiast, kto za to wszystko zapłacił. I pewnie się nie dowiemy. W takich sprawach najłatwiej jest złapać za rękę wykonawcę, inspiratorzy pozostają na ogół w ukryciu.
Cała sprawa ma jeszcze jedno dno. Jest nim nieszczęsna ustawa reprywatyzacyjna, której suwerenna Polska jakoś nie może się dopracować przez prawie 30 lat swego istnienia. Otóż w bezpośrednim związku z kryzysem, rozgrywającym się w trójkącie Polska – Izrael – Stany Zjednoczone, było wrzucenie do kosza przez premiera gotowego już do uchwalenia jej projektu. Mała strata, nie był najlepszy. Gorzej, że w politycznym klimacie, jaki nastąpił po tamtej lutowo-marcowej drace, teraz przez następne długie miesiące, a może lata, każdy kolejny projekt podobnej ustawy trafi do rządowej zamrażarki. Żeby nie drażnić Waszyngtonu i Jerozolimy. A my kontynuować będziemy model państwa, w którym nie działa, bo nie istnieje, jeden z podstawowych aktów prawnych. Czy jednak Bartłomiej Sienkiewicz nie miał trochę racji z tym państwem teoretycznym?
Dlatego, póki czas, uważajmy na kolejnych przypadkowych tragarzy.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki