Całkiem niedawno dzieliłem się tu marzeniem, by nasz Kościół zdecydowanie wyraźniej zaznaczał swą obecność w kulturze – poprzez uczestnictwo w debatach o najważniejszych zjawiskach oraz inicjowanie dialogu z udziałem wybitnych twórców, także tych odległych od Kościoła. Ale co najmniej równie ważne jest baczniejsze zwracanie uwagi na kulturę w samym Kościele, a konkretnie w kościołach: na ich architekturę; na to, jak się je „stroi”, co się w nich śpiewa i jak gra. – Sytuacja jest alarmująca, ponieważ Kościół, jaki wyłania się z tej strony jest dokładnie takim, jaki wyśmiewają go jego przeciwnicy – przyznaje bp Michał Janocha, szef Rady Episkopatu ds. Kultury.
W czasach wolności doszło do dziwnego i smutnego rozbratu Kościoła ze światem kultury. Rozumiem, że piękny fenomen lat osiemdziesiątych, kiedy to Kościół był inspiratorem i patronem wielu kulturalnych inicjatyw, jest nie do powtórzenia. Pozbawiane nadziei społeczeństwo i szykanowani przez cenzurę twórcy znaleźli wówczas swój dom w Kościele: otwartym, przyjaznym, gotowym przyjąć każdego. Oczywiście nie tęsknię do tych czasów, ale zadaję sobie pytanie, czy polityczna opresja miałaby być niezbędnym warunkiem twórczego spotkania Kościoła ze światem kultury? Dlaczego nie jest to możliwe w czasach wolności? Przykry paradoks. Przykry tym bardziej, że przecież mamy do kogo się odwołać i na kim wzorować. Słusznie bowiem chlubimy się postacią Jana Pawła II, papieża poety, myśliciela, człowieka dialogu. Tylko co z tego dla nas dziś wynika? Na ile inspiruje on dziś Kościół w Polsce? Czy naprawdę idziemy śladami papieża kultury, choćby w aspekcie inicjowania rozmów na różnych szczeblach – od parafialnego począwszy – o tym, co prawdziwe, dobre i piękne?
Opisując klimat międzynarodowych spotkań naukowców i intelektualistów u papieża Wojtyły, ks. Józef Tischner zauważał: „Jak w Ogrodach Castel Gandolfo nie ma dwóch takich samych liści, tak wśród gości Jana Pawła II nie ma dwóch takich samych indywidualności. A mimo to jest płaszczyzna spotkania, jest dom. Myślę sobie: tak właśnie wygląda Kościół Jana Pawła II. Kto wie, może i my dorośniemy kiedyś do budowy takiego Kościoła?”. No właśnie, jak to wygląda dziś, 13 lat po śmierci papieża? Wydaje się, że nie ruszyliśmy z miejsca. Niestety.
Trzeba wierzyć, że kongres okaże się jakimś nowym otwarciem i przysłuży nie tylko katolikom, ale całemu społeczeństwu. Byłoby świetnie, gdyby właśnie Kościół stał się – znowu! – płaszczyzną rozmów o sprawach kultury dla wszystkich szczerze nią zatroskanych. Mógłby spełnić rolę pojednawczą w naszym tak mocno zantagonizowanym społeczeństwie, inspirując podobne działania na różnych lokalnych szczeblach. To byłaby piękna misja. Nie mniej istotną byłoby podjęcie palącej kwestii estetyki polskich kościołów, zwłaszcza nazbyt często występującego w nich kiczu i banału.
Widać wyraźnie, jak wiele zależy od przygotowywanego kongresu. Oby udało się go zorganizować i oby przyniósł wyczekiwane owoce.