Niestety, w Polsce wciąż dużo jest samobójstw, a informacja, że więcej osób ginie w wyniku targnięcia się na własne życie niż w wypadkach drogowych, musi zmrozić każdego. To jest jakaś przerażająca pustka, samotność, której doświadczają ludzie dochodzący do wniosku, że ich życie zupełnie straciło wartość. Przecież to jest diabelska pułapka. I jak to możliwe, że takie statystyki dotyczą najbardziej katolickiego społeczeństwa w Europie?
Niektórzy twierdzą, że film Kler również mówi o samotności, tyle że duchownych. Nie tak dawno wypowiedziałem publicznie podobną tezę, ale spotkałem się z zarzutem, że próbuję usprawiedliwiać pedofilię w Kościele osobistymi problemami księży. Więc dodam, dla wyjaśnienia, że wspomniałem o tematyce samotności w Klerze, bo ona tam krzyczy niezależnie od problemu pedofilii, który zresztą w samym filmie potraktowany został raczej marginalnie. Tak jakby reżyser chciał powiedzieć: nie tylko o tym albo nie przede wszystkim o tym chciałem opowiedzieć. I pomijając już sam film i intencje jego twórcy, jeśli rzeczywiście problem samotności dotyczy też księży – a uważam, że tak – to problem braku poczucia wartości własnego życia może nie znajdować skutecznej pomocy także w duszpasterstwie. Myślę, że nie powinniśmy sobie tego tematu łatwo odpuszczać.
Jeśli wywołałem już temat filmu, to wypada dopowiedzieć, że nie chciałem tutaj przedstawić swojej recenzji. Uczucia mam mieszane. Wyszedłem w połowie emisji, bo zbyt mocno film mnie poruszył. I chociaż nie mówi on całej prawdy o nas, księżach – bo takie właśnie są filmy Wojciecha Smarzowskiego, pokazujące kumulację zła – to jednak poddaje temat samotności księży pod poważną dyskusję. Mimo że owo nagromadzenie zła w tym filmie chwilami jest zupełnie oderwane od rzeczywistości, czego przykładem jest chociażby biskup wyjmujący nieraz pieniądze z szafy.
Temat samotności w społeczeństwie i wśród duchownych ma więc wspólną płaszczyznę. Możemy ten fakt przemilczeć albo na ten temat wreszcie szczerze porozmawiać.