Logo Przewdonik Katolicki

Czas infokalipsy

Michał Szułdrzyński
FOT. MAGDALENA BARTKIEWICZ . Michał Szułdrzyński zastępca redaktora naczelnego „Rzeczypospolitej”.

Trwająca właśnie kampania wyborcza coraz bardziej pokazuje, że choć jeszcze niedawno wierzyliśmy, że technologie będą narzędziem, dzięki któremu łatwiej dojdziemy do prawdy, to jednak coś poszło nie tak.

Weźmy spór o podsłuchaną rozmowę Mateusza Morawieckiego w restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Wszak rozmawiając ze swoimi kolegami – wysoko postawionymi menedżerami związanymi z Platformą – dzisiejszy premier, a wówczas prezes dużego banku, czuł się jak ryba w wodzie. Przeklinał, dzielił się ploteczkami, wyśmiewał jednych i przechwalał się znajomościami z innymi ludźmi wokół Donalda Tuska. Przeciwnicy premiera od razu uznali, że te taśmy go kompromitują. Sympatycy, przekonywali zaś, że jego wypowiedzi – całkowicie prywatne przecież – to de facto rozmyślania męża stanu zatroskanego o losy świata i naszej ojczyzny. Pomijając fakt, że dokładnie tak samo tłumaczyli się politycy PO, gdy cztery lata temu ujawniono pierwsze taśmy, widzimy, że właściwie zupełnie nieistotna jest prawda. Nie chodzi wcale o to, kto ma rację, ani o to, kto mówi prawdę. Chodziło tylko o to, kto lepiej zmobilizuje swoich zwolenników.
Dlatego coraz częściej w polityce nie mówimy już o prawdzie i fałszu, ale o narracjach, czyli o opowieści o świecie dla swoich zwolenników. Politycy przedstawiają nam narracje, czyli pewne historie o tym, jak wygląda świat i jak oni będą go teraz zmieniali. Narracje te są całkowicie spójne – podział polityczny wytwarza pewne pakiety. Jeśli popierasz PiS, to znaczy, że musisz uważać, że okrągły stół był głupstwem, a Lech Wałęsa jest zdrajcą. Jeśli wybierasz Platformę, to uważasz wybory z 4 czerwca za wielki sukces, a Wałęsa to dla Ciebie symbol polskiej drogi do wolności. Któraś ze stron nagina fakty? To się nie liczy, liczy się całość narracji. W erze narracji prawda nie liczy się również dlatego, że politycy i sprzyjające im media posługują się tzw. fake newsami, czyli w dosłownym tłumaczeniu informacjami, które są podróbkami, falsyfikatami. Fake news dawniej nazwalibyśmy ordynarnym kłamstwem. Ale dziś fake newsy utwierdzają zwolenników partii w przekonaniu o słuszności ich narracji.
Ale takie zmiany w polityce nie byłyby możliwe bez rewolucji informatycznej i cyfryzacji naszej rzeczywistości. Dziś, gdy duża część naszej rzeczywistości przenosi się do świata cyfrowego, również debata polityczna coraz częściej odbywa się w internecie, w mediach społecznościowych itp. Ale partie polityczne zamiast prowadzić rzetelną debatę, wolą płacić firmom, które tworzą fałszywe konta w mediach społecznościowych (fake accounts), które piszą fałszywe wpisy (fake posts). Zamiast dyskusji w sieci, mamy więc raczej wzajemne przekrzykiwanie się przedstawicieli walczących ze sobą plemion.
Coraz bliżej jesteśmy sytuacji, w której już naprawdę trudno będzie oddzielić prawdę od fałszu. I będzie to już koniec świata, w którym obowiązywała logika prawdy i fałszu, a zarazem koniec demokracji, bo ona opiera się na założeniu, że obywatele mają dostęp do informacji i na ich podstawie podejmują racjonalne decyzje polityczne. Będzie to informacyjna apokalipsa, czyli infokalipsa.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki