Logo Przewdonik Katolicki

Tylko oglądając obrazki, nie będziemy mądrzejsi

Michał Szułdrzyński
FOT. MAGDALENA BARTKIEWICZ . Michał Szułdrzyński zastępca redaktora naczelnego „Rzeczypospolitej”.

W lecie tego roku naukowcy obliczyli, że cały internet zajmuje 10 jottabajtów. Wszystko, co się tam znajduje – a więc zdjęcia kotków, piesków, filmiki na YouTubie, muzyka – od najlepszych wykonań Bacha po przeboje taneczne, ale też sporo treści niecenzuralnych to dziesiątka i piętnaście zer, czyli 10 000 000 000 000 000 bajtów.

Nic dziwnego, w ciągu jednej sekundy na Instagramie, najpopularniejszym serwisie, na którym ludzie mogą dzielić się swoimi zdjęciami, co sekundę zamieszczanych jest kilka tysięcy fotografii, a w całym internecie dziennie pojawia się ich ponad 500 milionów!
Choć kilka lat temu niektórzy twierdzili, że rozwój wideo zabije fotografię, tak się nie stało. Tablica aktualności najpopularniejszych serwisów społecznościowych to de facto lista zdjęć, z krótkimi opisami. Facebook, Twitter, Instagram czy LinkedIn, a nawet YouTube (serwis filmowy) zamieszczają fotografie. Nastolatki nie wysyłają do siebie wiadomości tekstowych, lecz zdjęcia dokumentujące, gdzie są, co robią, a nawet w jakim są nastroju.
Dwa i pół tysiąca lat temu Platon krytykował pismo, które – w przeciwieństwie do słowa mówionego, służącemu przekazywaniu mądrości – miało nie sprzyjać pamięci i dawać wyłącznie pozór wiedzy. Dzięki wynalezieniu druku dostęp do słowa pisanego stał się znacznie powszechniejszy. Jednak dzięki internetowi nasza cywilizacja zatacza koło – znów odchodzimy od pisma, treści w sieci przekazywane są coraz częściej w postaci właśnie zdjęć i filmików. Z pomocą zdjęć przechodzimy do komunikacji obrazkowej, dzięki wideo – odchodzimy od pisma.
W dodatku każdy z nas ma w kieszeni urządzenie, które pozwala robić zdjęcia i kręcić filmy. Mało tego, możemy prowadzić na żywo transmisję z wydarzeń, w których uczestniczymy. Zdjęcia i filmy roszczą sobie prawo do prawdziwości czy obiektywności. Zobaczyć zdjęcie to jakby mieć dowód, że coś zdarzyło się naprawdę. Przecież jeśli widzę w kolorowej prasie zdjęcie dwóch polityków siedzących wspólnie przy stoliku w restauracji, uważam, że poznałem jakąś prawdę. Z filmami jest podobnie. Miliardy zdjęć, które co tydzień lądują w sieci, setki milionów godzin nagrań, które codziennie pojawiają się w internecie, powinny więc być teoretycznie lekiem na kłamstwo, na fałsz czy na nieprawdziwe informacje, które zwiemy z angielska fake newsami, albo false newsami.
Ale jest zupełnie inaczej. Im więcej danych pojawia się w sieci, tym szybciej rozprzestrzeniają się fałszywe informacje, tym więcej kłamstwa i zwykłej propagandy. Może więc to roszczenie filmów i zdjęć do obiektywizmu to oszustwo? Film i zdjęcie dają nam obietnicę, że coś mogę sprawdzić, zweryfikować. Ale nikt tego nie robi. Ludzkość dała się uśpić, zapewnieniem, że przecież wszystko można w sieci zweryfikować, sprawdzić na zdjęciu czy na filmiku, ale tego nie robi i w tym mirażu daje się manipulować. A obrazki (zarówno te ruchome, jak i nieruchome) są jak pismo z krytyki Platona – dają nam tylko pozór, a nie prawdziwą mądrość.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki