Internetowe dyskusje uwielbiają uproszczenia i jednoznaczność. Są jednak sprawy, w których jednoznaczność jest raczej problemem, ponieważ ich złożoność sprawia, że trzeba powiedzieć „tak, ale...”, lub „nie, chociaż...”. Internet lubi, gdy skomplikowany temat jest sprowadzony do jednego prostego mema, czyli prawdziwego lub zmontowanego zdjęcia opatrzonego zabawnym komentarzem. Problem jednak pojawia się wtedy, gdy sprawy śmiertelnie poważne, jak na przykład nasze bezpieczeństwo militarne, zostają również sprowadzone do mema stworzonego ze zdjęcia Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem. Sytuacja oczywiście była niezręczna, i polski prezydent nie powinien się pozwolić fotografować, gdy podpisuje ważny dokument, kucając obok siedzącego wygodnie w swym fotelu prezydenta USA. Ale problem Polski nie polega na tym, że powstało takie zdjęcie, ale to, że powoli tracimy możliwość spokojnego rozmawiania o sprawach najważniejszych. Ważne dla naszego kraju jest bowiem pytanie o to, czy w Polsce będą na stałe stacjonowali amerykańscy żołnierze, czy USA podejmą jakieś kolejne zobowiązania do tego, by gwarantować nam bezpieczeństwo, jak na to zareaguje Rosja i czy to wszystko zostanie przekonsultowane z NATO. Ale w debacie, która sprowadza wszystko do słownych ciosów i cięć, która sprawia, że wszystko można uprościć do jednego śmiesznego zdjęcia, tracimy możliwość diagnozowania i spierania się o najważniejsze wyzwania naszego kraju.
Tym bardziej że kolejnym bardzo częstym błędem naszej debaty jest przenoszenie własnych sympatii i antypatii politycznych na grunt zagraniczny. Trumpa nie lubi lewica i liberałowie, więc nasi liberałowie nad Wisłą również nie mogą uznać, że jakiekolwiek negocjacje z tym prezydentem USA mogą przynosić pozytywne rezultaty. Amerykański prezydent kilka razy już chwalił Polskę, wobec czego stał się idolem polskiej prawicy, która z zachwytem przyjmuje wszystko, co on mówi. W efekcie Andrzej Duda, który uwielbia krytykować Unię Europejską z uśmiechem słuchał tyrady Trumpa, który na wspólnej konferencji prasowej obu prezydentów znów groził wojną handlową z UE, która według prezydenta USA, okrada Amerykanów. Sęk w tym, że to Polska jest w tej wspólnocie gospodarczej, której tak wygraża Trump, a uderzenie w gospodarkę niemiecką szybko odczujemy w naszych portfelach.
Ale to wszystko symptomy zgłupienia naszej debaty. Pół biedy, gdyby dotyczyło to wyłącznie rozdyskutowanych internautów. Sytuacja staje się groźna, gdy podobny staje się sposób myślenia polityków. Wszak nasza opozycja dezawuowała wizytę Dudy u Trumpa w ogóle nie wdając się w żadne niuanse. Nie, chodziło o to, by w prezydenta uderzyć, a czym, to już właściwie obojętne – w takiej sytuacji rzeczywiście sprowadzenie wszystkiego do internetowego mema jest bardzo pożyteczne. Ale i prawica, zapatrzona w Dudę i Trumpa, nie potrafiła się zdobyć na cień krytycyzmu, opowiadając baśnie o tym, jak Polska staje się najważniejszym sojusznikiem USA. Tragedią będzie sytuacja, w której politycy z obu stron barykady naprawdę uwierzą w opowiadane przez siebie historie.