Niedawno uczestniczyłem w bardzo ciekawym spotkaniu z młodymi ludźmi z kilku kontynentów, zainteresowanymi sprawami międzynarodowymi. Dwudziestoparolatki – które większość życia spędzają w internecie – starały się w dyskusji ze mną znaleźć przyczyny zmian politycznych zachodzących na świecie w ostatnim czasie.
Starałem się ich przekonać, że przemiany polityczne na świecie – powodzenie w kampanii wyborczej Donalda Trumpa, sukcesy antyeuropejskiej prawicy w Niemczech, powodzenie Frontu Narodowego we Francji i wzbierająca antyestablishmentowe, antyimigranckie i antyeuropejskie ruchy w całej Unii – mają podłoże społeczne. Ostatnie wydarzenia, przede wszystkim kryzys, ale też fiasko polityki integracji przybyszów z innych kręgów kulturowych, nowe prądy intelektualne itp. – wpłynęły na to, że polityka wygląda dziś zupełnie inaczej niż jeszcze dziesięć lat temu. Przykład? Często słyszymy dziś wśród polityków opozycji, że Polska powinna wrócić do Europy. Bez względu na to, jak ktoś ocenia politykę zagraniczną PiS, faktem jest, że nie ma powrotu do tej Europy, jaką była przez ostatnie lata. I to nie z powodu tego, że w Polsce rządzi PiS, ale dlatego, że kryzys imigracyjny, głosowanie nad Brexitem, islamistyczne zamachy terrorystyczne całkowicie zmieniły nasz kontynent i świadomość jego mieszkańców.
Dziś pojęcie demokracji ma inne znaczenie niż jeszcze kilka lat temu. Wszak jeszcze niedawno szerokie masy społeczne w ogóle nie uczestniczyły, nie interesowały się wydarzeniami bieżącymi. Jednak za sprawą mediów społecznościowych doszło do zupełnej rewolucji. Kowalski ma możliwość dzięki Facebookowi czy Twitterowi zadać pytanie premierowi, prezydentowi czy najważniejszym osobom w państwie. Choć coraz więcej osób deklaruje, że nie interesuje ich polityka, to jednak wydarzenia polityczne co rusz pojawiają się gdzieś w świecie mediów społecznościowych. Co chwila ktoś z naszych znajomych wrzuca link do jakiegoś „mema” – zabawnego zdjęcia przedstawiającego postaci życia politycznego opatrzone złośliwym podpisem zupełnie zamieniającym kontekst owej fotografii. W ten sposób informacje o życiu politycznym docierają do ludzi, którzy nigdy wcześniej w ogóle nie byliby w stanie zapoznać się z żadnymi faktami dotyczącymi polityki.
Paradoks polega na tym, że dla dzisiejszych dwudziestolatków obecny wpływ i znaczenie internetu i mediów społecznościowych jest czymś zupełnie oczywistym. Tyle tylko, że one jeszcze kilka lat temu odgrywały zupełnie inną rolę. Ale w efekcie, również nasza rzeczywistość społeczna wyglądała choćby i dziesięć lat temu zupełnie inaczej.
I wówczas, podczas owej dyskusji – obserwując ich sposób uczestniczenia w świecie, w internecie i w mediach społecznościowych – zdałem sobie sprawę, że właśnie ten sposób życia mógł być jednym z czynników, które najmocniej zmieniły wydarzenia polityczne. Powszechnie się uważa, że osiem lat temu Barack Obama wygrał wybory w USA, bo potrafił wykorzystać media społecznościowe. Ale jego sukces dał oręż przeciwnikom liberalnej demokracji. Bo właśnie dzięki nim do dyskusji o polityce weszło mnóstwo skrajności. Zaś przeorane kryzysem społeczeństwa, dzięki internetowi zaczęły się porządkować na nowo, szukać nowych tożsamości, grupować się w stada wyznające podobne internetowe wartości.
I nagle okazało się, że tak nielubiani przez konserwatystów postmoderniści – opisujący właśnie te mentalnościowego i technologiczne przemiany naszych postmodernistycznych, czyli ponowoczesnych społeczeństw – najszybciej zrozumieli znaczenie dziejącej się zmiany.
Bo bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie, to, że nowe technologie zmieniają sens demokracji, staje się po prostu faktem.