Można by się teraz rozpisywać na temat uniwersalnej mocy procesu, na mocy którego każda władza z czasem przestaje bronić głoszonych przez siebie haseł, a zaczyna bronić samej siebie. Ale to są rzeczy oczywiste, mnie interesuje co innego. Oto większa część senatorskiego gremium Prawa i Sprawiedliwości staje w opozycji wobec jasnego stanowiska zarówno prezesa Kaczyńskiego, jak i marszałka Karczewskiego. Deputowani PiS znani byli dotąd z wewnętrznej karności oraz starannego, wręcz ostentacyjnego respektowania autorytetu prezesa. Takich rzeczy tam do tej pory nie robiono. To sygnał którego nie należy lekceważyć. Senatorowie głosujący za ochroną swojego człowieka zachowali się tak, jakby wiedzieli coś, z czego jeszcze nie zdaje sobie sprawy ogół społeczeństwa: prezes Kaczyński jest słaby. Wiem, że ta hipoteza brzmi idiotycznie, ale... spróbujmy ją rozważyć. Od kilku lat w Polsce i na świecie nie milkną głosy zatroskania o to, że Kaczyński jest za silny. A ja się obawiam, że większym problemem dla Polski może się okazać ujawniona wcześniej czy później słabość prezesa. Nie będzie przecież wiecznie wygrywał, to chyba jasne. Co się wtedy stanie, jeżeli PiS nadal będzie u władzy? Oznaki dekompozycji rządzącego obozu obserwujemy nie od dziś. Najpierw podwójne weto prezydenta. Potem jego ostry spór z ministrem obrony, zakończony dymisją tego ostatniego. Ledwo, ledwo uśmierzona fronda „twardego elektoratu”, od pewnego czasu głośniej krzyczącego na miesięcznicach „Antoni!” niż „Jarosław!”. Wreszcie sygnały o oporze wobec nominacji premiera Morawieckiego – mimo iż przeprowadzono ją z prawdziwie saperską delikatnością. Czyż trzeba więcej dowodów? Polska, mimo oficjalnych zapewnień o polityczno-gospodarczej koniunkturze, wchodzi w delikatny okres swojej stabilności. I bynajmniej nie zagraża jej, przynajmniej na razie, opozycja, która w żałosny sposób wykazuje własną nieudolność i brak programu. Zagrożenie idzie z szeregów samych rządzących. To poważne wyzwanie dla środowiska PiS. Rząd Mateusza Morawieckiego w swych pierwszych poczynaniach wyraźnie przedstawia się Polakom jako ekipa rozsądku. To dobry sygnał, jednak sam Morawiecki nie zdążył nam się jeszcze skojarzyć jako osoba silna. Ten czy ów z obozu władzy mógłby ulec pokusie, aby mu podstawić nogę. A to oznaczać będzie chaos w kraju.
To także wyzwanie dla radykalnej opozycji, która wszystko, co robi PiS, z góry i niezmiennie punktuje jako złe. Ci ludzie robili wrażenie, jakby ministrów Szyszkę i Macierewicza wymyślono specjalnie dla nich. Im gorzej, tym lepiej. A jeśli PiS zaczyna się poprawiać? Im lepiej, tym gorzej: Morawiecki to tylko „atrapa”. PiS musi odejść. Zaraz, zaraz! Ta partia wygrała demokratyczne wybory. Opozycyjne nawoływania do ratowania demokracji, w której nieobecna jest siła dziś rządząca, przypominają mi trochę pokrzykiwania polskiej szlachty, przesadnie oskarżającej króla o chęć wprowadzenia „absolutum dominium”. Wtedy skończyło się to dla Polski nie najlepiej. Nie powtarzajmy tamtego błędu.