Logo Przewdonik Katolicki

Jak opowiadać własną historię

Michał Szułdrzyński
FOT. MAGDALENA KSIĄŻEK. Michał Szułdrzyński zastępca redaktora naczelnego „Rzeczypospolitej”.

Od naszych zachodnich sąsiadów możemy się wciąż wiele nauczyć. Ponownie przekonałem się o tym, gdy kilka dni temu odwiedziłem Berlin.

Jeden dzień poświęciłem na wizytę w dwóch ważnych miejscach – Muzeum Historii Niemiec oraz Miejsce Pamięci Niemieckiego Ruchu Oporu. W tym pierwszym – położonym przy najbardziej reprezentacyjnej ulicy Berlina Unter den Linden 2 nad Szprewą – opowiedziana jest historia ponadtysiącletniej Rzeszy Niemieckiej. Wystawa, do obejrzenia której potrzeba niemal całego dnia, zaczyna się pasjonującą prezentacją pokazującą, jak zmieniały się granice w Europie od dwóch tysięcy lat, od czasów cesarstwa rzymskiego. Potem przechodzimy do wieku VIII i Karola Wielkiego, od którego zaczyna się historia Niemiec. Najważniejsze wydarzenia w historii opisane są na dwudziestu kilku tablicach głównych. By wejść w szczegóły, trzeba zboczyć z głównej trasy. Dowiadujemy się o feudalizmie, rozwoju miast, niemieckim osadnictwie, handlu i przemianach intelektualnych – humanizm, reformacja, rewolucja przemysłowa, Bismarck, I wojna światoa, Republika Weimarska, III Rzesza, a potem aliancka okupacja. Wystawa kończy się Zjednoczeniem.
Skąd więc mój podziw? Otóż to muzeum niezwykle dyskretnie sączy pewną szczególną wizję historii. Czarnymi charakterami są: Kościół, monarchie absolutne, państwa narodowe, nierówności klasowe i nazizm. Z jednej strony jest to dość typowa lewicowa wizja historii. Ale z drugiej ta wizja ma swój cel. Oto bowiem lata 1933–1945 są po prostu jednym z wycinków długiej historii Niemiec, ot takim jak inne. By dowiedzieć się o niewyobrażalnym ogromie zbrodni dokonanych przez nazistów (można odnieść wrażenie, że na dwanaście lat naziści porwali Niemców), o obozach koncentracyjnych, o niezwykłości Holokaustu, trzeba szczegółowo przeczytać zawartość bocznych gablotek. Można przejść tę wystawę, minąwszy niezauważenie informacje o zbrodniach III Rzeszy, ale nie da się ominąć słodkiego garbusa – symbolu powojennego rozwoju zachodnich Niemiec czy fragmentów muru berlińskiego.
To wrażenie jeszcze bardziej utwierdza kogoś, kto odwiedzi miejsce poświęcone upamiętnieniu ruchu oporu. Choć większość Niemców zachowała bierność po wprowadzeniu hitlerowskiej dyktatury, to opór można było dostrzec niemal wszędzie. Oglądamy więc wystawy o oporze, jaki stawiali Żydzi i Romowie (sic!), duchowni, intelektualiści, młodzież, studenci, robotnicy i zwykli mieszkańcy Berlina, którzy potajemnie słuchali zakazanego przez Hitlera swinga! Muzeum mieści się w budynku dawnego dowództwa wojskowego, gdzie powstał spisek hrabiego von Stauffenberga, który przeprowadził nieudany zamach na Führera w Wilczym Szańcu. Jeśli jednak poświęcić znów kilka godzin i szczegółowo przeczytać o motywach autorów wojskowego spisku, to okaże się, że martwili się oni głównie tym, iż szaleństwo Hitlera zakończy się klęską Niemiec, trzeba więc go odsunąć od władzy i jakoś wynegocjować pokój.
W Polsce, 30 lat po upadku komunizmu nadal nie doczekaliśmy się muzeum historii Polski. Od Niemców mogliśmy co prawda uczyć się jakości budowania ekspozycji, ale nie rzetelności historycznego przekazu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki