Logo Przewdonik Katolicki

Berlińskie znaki II wojny światowej

Tomasz Budnikowski

Osiemdziesiąta rocznica napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę skłania do postawienia pytania, jak ze swoją przeszłością radzą sobie potomkowie tych, którzy na Europę sprowadzili tak wiele nieszczęść.

Z racji ograniczonego miejsca nie sposób oczywiście wyczerpująco na to pytanie odpowiedzieć. Pewną pomocą może być specyficzny spacer po dzisiejszym Berlinie, kiedyś stolicy III Rzeszy. W jakim stopniu upamiętnione zostały miejsca wiążące się z hitlerowską przeszłością?
Niemalże każdy turysta przybywający do Berlina pierwsze kroki kieruje na Unter den Linden, reprezentacyjną ulicę miasta. Już na początku arterii napotyka monumentalny budynek Nowego Odwachu. Ta zbudowana według projektu Schinkla, a wzorowana na greckiej świątyni budowla już w latach 20. pełniła funkcję pomnika ku czci poległych w I wojnie światowej. Od 1993 r. Nowy Odwach jest Centralnym Miejscem Pamięci Republiki Federalnej. Uwagę widza przykuwa umieszczona we wnętrzu budowli rzeźba Matka ze zmarłym synem, autorstwa wybitnej niemieckiej artystki Käthe Kollwitz.

Mijając symbol niemieckiej stolicy, jakim pozostaje Brama Brandenburska, turysta napotyka niezwykły zarówno w wymowie, jak i rozmiarach pomnik Pomordowanych Żydów Europy. Na powierzchni 19 tys. mkw. umieszczono ponad 2700 betonowych różnej wielkości bloków wzorowanych na macewach z żydowskich cmentarzy. W podziemiu znajduje się muzeum poświęcone zagładzie Żydów. W bezpośrednim sąsiedztwie wielkiego monumentu dostrzec można pomniki poświęcone martyrologii homoseksualistów i Romów.

Wracając do Holokaustu, to nie można zapominać, że jego początek łączy się na ogół z tzw. konferencją w Wannsee w styczniu 1942 r., poświęconą tzw. ostatecznemu rozwiązaniu kwestii żydowskiej. Na jej miejsce wybrano piękną willę, położoną nad leżącym w południowej części miasta jeziorem, którego nazwa przeszła w ten sposób do tragicznej historii Europy. Dziś działa w niej centrum pamięci i edukacji historycznej. Z racji znacznej odległości od centrum stosunkowo rzadko trafiają tu turyści. Częstymi zaś gośćmi są uczniowie berlińskich szkół.

Inaczej ma się rzecz z tzw. Nową Synagogą – świątynią położoną blisko bardzo lubianego zarówno przez berlińczyków, jak i przyjezdnych Märkisches Viertel. Ta swego czasu największa niemiecka synagoga została w poważnym stopniu zniszczona w trakcie antyżydowskich ekscesów w 1938 r., które przeszły do historii jako „Noc kryształowa”. W 1943 r. świątynia spłonęła, a po wojnie, decyzją władz NRD, została wysadzona w powietrze. Do dawnej świetności przywrócono ją w 50. rocznicę pogromów. Obok synagogi prężnie działa dziś Centrum Judaicum oraz archiwum i biblioteka.

W Berlinie jest wiele innych miejsc przypominających o tragicznych latach 1933–1945. W niedalekiej odległości od pomnika Pomordowanych Żydów znaleźć można ekspozycję Topografia terroru. To specyficzne, znajdujące się pod gołym niebem muzeum zlokalizowane zostało na terenach, gdzie w okresie rządów hitlerowskich mieściły się instytucje identyfikowane z ówczesnym aparatem represji. Tutaj miały swoje siedziby m.in. centrale Gestapo, SS i Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy. Zgodnie ze statutem odpowiedzialnej dziś za to miejsce fundacji, celem instytucji jest przekazywanie wiedzy historycznej na temat narodowego socjalizmu i jego zbrodni, jak również skłonienie do aktywnego rozprawienia się z historią. Także z uwzględnieniem tego, co stało się po 1945 r., czyli totalitarnego komunistycznego reżimu, jaki był w Niemieckiej Republice Demokratycznej.

Warto zauważyć, że na jednym z berlińskich placów w dzielnicy Charlottenburg już w 1951 r. odsłonięto dwie jednakowe tablice pamiątkowe: jedną ku czci ofiar narodowego socjalizmu, drugą – stalinizmu. Miejscem kaźni tych pierwszych było m.in. więzienie Plötzensee, sięgające swym rodowodem czasów pruskich, które było miejscem eksterminacji przeciwników politycznych. W latach 1933–1945 stracono tu ponad 2,5 tys. osób. Byli wśród nich członkowie niektórych tajnych organizacji, jak Czerwona kaplica i Krąg z Krzyżowej, osoby duchowne, komuniści, a także uczestnicy sprzysiężenia, które w lipcu 1944 r. zorganizowało zamach na Hitlera w Wilczym Szańcu na Mazurach. Wśród ofiar była także młoda poznanianka Irena Bobowska. Ta uzdolniona 23-letnia poetka, należąca do Związku Walki Zbrojnej, została stracona we wrześniu 1942 r.
W Berlinie natomiast upamiętnieni zostali bohaterowie antyhitlerowskiego ruchu oporu. Poświęconą im izbę pamięci odwiedzić można w okazałym budynku – prezentującym się szczególnie pięknie turystom odbywającym rejs po przepływającej przez miasto Sprewie i jej kanałach – należącym w czasie wojny do ministerstw obrony i marynarki. Początkowo izba pamięci poświęcona była pracującemu tam kiedyś pułkownikowi Clausowi von Stauffenbergowi i jego towarzyszom odpowiedzialnym za zamach na Hitlera w 1944 r. Później powiększono ją tak, aby upamiętnić innych odważnych Niemców, którzy zdecydowali się podjąć walkę z brunatnym reżimem.

Jeśli turysta zdecyduje się na zakończenie rejsu na przystani w dzielnicy Tiergarten, po paru minutach może się natknąć na wielki monument poświęcony żołnierzom Armii Czerwonej – tym, którzy wiosną 1945 r. oswobodzili Berlin. Pomnik zlokalizowany jest na jednej z głównych arterii miasta, będącej przedłużeniem reprezentacyjnej Unter den Linden. Teren ten był kiedyś częścią Berlina Zachodniego. Przed pomnikiem wartę honorową pełnili żołnierze Armii Czerwonej. Codziennie, przekraczając bardzo pilnie strzeżoną granicę między obydwiema częściami podzielonego miasta, dowożeni tu byli z koszar usytuowanych we wschodnioberlińskiej dzielnicy Karlshorst. Dziś, kiedy Armia Czerwona opuściła Berlin, warty już nie ma, ale monument pozostał, a troskę o jego utrzymanie przejęły władze miasta.
Podobnie zresztą dzieje się z innymi miejscami pochówku żołnierzy radzieckich. Szacuje się, że w trakcie walk o Berlin życie straciło 80 tys. czerwonoarmistów. Spoczywają oni na wielu cmentarzach zarówno w Berlinie, jak i jego okolicach. Ponad 7 tys. zostało pochowanych w położonym w południowej części miasta parku Treptow, na majestatycznym cmentarzu. Jego zwieńczeniem jest dwunastometrowa postać żołnierza radzieckiego w jednej ręce trzymającego dziecko, a w drugiej miecz, którym niszczy umieszczoną u jego stóp swastykę. Otwarto go już w 1949 r.

Specyficznym upamiętnieniem ofiar II wojny światowej jest wzniesiony w latach 1960–1963, z inicjatywy niemieckich katolików w bezpośredniej bliskości więzienia Plötzensee, kościół pw. Maryi Królowej Męczenników, ku czci poległych „za wiarę i wolność sumienia w latach 1933–1945”. W umieszczonym w dolnej kaplicy sarkofagu miały się znaleźć prochy proboszcza berlińskiej katedry, ks. Bernarda Lichtenberga, który zmarł podczas transportu do obozu w Dachau. Jego doczesne szczątki zostały jednak złożone w położonej we wschodniej części miasta katedrze św. Jadwigi. Ks. Lichtenberg został beatyfikowany w 1996 r. Na płycie przykrywającej inny sarkofag umieszczono wspomnienie wszystkich ofiar nazizmu, prześladowanych ze względu na wiarę i poglądy, a które nie zostały pochowane, zostały pochowane w nieznanym miejscu, albo których prochy rozrzucono. Od 1984 r. swoistą opiekę nad kościołem sprawują karmelitanki, które – wzorem zakonnic z klasztoru w Dachau – jako swoje powołanie uznały modlitwę za szeroko pojęte pojednanie. Warto przypomnieć, że to właśnie idąc za ich przykładem, grupa polskich sióstr zainicjowała budzące wiele kontrowersji w niektórych kręgach żydowskich modlitwy w bezpośrednim sąsiedztwie obozu Auschwitz.
 
***
Kończąc ten pobieżny przegląd berlińskich miejsc pamięci nie sposób nie wspomnieć o braku wyraźnego akcentu polskiego. W pewnym stopniu jest to efektem trwającego dziesięciolecia podziału miasta. Do dziś we wschodniej jego części stoi postawiony w 1972 r. kuriozalny tak w swym przesłaniu, jak i formie pomnik Żołnierza Polskiego i Niemieckiego Antyfaszysty.
Od kilku natomiast już lat toczy się w Niemczech debata odnośnie do konieczności wyraźnego upamiętnienia w Berlinie zbrodni, jakich na ziemiach polskich dopuścili się Niemcy. Przedstawiono już zarówno koncepcję pomnika, jak i polsko-niemieckiego muzeum. W ostatnim czasie mówi się jednak o tym jakby nieco ciszej.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki