Logo Przewdonik Katolicki

Między modlitwą a piosenką

Monika Białkowska
FOT. ZUZANNA SZCZERBIŃSKA/PK. Monika Białkowska redaktor działu Kościół.

Jestem z pokolenia, które pamięta jeszcze lekcje religii w salkach katechetycznych przy parafii. Nie kojarzę, czy był to dla nas, dzieciaków, jakiś problem. Było zwyczajnie, na religię po prostu „się szło”.

Najpierw do domu sióstr, do starej sali z ogromną figurą Matki Bożej. Potem do odrapanego pomieszczenia po domu kultury. Wreszcie do salki nad zakrystią, gdzie wchodziło się po skrzypiących schodach, a zielone ławki pamiętały czasy naszych dziadków. Była to też okazja do spotkania towarzyskiego w gronie większym niż klasowe. W sumie – fajnie było, chociaż ks. Andrzej mówił do nas przez megafon i ciągnął chłopaków za uszy. Oni mu się nie dawali i ciągnięci za ucho wskakiwali na stół, więc byliśmy kwita.
Byłam w siódmej albo ósmej klasie, kiedy to ksiądz zaczął przychodzić do szkoły. Znaliśmy od dawna, on też nas znał. Nikt wtedy do końca nie wiedział, jak lekcje religii w szkole powinny wyglądać. Potem na studiach teologicznych księża profesorowie słuchali załamani, gdy na pytanie „Co wyście robili na religii?” odpowiadaliśmy szczerze: „Śpiewaliśmy piosenki!”. Pewnie bardziej niż my z powrotu religii do szkół cieszyli się nasi rodzice, którzy rozumieli, co się stało i jakie to ma znaczenie.
Potem sama miałam okazję uczyć religii w szkołach. Widzę, ile się zmieniło. Okrzepliśmy. Wiemy, że nie chodzi o to, żeby było fajnie, ani o to, żeby śpiewać piosenki. Księża pytani dziś o to, czy tamten powrót do szkół był dobrym pomysłem, nie odpowiadają jednoznacznie. To nie jest praca, którą łatwo jest kochać. Ale jednocześnie nie ma lepszej okazji, żeby spotkać młodzież i dać jej szansę na spotkanie Boga. I słowo „spotkanie” jest tu kluczem.
Gorszące jest to, co dzieje się ostatnio wokół modlitwy w szkołach. Ktoś wyciągnął konstytucję, żeby udowodnić drugiemu, że nie ma prawa mu zabraniać. Inny w tej samej konstytucji wskazuje paragraf mówiący, że tamten nie ma prawa go zmuszać. Znów świat podzielony na dwa fronty toczy ze sobą bój. O co? O modlitwę. O spotkanie z Bogiem. O to, co dziać się powinno najpierw w sercu człowieka.
Nie dajemy się wciągnąć w tę wojnę. W modlitwie nie chodzi o to, żeby wywalczyć do niej prawo, a potem chóralnie i na dzwonek ją odmówić. Dużo większą sztuką niż zaprowadzenie dzieci na Mszę zamiast na matematykę jest nauczenie ich, żeby przed trudną dla nich lekcją westchnęli w duchu „Jezu, ufam Tobie!”. Inaczej cała religia w szkole nie będzie warta więcej niż śpiewanie piosenek.
Monika Białkowska
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki