Logo Przewdonik Katolicki

Prezydent już wybrał

Michał Szułdrzyński
Fot. Magdalena Książek

Prezydentura Andrzeja Dudy weszła w swą decydującą fazę.

Niedawno Senat zdecydował o tym, że sztandarowy pomysł głowy państwa, jakim miało być referendum konstytucyjne, został odrzucony. Jak powiedział w telewizyjnym wywiadzie prezes PiS Jarosław Kaczyński, jego partia podjęła taką decyzję z prostego powodu – referenda mają niską frekwencję (to referendum też by taką miało), przeciwnicy prezydenta ogłosiliby jego klęskę, co uderzyłoby też w PiS. Rozumowanie lidera partii rządzącej jest poprawne, widzimy więc, jak poważny błąd popełnił prezydent, przedstawiając 3 maja rok temu zupełnie nieprzemyślany pomysł referendum.
Część komentatorów oczekiwała, że prezydent zareaguje jakąś akcją odwetową wobec PiS. Choć przyznać trzeba, że obóz władzy dbał o pozory: telewizja publiczna ogłosiła, że wniosek o referendum odrzucili senatorowie… opozycji (choć w stuosobowym Senacie PiS ma ponad 60 swoich przedstawicieli, więc zwalanie winy na opozycję mało kogo jest w stanie przekonać) i starano się Andrzeja Dudy szczególnie nie urazić. Dlatego dzień później – bez najmniejszej zwłoki – prezydent podpisał pakiet ustaw, którymi PiS domyka planowane przez siebie zmiany w sądownictwie i Sądzie Najwyższym. Ustawy te budziły spore kontrowersje, a w ramach protestów na ulice wyszły tysiące osób, choć znacznie mniej niż rok temu. I właśnie świadom tego, co wydarzyło się rok temu, prezydent postanowił nie dopuścić do eskalacji społecznego konfliktu i ustawy podpisać, nim protesty się nasilą.
To zaś sygnał, że Andrzej Duda chce pokoju z PiS. Tym bardziej że najbliższe miesiące będą dla obozu władzy grą o wszystko. Z jednej strony dla prezydenta wciąż otwarta jest sprawa drugiej kadencji – bez poparcia PiS nie będzie miał szans w tym wyścigu. Z drugiej strony po czystkach w Sądzie Najwyższym i zmianach w sądownictwie, polityka stanie się grą o najwyższą stawkę. Opozycja zarzucając rządzącym dążenia autorytarne, jeśli chce zachować wiarygodność, musi podjąć grę o wszystko. Dlatego też i dla PiS wszystkie kolejne wybory – ale parlamentarne w przyszłym roku w szczególności – będą grą o wszystko. Prezydent zdaje się więc stawać jednoznacznie po stronie PiS. Choć obiecywał, że będzie chciał odbudowywać podzieloną wspólnotę, choć mówił o jedności itp. to wie, że zaproponowana przez PiS logika totalnego konfliktu oznacza, że w najbliższych politycznych wojnach nie będzie się brało jeńców i nie będzie też miejsca na neutralność. PiS na rękę jest konflikt i skrajna polaryzacja, by każdy musiał się opowiedzieć: jesteś za czy przeciw. Partia rządząca liczy na to, że dzięki temu, że jej polityka dała licznym grupom społecznym poczucie podmiotowości, wygra to starcie o rząd dusz Polaków.
Bo to w istocie będzie walka o rząd dusz, a nie tylko o to, kto będzie po 2019 r. zasiadał w fotelu prezesa Rady Ministrów. Prezydent Duda swoim zachowaniem pokazuje, że on już wybrał, po której chce stanąć stronie. Zbyt zależy mu na tym, by po raz drugi zostać prezydentem i zapisać się na kartach historii, żeby zastanawiać się, czy podoba mu się wszystko, co robi PiS. W tym sensie skok partii rządzącej na sądownictwo zmienia w polskiej polityce wszystko. Wręcz na nowo opisuje reguły politycznej gry.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Jacek
    05.08.2018 r., godz. 18:55

    Pisze Pan nieprawdy i to kilkukrotnie. Miesza to ze swoimi przekonaniami a razem wychodzi agitka antyPISowa. To już nie tylko smutne ale mocno denerwujące.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki