Chyba tylko sportowcom udaje się ta trudna sztuka, i to pod warunkiem, że wygrywają. Dlatego obawiam się – obym była złym prorokiem! – że kolejna rocznica wybuchu powstania warszawskiego również i po raz kolejny nas podzieli. Jedni będą mówili o bohaterskiej walce i odważnym zrywie. Inni stawiać będą pytania o racjonalność owego zrywu i o jego właściwe przygotowanie. Jedni drugich oskarżać będą o naiwność albo o deprecjonowanie wielkiej ofiary z życia wielu ludzi. Co gorsza, znamy się tak dobrze, że doskonale jesteśmy w stanie owe oskarżenia przewidzieć, choć nie robimy nic, żeby się przed nimi powstrzymać.
Kto będzie miał rację? To my dziś na siłę próbujemy oddzielić od siebie bohaterstwo od pytań i wątpliwości. Dla nich wtedy, w okupowanej Warszawie, na dni i godziny przed wybuchem powstania obie te rzeczywistości były aktualne. Nie wiedzieli, czy to ma sens, ale gdy przyszedł rozkaz, szli umierać mimo wszystko. Pytali i ginęli w powstaniu również księża, o których pisze Stanisław Zasada.
Inną historię opowiada Jacek Borkowicz. Kiedy w Warszawie trwało powstanie, w podwarszawskich Laskach działał szpital polowy. W nim pracował porucznik AK ks. Stefan Wyszyński. Rannym żołnierzom obcinano uszkodzone kończyny, rzucając je do dołu.
Ks. Wyszyński upomniał wówczas lekarzy, że to również dzieła Boże. W odpowiedzi od komendanta szpitala usłyszał: „Nie mamy czasu na poezję”.
A jednak to był czas na poezję – poezję, która przychodziła niespodziewanie, w krwi i cierpieniu. Poezję, która wyrastała po czasie. Poeci są potrzebni, żeby świat nie zatracił się w pytaniach, wątpliwościach i nienawiści. Są potrzebni, żeby pokazać, że nad tym wszystkim są jeszcze sprawy wielkie i piękne.
Poeci są potrzebni również w Kościele. Kim, jeśli nie poetami ducha są wierzący, którzy w imię troski o Kościół piszą do swoich biskupów? Kim, jeśli nie poetami ducha są biskupi, którzy odpowiadają, że podzielają lęki wierzących i wspólnie z nimi chcą kroczyć drogą Ewangelii?
Nie bójmy się być poetami: jeśli coś jest w stanie wyrwać nas z zaklętego kręgu wiecznych sporów, to właśnie poezja: uparta wiara w to, że piękno i dobro mogą zwyciężać świat. Tej poezji na imię Ewangelia.